wtorek, 1 września 2015

Rozdział XX - ostatni.


"Wolę jedno życie z Tobą, niż samotność przez wszystkie ery tego świata"

                       Odeszła za ścianę dzielącą kuchnię i pokój gościnny. Zauważyła, jak ojciec bawi się z Noemi, a zaraz potem dołączyła się do nich Nina. Miała już iść aby nie wyszło na to, że podsłuchuje ale jedno słowo przykuło jej uwagę. DZIECKO. Nina stwierdziła, że chciałaby mieć dziecko. Była zszokowana. Poszła do pokoju, zastanawiając się po drodze, czy dobrze zrobiła przyjeżdżając do domu ojca. Od razu wpadła na pomysł, aby zadzwonić do Aleksa. Sięgnęła po telefon, który właśnie się ładował i odpięła kabelek. Wyszukała jego numer i kliknęła opcję "ZADZWOŃ".
Po pierwszym sygnale usłyszała jego głos.
- Halo? - zapytał szczęśliwy, ale z pewną obawą w głosie.
- Jestem w Londynie... - wypowiedziała te słowa bardzo cicho, prawnie niesłyszalnie. Ale wiedziała, że te słowa Aleksa usłyszał by nawet z kosmosu.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem i nutą satysfakcji.
- Tak. Przyjedziesz? Tak za pół godziny. Muszę z tobą porozmawiać, to bardzo ważne.
- Będę na pewno.
                       Zeszła na dół i podeszła do okna, jakby wypatrywała Aleksa już teraz, choć miał przyjechać później. Znając go, pomyślała, to i tak będzie wcześniej. Spojrzała na Ninę, która teraz już sama bawiła się z Noemi i uśmiechnęła się do niej. Zrozumiała, że ona naprawdę kocha jej ojca, i to normalne że chce mieć z nim dziecko. Nagle, wszystko to co myślała wcześniej nabrało innego znaczenia. Chciała aby przynajmniej jej ojciec miał normalną rodzinę i aby ustatkował swoje życie, tak jak on tego chce a nie ona.
- Ładnie ci z dzieckiem - powiedziała i z niechęcią, ale mówiąc bardzo szczerze, dodała: - Jesteś jeszcze bardzo młoda... yyy, to znaczy myślę, że nie chciałabym być jedynaczką do końca życia.
Nina podniosła głowę i popatrzyła na nią swoimi ogromnymi oczami, w których pojawiły się iskierki radości.
- Mówisz poważnie? - Jej ochrypły ale ciepły głos wypełnił pomieszczenie pozytywną atmosferą.
- Jak najbardziej. Jedno dziecko już udało mi się jakoś wychować, nie do końca ale... myślę, że mam na tyle doświadczenia, że mogłabym pomóc - zażartowała.
- Jesteś kochana! - Podniosła się i przytuliła ją. - Już bałam się, że nigdy mnie nie zaakceptujesz.
- Chcę, żebyście byli szczęśliwi. I nic więcej.
Nina zalała się łzami, a Gabriella otarła jej policzka.
Nagle usłyszały warkot auta i puściły się nawzajem.
- Zaprosiłam Aleksa. Nie masz tego za złe?
- Nie, nie. A co z Damonem? Mi możesz powiedzieć.
- Nie zasługuje na niego. Uświadomiłam to sobie za późno. Zresztą Noemi... to się będzie za nią ciągnęło przez całe życie. Kto chciałby mieć dwóch ojców? A przecież Aleks nie odpuści już teraz.
- No tak, racja. Ale wiesz, marnujesz się tutaj... - spojrzała jej prosto w oczy i powiedziała - Zrób jak uważasz, ale wiedz, że twoje miejsce jest tam.
                   
~*~


                           Aleks stanął na środku pokoju wyraźnie zaskoczony całą historią, którą właśnie Gabi mu opowiedziała. Podszedł do niej i ją przytulił, tak jak kiedyś, kiedy byli parą. Gabi to nie odpowiadało, ale odpuściła i dała się przytulić. Usiedli.
- Ale to oznacza, że chcesz ze mną być? - zapytał w końcu.
- Chyba źle mnie zrozumiałeś. Chcę, aby Noemi miała ojca.
- A my? Co z nami? Ja cię nadal kocham...
Jego nagłe wyznanie miłości ją lekko zdziwiło.
- Poczekaj... to, że tu wróciłam nie znaczy, że jesteśmy razem.
- Jak to? Przecież mnie wybrałaś.
- Chodzi o Noemi. Ona nie może mieć dwóch ojców. To wszystko takie popieprzone!
- Ok, spokojnie. - Przytulił ją do ramienia - Damy radę.
                            Po godzinie rozmowy o wszystkim i niczym, Gabriella położyła Noemi spać, a sama poszła robić kolację. Gdy wołała jej tatę, z gabinetu nie doszedł żaden odgłos.
- Nina? - zawołała ją półgłosem.
- Tak? - odezwała się z pokoju gościnnego.
- Gdzie tata?
- Wyszedł kilka minut temu. Nie wiem gdzie.
- Aha, w taki deszcz wyszedł? To nic. Pomożesz mi z kolacją?
Nina właśnie weszła do kuchni i radośnie pokiwała głową.
- Nikusia zasnęła? Jest taka kochana.
- Tak, już śpi. Aleks został z nią.
Nina z lekkim uśmiechem zacisnęła usta.
- Jesteś szczęśliwa? - zapytała prosto z mostu.
- Tak - odpowiedziała bez zastanowienia, czuła, że kłamstwo przychodzi jej bardzo łatwo.
- Chyba, że tak.
                            Nina ścieliła stół białym obrusem, kiedy Gabriella poszła zawołać Aleksa aby zszedł na dół. Po drodze usłyszała dźwięk, który wydawał się jej być nie na miejscu. Odwróciła się w stronę drzwi i zobaczyła uchylającą się klamkę. Podeszła szybko do drzwi, pamiętając, że jej ojca nie ma w domu i w razie czego musiałaby sobie sama dać radę, gdyby to nie był on.

                            Pierwsze co, to zauważyła te oczy. Oczy, które kochała nad życie. Nos, na którym było widać lekkie skrzywienie od starego złamania. I usta, które mogłaby całować wieczność. Ale to wszystko porzuciła, i to całkiem niedawno. Porzuciła jego, miłość swojego życia.
                             A teraz stała i patrzyła na niego. Był cały mokry. Patrzył na nią przez chwilę, a później wykonał gest rękami jakby chciał powiedzieć "nie wpuścisz mnie?". Zza niego wyłonił się jej ojciec.
- Wejdź - powiedziała i gestem ręki zaprosiła Damona do środka nie zwracając uwagi nawet na tatę.
Wszedł nie patrząc jej już w oczy. Patrzył na Aleksa, który właśnie schodził ze schodów.
- Ahaaa - przeciągnął zrezygnowany - Ok, teraz rozumiem, że to jednak był błąd. Mogłaś od razu powiedzieć, że tu chodzi o niego, a nie o dobro Noemi. - Skierował się do wyjścia.
- Nie to wcale nie tak! - Złapała go za rękę.
Aleks wykorzystując sytuację, od razu podbiegł i stanął pomiędzy nimi.
- Zostaw ją - powiedział spokojnie Aleks.
Ale Damon nie nie odpowiedział, jedynie pokręcił głową.
- Spadaj! - nakrzyczała na Aleksa.
- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo - rzucił ze złośliwym śmiechem Damon.
No tak, nie byłby sobą, gdyby nie skomentował, pomyślała Gabi.
- Możemy porozmawiać? - zapytała najbardziej spokojnie jak potrafiła. Jej serce tak mocno biło, że bała się o to czy jej żebra wytrzymają.
- Mamy o czym? - W jego głosie usłyszała lekką ironię.
Złapała go za rękę i pociągnęła na górę do pokoju. Usiadła na łóżku obok śpiącej Noemi i westchnęła.
- Nawet nie wiem jak się tłumaczyć... Co w ogóle powiedzieć.
- A co teraz czujesz? - zapytał, patrząc w jej oczy.
- Teraz? - Schowała twarz w rękach, opierając się o nie - Nic. Pustkę.
- To widzisz, ja czułem to samo, ale jak zobaczyłem Aleksa to tą pustkę wypełniła złość, zazdrość i nie wiem co jeszcze więcej. Nie wiem czemu. Powinienem po prostu zaakceptować twój wybór, ale do cholery jasnej nie potrafię. Rozumiesz? NIE POTRAFIĘ - powiedział mocno akcentując ostatnie słowa.
- Przepraszam za to wszystko, ale nie potrafię opuścić tego miejsca, bardzo tęskniłam za domem i mam dość ukrywania się. Nie na tym życie polega.
- Aha, rozumiem. Nic się nie dzieje. To ja się będę zmywał. - Ruszył do drzwi - Pa.
- Zostań przynajmniej na noc. Wysuszysz się. Proszę.
- Przepraszam, w ogóle nie powinno mnie tu być.
Nie zdążyła nic zrobić, nawet odezwać się. Wyszedł tak szybko jak tylko potrafił.

~*~


                   Schodząc na dół do kuchni, spodziewała się miliona pytań, dziwnych spojrzeń i żalów. Jednak spotkało ją zaskoczenie. Nikt nic się nie odezwał. Adam z Niną jedli późną kolację. Aleksa z nimi nie było, co mogło oznaczać, że sobie poszedł. Cieszyło ją to niezmiernie.
Usiadła obok nich i łzy napłynęły jej do oczu.
- Ty masz talent jednak do komplikowania sobie życia - stwierdził ojciec, patrząc w spaghetti i nawijając makaron na widelec.
                     Gabriella podniosła wzrok i zobaczyła jak Nina uderzyła ojca w bok brzucha, pokazując mu, że to była uwaga bardzo nie taktowna i nie przyjemna, ale Adam nie przejął się tym za bardzo.
- Sądzisz, że będzie teraz pociąg? - zapytała ale Nina od razu pokręciła głową ze smutkiem.

~*~

                      Nie wiedziała czy dobrze robi, ale teraz już ją to nie obchodziło. Miała ze sobą jedną walizkę i nic więcej. Nina bardzo się ucieszyła, że ma możliwość opieki nad dzieckiem. Sądzi, że to nauczy ją wiele i przygotuje do macierzyństwa. Gabi nie chętnie chciała zostawić małą w Londynie ale w końcu przekonała się do tego pomysłu. Teraz siedząc na plaży w południe zastanawiała się, jak powiedzieć Damonowi, że tutaj jest, kocha go i chce go najbardziej na świecie. Miała nawet ochotę to wykrzyczeć na cały głos, ale jednak coś ją powstrzymało.
- Gabi? - usłyszała głos, który był nadzwyczaj zdziwiony. Odwróciła się.
 Dźwignęła się i stała już na nogach. Podniosła brudną od piasku walizkę i ruszyła ku brukowanemu chodnikowi, na którym stał on.
- Jesteś... - powiedział już normalnym tonem.
- Tak, jestem. I już nie będzie tak, żeby mnie nie było.
- To znaczy, że...? - Spojrzał teraz na walizkę. - Zostajesz?
- To znaczy, że nie chcę innego życia. A ty mi to wczoraj uświadomiłeś.
- A Noemi? Chyba nie oddałaś jej Ale... - nie dokończył.
- Nigdy w życiu, Nina chciała się nią zaopiekować, żebyśmy mogli wszystko sobie na spokojnie wytłumaczyć.
- Tu nie ma co już tłumaczyć. Jest ok? - Uśmiechnął się, pierwszy raz od bardzo dawna.
- Tak, jest ok.
Nagle poczuła, że jej walizka wyślizguje się z rąk, a raczej zostaje wyrwana, a ona unosi się w powietrzu. Damon chwycił ją na ramiona i niósł ku wodzie.
- Ej, chyba nie myślisz, że mnie wrzucisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem! - I biegiem wskoczył z nią do morza.
- Wiesz, że jeżeli się zakochane osoby zanurzą w tej wodzie, to będą razem do końca życia?
      I nagle ją oświeciło, przypomniała sobie historie, które opowiadała jej starsza kobieta, na początku jej pobytu w St. Mawes.
- I teraz będę musiała cię znosić do końca świata? - zażartowała, a on z uśmiechem pocałował ją w nos.


Hej :*
Od razu WIELKIE PRZEPRASZAM SIĘ WAM NALEŻY! że z takim opóźnieniem powstał ten ostatni rozdział, ale nie miałam czasu ;/ 
Mam ogromną nadzieje, że choć troszkę Wam się opowiadanie podobało :)
A teraz do następnego! ;*

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział XIX


"Prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci bardziej na szczęściu drugiej osoby, niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz."


- Wyjechała. - John spuścił wzrok i patrzył na równo ułożone kafelki podłogi, gniotąc kartkę papieru.
Damon nagle zamilkł. Jakaś niewidzialna siła ścisnęła jego gardło, na tyle mocno, że nawet jęknięcie nie chciało przejść przez nie.
                         Pobiegł po schodach, skacząc co drugi schodek, a czasem nawet co trzeci. Drewno tak głośno skrzypiało, jakby to ono chciało wyrazić swoje zniesmaczenie. Pomimo tego, że nie widział Gabrielli w ich sypialni, miał nadzieję, że jednak tam będzie siedzieć i czesać swoje długie, brązowe włosy, jak to miała w zwyczaju. Z ogromną siłą naparł na drzwi, które mimowolnie otworzył się same, ponieważ były tylko przyparte. Jego serce biło jak szalone, miał wrażenie, że zaraz wyskoczy z jego piersi, a on padnie na podłogę martwy. Tak właśnie tego teraz chciał, śmierci.
Miał tysiąc myśli na minutę, od razu przypomniały mu się jego ostatnie słowa, jakie powiedział Gabrielli. Nie dał jej żadnej nadziei na to, że mogło by być tak jak przedtem. Po jego policzkach pobiegły samotne łzy. Położył się na łóżku i westchnął. Nagle poczuł coś pod jego głową. Wziął kartkę podpisaną jego imieniem i rozłożył.


Przyjeżdżając tutaj, nawet nie pomyślałabym, że spotkam takiego kogoś jak ty. 
Nie wiń się za to, co ja narobiłam. Pewnie będę tego żałować do końca życia, ale nie mogę znieść tego, że Noemi tęskni za Aleksem. Nawet sam to powiedziałeś. 
Dobrze wiesz, że dla jej dobra poświęcę wszystko...
nawet miłość swojego życia. 


~*~


                           Miała nadzieję, że rano zapyta pani w recepcji, czy Aleks zatrzymał się akurat w tym hotelu, ale Noemi jak na złość rozkrzyczała się na dobre. Nic nie potrafiło jej uspokoić. Szkoda, że nie ma tutaj Damona, pomyślała Gabi, ale zaraz odepchnęła tę myśl, twierdząc, że jest zła.
Kiedy tylko udało jej się uśpić córkę, włożyła ją do nosidełka i zeszła do recepcji. Pani, która siedziała na przepięknym, dużym biurkiem posłała jej sympatyczny uśmieszek i od razu swój wzrok przeniosła na małą.
- Dzień dobry! - powiedziała radosnym tonem - W czym mogę służyć?
- Dzień dobry, chciałabym się dowiedzieć, czy Aleks Wagner jest zarejestrowany w tym hotelu.
- Niestety, nie możemy pani udzielić takiej informacji. - Już nie patrzyła na nią, tylko w komputer.
- Ach - odparła mimowolnie. Nie była zadowolona.
                        Poszła do pokoju, skąd skorzystała z Internetu. Dowiedziała się, że jedynym kursującym pociągiem do Londynu jest dopiero za półtorej godziny, więc pozostało jej czekać. Chwyciła za swój telefon i zobaczyła, że bateria sięgała końca. Szybko wybrała numer taty i przycisnęła lewą słuchawkę.
- Tato, nie mam dużo czasu, wracam do domu. Wyjedz po mnie za cztery godziny.
I bateria padła. Pomyślała, że rozsądniej było zadzwonić do taty, niż pytać Aleksa gdzie się podziewa, i przy tym odpowiadać na jego pytania, co to wszystko ma znaczyć.


~*~


                            Wstał, otrząsł się i poszedł do kuchni. Miał dość jej zapachu, który rozchodził się po ich sypialni. Spoglądnął na Johna, który właśnie poprawiał bukiet białych róż.
- Co zamierzasz zrobić? - spytał niespodziewanie John.
Damon pomyślał.
- Nie wiem, na razie nie wiem nic. Mam ochotę to wszystko rzucić i pojechać za nią, ale chcę uszanować jej decyzję - Nie był przekonany do tego, co właśnie powiedział.
- Wiesz co ja bym zrobił? - powiedział prawie krzycząc - To nie twoja wina, więc goń ją!
- To moja wina, John. Powiedziałem jej za dużo.
- To po prostu jedź i przeproś. Czy nie lepiej rozstać się w zgodzie?
Chwycił kierownicę swojej Hondy, adres już znał.


~*~

                          Patrzyła jak drzewa mijają ją z zwrotną prędkością, jak mknie przez ogromne pola i lasy. Jeszcze tylko kilka minut jazdy dzieliło ją od domu. Widziała już wieżowce, lampy i małe kręte uliczki na obrzeżach miasta, którymi często chodziła jak była dzieckiem. Spojrzała na śpiącą Noemi i uśmiechnęła się. Nigdy nie widziała swojej podobizny w niej, ale teraz dostrzegła, że mają wiele wspólnego. Choćby nawet kształt uszów i oczu. Jedynie miała usta po Aleksie. Brązowe włoski, przypominały malutkie piórka otaczające jej główkę. 
Pociąg zatrzymał się, a ona wychodząc szukała wzrokiem jej taty. Podziękowała w duchu osobie, która wymyśliła nosidełka dla dzieci i ruszyła ku ławeczce. Zobaczyła wyłaniającą się sylwetkę kobiety, która bardzo przypominała Ninę. To była Nina. Podeszła do niej i z uśmiechem przywitała ją i Noemi. 
- Jedziemy, prawda? Cieszymy się, że postanowiłaś nas odwiedzić.
- Zostaję na stałe. 
Nina spojrzała na nią pytającym wzrokiem, ale stwierdziła, że nie będzie zadawać dużo niekoniecznych pytań. Przez całą drogę do domu siedziały w ciszy, żadna z nich nie miała ochoty się odzywać, jedynie czasem Noemi postękiwała. 
- Adam nie mógł przyjechać, musiał zostać dłużej w pracy - rzuciła, jak dojechały już pod dom. 
-Ach, ok - jedynie na tyle mogła się wysilić. Była mocno wkurzona na ojca. 
                         Weszła do domu i od razu ruszyła do swojego pokoju, który nic się nie zmienił. Był taki sam, jak go opuszczała, jakby czekał na nią. Noemi patrzyła na wszystko z wielkim zaciekawieniem, chciała wszystkiego dotknąć. Wyciągała rączki z nosidełka, aby Gabi wzięła ją na ręce. Jednak Gabriella popatrzyła na nią smutnymi oczami i pokręciła oczami, z których popłynęły łzy. Czuła w sobie taką pustkę jak nigdy przedtem. Położyła małą na łóżku, ogrodziła kocami i zaczęła śpiewać, aby szybciej zasnęła. Noemi była bardzo zmęczona podróżą, chociaż praktycznie całą przespała, i dlatego tym razem nie było trudno ją uśpić. Gdy upewniła się, że Noemi jest bezpieczna wyszła z pokoju i poszła do kuchni. Pomimo wczesnej pory robiło się już późno. Przygotowała kolację, kiedy Nina rozpakowywała rzeczy małej i układała je na szafce. Jej tata wszedł do domu i długim uściskiem powitał córkę.
- Jak się masz? Gdzie jest Damon? - zapytał radośnie.
- Jestem tu sama z Noemi - powiedziała chłodnym głosem.
- Damon pozwolił ci samej przyjechać? 
- Nie wie o tym - musiała się przyznać.
- O matko, to dlatego John dzwonił do mnie! A ja nie mogłem odebrać. 
Pokiwała głową.
- Zerwałaś z nim? - zapytał tata.
- Tak, już tam nie wrócę.
- Skrzywdził cię? - jego ton zaczynał przybierać na wadze. 
- Nie, tato! Koniec tych głupich pytań! 
- Przepraszam. - Jedynie tyle usłyszała za sobą.
                        Poszła wziąć prysznic, podczas którego miała aż za dużo czasu na to aby myśleć, jaki popełniła błąd. Przyłożyła ręce do twarzy i nie wytrzymała dłużej. Płakała. Tym razem bardziej niż wcześniej, mocniej. Gdy wyszła spod prysznica, poczuła jakby ktoś delikatnie muskał ją po plecach, tak jak to robił Damon, tyle że to była gorąca para. Popatrzyła w lustro i zobaczyła potargane włosy, smutną twarz i spuchnięte oczy. Gdyby wygląd odzwierciedlał to co czuję, byłabym w ogóle nie widoczna, pocieszyła się w duchu. Ubrała szlafrok i rozczesała mokre włosy. Zeszła do kuchni aby zjeść jej specjał - parówki w ciecie francuskim. Przy stole siedział już jej tata i patrzył na nią z zaciekawieniem. 
- Widzę, że masz masę pytań, ale obiecuję ci, jutro na wszystkie odpowiem. Dziś nie dam rady - wymruczała. 
- Nie musisz, to twoje życie, twoje decyzje. Za twoją namową przeczytałem Harrego Pottera. - Zmienił temat.
- I jak? - podniosła na niego wzrok, wiedziała że lubi książki historyczne i nigdy w życiu nie wziąłby się za fantastykę - Podobała ci się? 
- Nie, to nie mój świat. Tak samo jak ten świat, nie jest twoim światem. - Spojrzał na nią z uśmieszkiem - Może zacytuje zdanie, które najbardziej mi zapadło w głowie: "Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze". I już więcej nic nie mówię. - Znów się uśmiechnął.
                               Wiedziała, co tata chce jej chce powiedzieć. Kocha ją, chciałby mieć ją ciągle obok siebie, ale nawet on zauważył, że tutaj ona jest zwykłym, mizernym ciałem, duszę zostawiła w tamtym domu, w St. Mawes, u boku Damona. 





wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział XVIII


"...Innym rytmem dziś gra muzyka naszych serc..."


Dwa tygodnie później...


                 Aleks stanął w drzwiach i pożegnał się ze wszystkimi. Było mu smutno opuszczać kobietę którą kocha i swoją najpiękniejszą na świecie córkę. Jednak postanowił, że na niego już czas, i została mu nadzieja, że udało mu się przekonać Gabriellę, aby dołączyła do niego i obydwoje pojechali do jej rodzinnego miasta. Gabi tęskniła za Londynem ogromnie, wszyscy o tym wiedzieli. Nawet Damon chciał ją kiedyś zabrać, ale choroba pokrzyżowała ich plany.
                 Gdy żegnał się z Gabriellą, szepnął jej cichutko, że zatrzyma się na noc w hotelu McDorwin'a. Gabriella tylko spojrzała na niego pytająco, i odwróciła głowę, aby ukryć łzy płynące wąską strużką po jej policzku. Damon jedynie podał rękę Aleksowi, jakby od niechcenia, i szybko schował do kieszeni. Ostatnio o niczym innym nie mówił, niż o wyjeździe Aleksa z St. Mawes. Od tego dnia, gdy Aleks wspomniał o wyjeździe, Damon cieszył się niezmiernie, a dziś to już całkowicie ogarnęła go niesamowita euforia. W ogólnie nie rozumiał, co Gabriella mogła widzieć w zadufanym w sobie chłopaku, który na dodatek wprasza się komuś do domu i prosi o zamieszkanie. Cała ta sytuacja zaczynała wydawać się mu żałosna i bez większego sensu. No, oprócz tego, że Noemi miała chwilę aby poznać swojego prawdziwego ojca.
- O czym myślisz? - zapytała Gabi. Damon sprawiał wrażenie złego. - Złościsz się? Przecież powinieneś się cieszyć tak jak przedtem.
- Och robię to cały czas. Ale zastanawiam się, kiedy ta menda jeszcze przyjedzie. - Spojrzał jej w oczy i poszedł do kuchni, aby nie musieć słuchać jej wykładów.
- Nie nazywaj go tak! - nakrzyczała tak głośno, że Noemi rozpłakała się.
- Nie musisz krzyczeć, aby udowodnić mi jak go bronisz - powiedział bez żadnych ale.
- Czy ty słyszysz co ty mówisz? - zapytała.
- A nie zamierzałaś go bronić? No przyznaj się. Zawsze gdy coś powiedziałem na niego, nawet w żartach, ty byłaś jak jego mamusia, która nie pozwoli, aby jej dorosłego ale dziecinnego synka, który sam sobie powinien radzić w życiu, ktoś obrażał.
Gabriella zamilkła. Zdała sobie sprawę, że Damon przez cały czas był o nią cholernie zazdrosny. Bardziej niż myślała.
- Damon, proszę cię. Dajmy sobie już spokój, czy nie może być tak jak było kiedyś? - zapytała ze zniecierpliwieniem w głosie.
- Nie wiem czy będzie jak było. Nawet już nie patrzysz na mnie tak jak wcześniej, a ty to tak mówisz, jakby to było coś prostego - powiedział - Idę pomóc Johnowi. - I wyszedł z domu.
                       Czuła, że łzy zbierają jej się w oczach, ale nie chciała płakać przy Noemi. Cała ta sytuacja ją przerosła. Nie rozumiała dlaczego Damon nie potrafił zrozumieć, że to jej były, a w dodatku ojciec dziecka. Może Aleks miał rację mówiąc, że Damon będzie zły i zazdrosny o każdego chłopaka w jej życiu, i że jest samolubny. Wcale nie chce mojego dobra, bo przecież jakby tak było, cieszyłby się razem z nią i chciałby aby było jak wcześniej.
                        Weszła do pokoju i zastanowiła się chwilę. Czuła zapach perfum Damona, postanowiła zaciągnąć się nim ostatni raz. Rozejrzała się po pokoju i podziękowała sobie w duchu, że nie wzięła tu dużo rzeczy. Działała pod impulsem. Jakby była zaczarowana. Szybko spakowała ubrania swoje i Noemi to dużej walizki i odłożyła ją na swoje miejsce.
Robiło się już ciemno, a John i Damon nie wracali z garażu. Koło godziny 22:30, zadzwoniła po taksówkę, aby przyjechała o północy pod ich dom.
                      Uśpiła już Noemi i leżąc w łóżku pisała liścik do Damona. Litery zamazywały się od łez, tak że nie widziała co pisze. Usłyszała dźwięk otwierających się frontowych drzwi. Pomyślała, że w końcu przyszli do domu. Miała nadzieję, że zjedzą parówki w cieście francuskim jakie im przygotowała i zostawiła na środku stołu. Szybko schowała karteczkę pod poduszkę, a długopis rzuciła na półkę nocną. Popatrzyła jeszcze raz na śpiącą córkę, a później upewniła się, że złożyła wózek. Zamknęła oczy i unieruchomiła się. Po dłuższej chwili Damon wszedł do ich sypialni, nawet nie zauważając, że z półek zniknęły pewne rzeczy. Gabriella czuła jego zapach, który kiedyś tak ją hipnotyzował i przyciągał, a teraz doszła do wniosku, że wszystko między nimi się spaliło. Zaczęła obwiniać siebie, że stała się taka obojętna na jego miłość. Pociekły jej łzy już kolejny raz. Nie mogła dać znaku, że płacze i dlatego schowała głębiej głowę w poduszkę. Nagle przypomniało jej się, że nie naładowała telefonu i ciągnie na resztkach baterii. Zapiekł ją kark, wydawało jej się, że Damon ciągle się gapi na nią. I się nie myliła. Podszedł do niej i dał jej buziaka w czoło, bo tylko ono wystawało spoza poduszki. Nie mogła się po tym pozbierać. Następnie położył się obok, objął ją od tyłu i po kilku minutach usłyszała jej znormalizowany, płynny oddech, który oznaczał, że był zbyt zmęczony i szybciej niż zwykle usnął. Miała cholerne wyrzuty sumienia, że on jest dla niej taki obojętny. Dawała mu tyle czasu nadzieję, a gdy pojawił się Aleks, wszystko, dosłownie wszystko spieprzyła. Na tę myśl, jej gardło skurczyło się do granic możliwości.
                      Usłyszała słodkie i cichutkie pomrukiwanie śpiącego Damona, po czym doszło do niej, że zdrzemnęła się. Szybko spojrzała na zegarek, który wystukiwał 23:55. Oblał ją zimny pot, chociaż było gorąco. Delikatnie i z ogromnym bólem przełożyła rękę jej chłopaka z jej biodra na kołdrę. Dobrze widziała delikatny uśmieszek na twarzy Damona, którego zawsze widziała, gdy przebudzała się. Światło lampki nocnej lekko przedzierało się przez osłonkę, ale pomimo tego, dobrze oświetlało pokój, dlatego Gabi nie musiała tracić baterii telefonu, aby sobie poświecić. Stanęła na nogi, ubrała się w przyszykowane obrania, leżące na krześle. Karteczkę wyciągnęła spod poduszki i położyła na kołdrze po swojej stronie.
                       Znosząc cichutko walizkę za drzwi, już widziała przez szybę, że taksówkarz czeka przed domem.
- Dobry wieczór! Gdzie się to panienka wybiera o tej porze? - zaśmiał się taksówkarz.
- Nie pana sprawa - odparła na tyle chłodno, że już o nic więcej nie zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem.
Położyła kartkę przeznaczoną dla Johna na stole kuchennym. Nie wyobrażała sobie nigdy w życiu opuszczać ten dom pełny miłości, a teraz ucieka z niego jak złodziej. Bagaż i wszystkie potrzebne rzeczy były już włożone do taksówki, zostało jedynie pożegnać się. Uroniła kilka łez wspominając ich wszystkich, ich wspólne kolacje, Juli, grille, zabawy, bal...
Trzymając na rękach śpiącą Noemi opatuloną w koc, weszła do taksówki i już więcej nie obejrzała się za siebie.
                      Jadąc przez ogród, przypomniała sobie jak tu pierwszy raz przyjechała. Ten zapach kwiatów, świeżo pomalowane ławeczki i zapach benzyny. Znowu jej gardło skurczyło się, ale obiecała sobie nie płakać już.
 - Jedziemy do hotelu McDorwin'a.
- Ok - odpowiedział ponuro starszy pan.

~*~


                        Damona obudził dźwięk budzika. Ostre brzmienie jego ulubionej kapeli rockowej wprawiało go zawsze w dobry nastrój. Jeszcze było ciemno, a lampka wyłączyła się po ustalonej wcześniej godzinie czuwania. Kątem oka spostrzegł, że Gabi wstała wcześniej. Pomyślał, że pewnie poszła robić śniadanie, ponieważ słyszał, że ktoś tłukł się w kuchni. Ale Gabi jest zawsze cicha, przypomniał sobie. Zszedł w piżamie do kuchni i widok jaki zobaczył zdziwił go, a raczej zaniepokoił.
- John? - zapytał starszego pana - Co się dzieje? Czemu płaczesz?
Pomyślał, że znowu wspomina Juli, i dlatego płacze. Tylko ta kobieta potrafiła doprowadzić go do łez.
- Juli teraz jest w pięknym miejscu i ty to wiesz, prawda? - zapytał Damon Johna.
- Ciekawe w jakim miejscu jest teraz Gabriella - rzucił ochrypłym głosem, a jej imię powiedział już resztkami sił.
Jego wszystkie zmarszczki wypełniły łzy.



Hejjj :)
Dziś, sama przyznam, dość przygnębiający rozdział. Niestety, ale takie też muszą być :)
Pozdrawiam ;*

                         

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział XVII


"Stara miłość nie rdzewieje, tylko przysparza wielu kłopotów."



                   Rozchyliła ociężałe powieki. W jej myślach krążyły krótkie sceny ze wczorajszej rozmowy z Aleksem, ale jakoś nie mogły się zebrać w całość. Spojrzała na puste miejsce na łóżku obok niej i od razu domyśliła się, że zaspała. Noemi nie było w kołysce, więc szybko się ubrała i zeszła na dół do kuchni. Idąc słyszała, że ktoś brał prysznic w łazience na piętrze, a następnie coraz głośniejszą rozmowę Aleksa z Damonem. Mówili właśnie o regulacji gaźnika w Hondzie Damona, która była jego chlubą. Noemi siedziała na dywanie obok stóp Damona.
- Hej - odezwała się.
- Cześć - odpowiedzieli zgodnie. Spojrzała na córkę.
- Jadła już? - zapytała jakby od niechcenia.
- Karmiłem ją już. Wypiła całą butelkę - rzucił Damon i powrócił do rozmowy z Aleksem.
- Aha - tylko tak potrafiła skwitować ich obojętność na jej osobę.
Zjadła śniadanie i wymknęła z domu na chwilę, mając pewność, że Noemi jest przy Damonie. I Aleksie. Usiadła na schodku, przy werandzie, gdzie wczoraj, a raczej już dziś przeżyła straszny szok.
                     Poczuła w sobie dziwną pustkę, poczucie współczucia i smutku. Gdy przedtem patrzyła na bawiącego się Aleksa z Noemi, zrozumiała, że popełniła ogromny błąd nie mówiąc mu o córce. Mogła zadzwonić i wytłumaczyć swoją nieobecność i powód wyjazdu. Ale z drugiej strony, nie poznałaby Damona i już zapewne nigdy by z nim nie była. Dopadły ją wyrzuty sumienia.
Usłyszała skrzypienie drzwi wejściowych i odwróciła się, aby spojrzeć kto postanowił się nią zainteresować.
- Nawet nie myślałem, że jest tak bardzo do ciebie podobna - powiedział Aleks i usiadł obok niej, biorąc Noemi na kolana. Dziewczynce podobał się jej "nowy" tata.
- Oby nie miała takiego życia jak ja - szybko odpowiedziałam.
- Jest śliczna - powiedział z wielką czułością. Jego słowa przypominały jej, kiedy to Damon zobaczył pierwszy raz Noemi.
- Tak... śliczna - Oczekiwała tego, że zaraz zacznie prawić jej morały.
- Wczoraj chyba obydwoje byliśmy zbyt zszokowani, nie sądzisz? - Popatrzył na nią badawczo.
- Ach, tak. Też tak myślę - Wyrwała się z zamyśleń.
- I co zrobimy? - zapytał i lekko uśmiechnął się.
- Chciałabym abyś chwilę tu został, nie dla mnie ale dla Noemi. Chcę, aby znała swojego ojca. Myślę, że to dobre rozwiązanie. Teraz są wakacje, ja idę do szkoły od września, a jej przyda się prawdziwy ojciec...
- Aha. - Damon stanął jak wryty i odwrócił się.
- Ej czekaj! - zawołała za nim Gabi - Przecież wiesz o co mi chodziło! - oburzyła się.
- No to chyba nie wiem - powiedział, patrząc jej prosto w twarz.
Tym razem to Gabriellę zamurowało. Nienawidziła tego uczucia, gdy brakowało jej słów.
- Ty jesteś jej tatą przecież, i o tym obydwoje wiemy, ale Aleks też musi z nią przebywać! - wykrzyczała na cały dom.
Damon wyszedł z domu, mijając Aleksa z Noemi. Gabriella widziała, że wszedł do garażu, gdzie od rana koczował John. Do jej oczu napłynęły łzy.
- Zobaczysz, będzie dobrze... - podszedł Aleks i przytulił ją, trzymając na rękach małą.
Poczuła niezwykłą energię, które napłynęła od jej przyjaciela.
- Mam taką nadzieję - skomentowała patrząc w stronę garażu.
- Idziemy może na mały spacerek? - zapytał znienacka.
- Tata i Nina chyba już wstali, to zostawimy im Noemi i możemy iść.
Weszli do domu i zobaczyli ich śmiejących się.
- Ooo słońce, co taka bez humoru jesteś? - zapytał Adam.
- Ja? - udała zdziwioną - Coś ty. Mam prośbę, czy zajęlibyście się Noemi tak... - Zamyśliła się - Przez godzinę?
- Jasne, że tak! - powiedziała radośnie Nina.


~*~

- Nie chcę żebyście się kłócili przeze mnie. - Niespodziewanie wskoczył na ławkę i pociągnął Gabi za sobą.
- To nie twoja wina - próbowała mu wmówić. Pokiwała palcem grożąc.
               Letni ciepły wiaterek otulał jej ciało. Brązowe włosy latały na wszystkie strony świata tworząc aureolę. Gabriella czuła się dobrze, gdy Aleks o wszystko tak dbał. Wydawał się być jeszcze bardziej męski niż rok wcześniej. Natychmiast pomyślała o wściekłym Damonie i czar męstwa oraz niesamowitej urody jej byłego chłopaka minął.
- Zaraz będziemy musieli wracać - stwierdziła, patrząc na telefon.
- Już? - Aleks zrobił zdziwioną minę, jakby oczekiwał czegoś więcej.
- Chyba tak... - przeciągnęła się.
               Gabriella zauważyła, że Aleks ciągle się jej przygląda z zaciekawieniem. Zastanawiała się, czy on nadal tak naprawdę i głęboko ją kocha. Te myśli po jedno cieszyły ją, ale z drugiej strony przerażały. Przecież ona ma chłopaka, którego kocha. Czy to możliwe, że mogłaby kochać dwóch facetów?


Cześć :)
Przepraszam za opóźnienie i jeszcze taki króciutki(!) rozdział, ale przygotowania do 18 trwają. Jutro nadejdzie ten wyczekiwany dzień ;D Miłego czytania! 



poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział XVI


"Trudno zapomnieć o kimś, kto dał tyle do zapamiętania"


                              Cichutko zamknęła za sobą drzwi, aby nikt nie usłyszał. Nawet nie wiedziała kiedy, przyjęła bukiet kwiatów, a nawet się nie przywitała. Zrobiło jej się głupio.
- Cześć. - Uśmiechnął się nonszalancko.
Nie widziała jego uśmiechu przez ponad rok, okazał się być jeszcze bardziej męski.
- Hej - powiedziała niepewnie - Jak tu dotarłeś? Skąd wiedziałeś? - Od razu zasypała go pytaniami.
- A może mnie zaprosisz do środka? - zapytał patrząc jej prosto w oczy, co ją bardzo peszyło.
- Nie mogę, to znaczy... nie teraz. Odpowiesz mi w końcu?
- No wiesz... - zawahał się.
- Aha, już wiem. Idzie się domyślić, że pewnie jechałeś za moim tatą. - Już miała ochotę odepchnąć go, rzucić bukietem i wejść do środka.
- Ej poczekaj - zawołał gdy widział, że chce go zostawić - Chciałem cię tylko zobaczyć.
- I zobaczyłeś! - Prawie nakrzyczała na niego.
Nagle przez otworzone okno wydobył się głośny płacz dziecka. Gabriella zamarła, gdy zobaczyła pytający wyraz twarzy Aleksa.
- Muszę wracać, opiekuję się małym dzieckiem - dopiero po tym zdaniu zrozumiała jaką palnęła gafę.
- O pierwszej w nocy i u ciebie w domu? - zapytał z ironią.
- Zaraz przyjedzie jej matka - postanowiła dalej brnąć w to bagno - Coś w tym złego?
- Nie, oczywiście, że nie. Chodzi o to, że nie mam gdzie przenocować, a najbliższy hotel jest 30 kilometrów stąd.
- Może ktoś przyjmie cię pod dach - powiedziała bardzo szybko - Ja muszę wracać.
- Mogę na jedną noc? - zapytał skruszonym tonem.
Zapadła chwila ciszy.
- Wiesz, tu jest małe dziecko i ono płacze co jakiś czas i myślę, że to by ci przeszkadzało.
Chciała go przenocować, powodów znalazłaby mnóstwo, ale co by się stało, gdyby poznał prawdę - zapytała się w duchu.
Nagle drzwi się otworzyły, a za nimi ukazał się Damon, ubrany w czarny top i szare dresy.
- Cześć - powiedział i pewnym ruchem podał Aleksowi rękę - Damon.
- Aleks - odpowiedział równie pewnie i dumnie, co nie spodobało się Damonowi.
- Znacie się? - Zapytał, gdy zobaczył kwiaty. Częściowo zakrył ciało Gabrielli, ale nadal był skierowany twarzą do niej.
- Tak, byliśmy kiedyś parą - odpowiedział chłopak - Miałbym prośbę, czy moglibyście mnie przenocować? Najbliższy hotel jest godzinę jazdy stąd. I jeszcze te żwirowe drogi...
- To niestety nie Londyn, jak zauważyłeś - wtrąciła specjalnie, aby Damon wiedział, że Aleks nie jest tu mile widziany.
- Ok. Sama położysz małą, czy ja mam to zrobić? Nie chce zasypiać - zapytał ciszej Gabi.
Aleks zrobił zaskoczoną minę i czekał na wyjaśnienia.
- A... to pewnie matka "małej" się spóźni, nieprawdaż? Skoro już kładziecie ją spać - powiedział sarkastycznie.
- Och, Aleks. Proszę cię, kiedy indziej.
- Znowu mnie zbywasz? - zapytał.
- Ej, ej! Ktoś powie mi o co wam chodzi? - zapytał rozgniewany już Damon. Nienawidził tajemnic.
Gabriella zdobyła się na odwagę.
- Noemi, to jego córka... - powiedziała prawie szeptem.
Damon popatrzył na nią kompletnie zaskoczonym wzrokiem, ale to nic w porównaniu do reakcji Aleksa, który musiał przytrzymać się barierki tarasu. Stali wszyscy w ciszy, nikt nawet nie miał ochoty się odezwać, a już na pewno nie Damon.
- Bardzo w porę się dowiedziałem - stwierdził Aleks. Jego oczy wyraźnie pociemniały ze złości, a kości szczęki zacisnęły się mocniej.
- Przepraszam, chciałam ci powiedzieć wtedy gdy...
- W pubie? - zapytał nagle i zakrył lewą dłonią usta - A ja z tobą zerwałem...
- No, to wy chyba macie dużo do obgadania - Damon przewrócił oczami - Niech zostanie na noc.
Gabriella wiedziała, że wypowiedzenie tych słów musiało bardzo dużo go kosztować, gdyż był bardzo zazdrosny.
- Dzięki - rzucił Aleks i poklepał go po ramieniu jak najlepszego przyjaciela.
                   Weszli do domu w ciszy. Tata z Niną spali już dawno, John również. Mieli chwilę czasu aby porozmawiać. Gabriella zaprosiła go do salonu, będąc miła, ale i tak wiedziała, że za dużo złych rzeczy zrobiła.
- Ile ma miesięcy? Noemi ma na imię? - zapytał wpatrzony w ścianę. Był blady i bardzo zdenerwowany, co nie dziwiło Gabrielli.
Gabriella potaknęła.
- Teraz kończy pięć miesięcy.
Do kuchni wszedł Damon, a za nim Leo.
- Zrobić wam herbatę? Albo może od razu kawę? - rzucił ironicznie.
- Nie dzięki - odezwała się Gabi, ale Damon już wstawił wodę.
- Nie krępujcie się - rzucił i stanął obok blatu kuchennego.
- Mogę ją zobaczyć? Pomimo wszystko powinnaś mi powiedzieć. To nie jest prosta sprawa wychować dziecko.
- Kiedy? - powiedziała oburzona - Wtedy gdy całowałeś się z Eleną?
- Uuuu nie ładnie - skomentował Damon - Jeden do zera dla Gabi.
- Damon... - popatrzyła na niego, a chłopak odwrócił się i zalał herbatę.
- Później dzwoniłem, chciałem cię odwiedzić, a ty wiedząc że jestem ojcem dziecka, nie tylko zataiłaś że jesteś w ciąży, to jeszcze olałaś mnie z góry na dół. A później kolejne kłamstwo...
- Ja wiem, ale rozumiesz, wtedy miałam wszystko na głowie. Śmierć mamy, później koniec szkoły, a później jeszcze to. - Schował twarz w rękach.
Damon postawił im gorące herbaty przed nimi na stole i poszedł do ich pokoju.
- Przepraszam - wycedziła Gabi.
- Myślałaś, że nigdy się nie dowiem? Przecież ja też muszę wychować je.
To pytanie zwaliło ją z nóg. Nigdy w życiu nie przypuszczała, że tak bardzo go to zaboli. Próbowała sobie wmawiać jako zranioną męską dumę. Jego słowa udowodniły to, że bardzo go zraniła, a ona zaczęła mieć coraz większe wyrzuty sumienia.
- Ja z Damonem dobrze sobie radzimy.
- Ale on wychowuje je, nie ja. Rozumiesz? - szepty przerodziły się prawie w krzyki.
- Jeśli chcesz możesz zostać i pobyć z nią chwile... więcej nie mogę zaproponować.
- To jest żałosne - skomentował - Przez tyle czasu okłamywać mnie, a teraz tylko tyle możesz zaproponować?
Jej serce podskoczyło tak bardzo, że o mało nie dostała palpitacji.
- Dobrze, ok. Pogadam z Damonem o tym, dobrze? - Popłynęły jej łzy.
- Nie płacz, bo teraz już mnie nie zbędziesz tak łatwo. Dobrze wiesz, że ja przez cały ten czas kochałem cię i nadal to robię, jak jakiś idiota.
- Możemy jutro dokończyć rozmowę? Jestem bardzo zmęczona.
- Jasne...
                     Zaprowadziła go do jednego z pustych pokoi dla gości i pożegnała się życząc dobrej nocy. Gdy szła do jej sypialni, w której czekała ją kolejna niemiła rozmowa z Damonem, nie miała chęci żyć. Wszystko zwaliło jej się na jeden dzień. A najgorsze było to, że to wszystko była jej wina. Zdawała sobie sprawę, jak teraz Aleks musi cierpieć. Przyjechał do swojej byłej, aby w końcu ją zobaczyć, a przy okazji dowiedział się, że ma pięciomiesięczną córeczkę. Wyznanie miłości przez niego, również ją zabolało. Może czuła do niego sentyment, ale to nie było aż tak mocne uczucie, jakim darzyła go kiedyś.
Powoli otworzyła skrzypiące drzwi i zobaczyła Damona pijącego whisky.
- Pijesz? - zapytała ze zdziwieniem, ponieważ od czasu gdy byli razem Damon rzadko kiedy pił.
- A wolałaś żebym słuchał waszej rozmowy o tym "dlaczego mu nie powiedziałaś o dziecku"? - ostatnie słowa wypowiedział jakby nimi gardził.
- Ale to nie jest tak. Starałam się, chciałam żeby wiedział.
- Dobra, nie mam ochoty już słuchać twoich tłumaczeń. To jest zbędne.
Gabriella postanowiła już nic więcej nie mówić. Ustawiła budzik na godzinę 6, od razu obliczając, że będzie spała jedynie dwie godziny.


środa, 29 lipca 2015

Rozdział XV


" Prawda jest taka, że to ciosy od życia i bolesne doświadczenia pomagają nam dorosnąć. "


                    Nazajutrz był dzień totalnego sprzątania domu. Noemi pozostawiła pod opieką Damona. Miała co do tego pewne obiekcje ale widziała, że bardzo dobrze opiekuje się małą, i coraz więcej czasu spędzają razem. Nie przeszkadzało jej to, a wręcz cieszyła się. Zawsze to więcej miała czasu dla siebie, swojej przyjaciółki i taty. Ostatnio, podczas wizyty jej ojca Adama dowiedziała się, że jest on w związku z Niną, przyjaciółką jej matki. Ta wiadomość oczywiście zszokowała ją bardzo, ale po dłuższym namyśle postanowiła nie robić z tym więcej problemów. Chciała jedynie szczęścia dla ojca. Jako, że dziś zaprosiła ich oboje na kolację, cały dom błyszczał. Pół dnia porządnego sprzątania wszystkim dał się we znaki. John miał dużo pracy przy kozach, więc jemu postanowiła nie zaprzątać głowy, ale za to Damon był wykończony sprzątaniem i bawieniem Noemi. Mała rosła jak na drożdżach, nie wyglądała na pięciomiesięczne dziecko. W tym wieku, dzieci zazwyczaj uczą się raczkować, a ona już wszędzie chciałaby być, gdyby nie to, że nie potrafi jeszcze sama stanąć na nogi. Miała dość już sprzątania, więc postanowiła że pójdzie na spacer z małą. Wsadziła ją do wózka i uciekła z domu na pół godziny. Spacer okazał się być bardzo dobrym pomysłem.
Gdy wróciła zabrała się za przygotowanie obiadu.
- Zobaczysz, będzie dobrze - powiedział Damon i położył małą w nosidełku.
- Nie jestem tego pewna. Wiem, że on zasługuje na drugą kobietę, ale nie rozumiem dlaczego Nina. Przecież ona była przyjaciółką mamy.
- Może obydwoje bardzo przeżyli jej odejście i ten ból ich w jakiś sposób połączył? - puścił do niej oczko, wspominając ich czasy, gdy spotkali się na pogrzebie Juli.
- Ach, no dobra, wygrałeś. Postaram się być tak bardzo miła, na ile będę potrafiła.
- Tylko się nie pobijcie. - Damon parsknął śmiechem.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. Mówiłam, że będę miła, a nie ją biła.
- U ciebie to w sumie bez różnicy. O mało mnie kubkiem nie zabiłaś, a próbowałaś być miła - odwrócił się aby nie widzieć jej złej miny.
- Nie denerwuj mnie, bo znowu dostaniesz! - uśmiechnęła się.
Damon podniósł ręce jakby w swojej obronie.
- Ok, ok. Wierzę ci teraz - podszedł i pocałował ją w policzek.


~*~


                     Stół już był pięknie nakryty. Bukiet białych róż, przypominający o Juli, stał na środku w ozdobnym wazonie. Talerze były idealnie nakryte, tak jak zawsze jej tata lubił. Po całym domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. Zawołała Damona, który zaraz przyszedł z małą na rękach. Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się Adam z Niną, którzy byli bardzo elegancko ubrani. Przywitali się miło, wyściskali  i zaprosili do środka.
- Powiem szczerze, że gdy byłem tu ostatni raz w zimie, to nie było tu tak ładnie, jak jest dziś - zaśmiał się.
- Och - odparła, jedynie na tyle było ją stać. Jej tata chyba nie miał humoru, albo tak samo jak ona był zdenerwowany.
- O, jest moja ukochana Noemi - powiedział i wyciągnął do małej ręce.
                      Damon oddał Adamowi Noemi i gestem zaprosił do salonu. Nina była zachwycona wystrojem domu, choć przyznała, że na początku wydawało się jej, że jest ciemny i mroczny, a taki efekt dawały antyczne, ale eleganckie drewniane meble. Juli bardzo lubiła ciemne kolory, dlatego też dom tak wyglądał, a że mieszkańcami byli również starsi faceci, im to nie przeszkadzało, a wręcz pasowało. Gabi poszła do kuchni, zostawiając Damona i Johna samego z jej tatą i jego nową dziewczyną, która co jakiś czas pytała się, czy może w czymś pomóc. Widziała, że Nina chce jej się jak najbardziej przypodobać, ale jakoś nadal czuła małą odrazę co do ich związku. Z drugiej strony, martwił ją fakt, że tata tak szybko zapomniał o mamie. Ale to był jego wybór, a ona postanowiła więcej się tym nie zadręczać i dać spokój Ninie. Usłyszała za sobą kroki.
- Nie gap się tak na nią - powiedział Damon, z tym jego dziwnym uśmieszkiem.
- Nie gapie się - obruszyła się Gabi.
- Nie wcale, widać, jak patrzysz,
- Och daj spokój, nie mam jej nic za złe. - Posłała mu uśmiech.
Zrozumiał sarkazm, ale Gabi widziała w jego oczach, żeby lepiej była spokojna.
Wzięła półmisek z wędlinami i poszła do salonu.
- Wszystko jest takie pyszne! Sama robiłaś kolację? - zapytała Nina.
- To również zasługa Damona. Jest dobry w kuchni - popatrzyła na swojego chłopaka i uśmiechnęła się.
- Ale wypiękniałaś. Jesteś teraz bardzo podobna do matki - wspomniał ojciec, patrząc na nią swoimi niebieskimi oczami.
- Również to zauważyłam - wtrąciła Nina.
- Dziękuję wam - odpowiedziała lekko speszona, po wspomnieniu o mamie.
Zastanawiała się czy Ninie właśnie nie jest głupio słuchać o byłej kobiecie jej obecnego partnera.
- Noemi już jest taka duża! A jak się lubi bawić - powiedział pieszczotliwie Adam.
- Och tak, zajmuje cały nasz wolny czas - powiedział Damon.
John na początku jeszcze rozmawiał, opowiadał o farmie i o kozach, ale w pewnym momencie zamilkł i siedział jedynie po to aby swoim odejściem nie wzbudzić sensacji.Gabi postanowiła dać mu spokój, widziała że jest bardzo zmęczony.
- John, może położysz się? Powoli zasypiasz nad stołem - zauważyła. Spojrzała na zegar, który właśnie wybijał 23.00.
- Tak, chyba się położę - popatrzył na nią z uśmieszkiem wdzięczności.
Wstał, pożegnał się grzecznie jak na niego przystało i oddalił się do swojego pokoju.
                       Gabriella poszła jego śladem zabierając małą aby ją uśpić. Gdy wróciła, zobaczyła, że Damon idealnie dogaduje się z jej tatą i Niną, co ją szczerze ucieszyło. Przynajmniej teraz tata nie będzie miał żadnych zarzuceń, co do mojego obecnego partnera, pomyślała z radością. Patrzyła na nich jeszcze przez chwilę, po czym dołączyła do stołu. Skakali z tematu na temat, mogłoby się wydawać, że już wszystko zostało obgadane, ale jednak nie. Został temat tabu, czyli szkoła i przyszłość Gabrielli. Próbowała tłumaczyć, że tutaj ma dobrą szkołę, i żyje jej się dobrze, ale ojciec upierał się aby przeprowadzili się do Londynu. Gabriella nie chciała się kłócić, ale zaczynała ją denerwować ta rozmowa. Było już coś po godzinie pierwszej, i wszyscy zaczynali być zmęczeni.
Gabriella pokazała gościom gdzie są łazienki, a następnie poszli do pokoju specjalnie przygotowanego dla nich. Damon właśnie brał prysznic, Gabi miała wskoczyć zaraz za nim. Usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Poszła i odruchowo wyjrzała przez wizjer, ale niestety nikogo nie zobaczyła. Jestem geniuszem, pomyślała. Lekko uchyliła drzwi, aby zapytać kto tam jest. Zamiast odpowiedzi, zobaczyła bukiet tulipanów i jego.



Hej, hej :)
Pisałam wcześniej że nie będzie mnie do 1 sierpnia, ale znalazłam troszkę czasu i napisałam kolejny rozdział, który, mam nadzieję przypadnie Wam do gustu. :)
Chciałabym dowiedzieć się (z czystej ciekawości) ile osób czyta moje opowiadanie, także BARDZO prosiłabym o komentarz. Może być z konta google, lub z anonima, mi to nie przeszkadza :)

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XIV


"Kiedy życie daje ci sto powodów do płaczu, pokaż mu że masz tysiąc powodów do radości."


Dwa miesiące później


                        Gabriella wcześnie wstała by przygotować śniadanie dla Johna, Noemi i Damona. Sprytnie wyślizgnęła się spod ramienia chłopaka, ubrała swoje niebieskie bamboszki i pobiegła po schodach na dół. Byli parą od dwóch miesięcy, a jej wydawało się jakby całe życie. Całkowicie zapomniała o miłości do Aleksa, chociaż rozmawiali przynajmniej raz na tydzień, a on ciągle zapewniał ją o jego niegasnących uczuciach do niej. Oczywiście, Damon nic o tym nie wiedział. Stwierdziła, że lepiej będzie gdy nie wspomni o tym. 
- Cześć kochanie! - mruknął Damon, jednocześnie obejmując ją od tyłu - Jak spałaś?
- Och okropnie, wszystko mnie boli - zaśmiała się, gdy zobaczyła przerażoną minę Damona - Żartuję, głupku! - Odwróciła się i pocałowała go. - A teraz marsz po małą. 
- Już, już, pani generał! - zasalutował jej, gdy wychodził z kuchni. 
Leo łasił się koło nóg, wyraźnie zdegustowany, że jeszcze nie dostał jedzenia z puszki. 
- Najpierw Noemi niech zje! - nakrzyczała na niego. 
Olbrzymi kot fuknął na nią i poszedł na swoje legowisko znajdujące się pod stołem. Przez cały czas bacznie obserwował Gabę, czy aby nie szykuje mu jedzenia. 
Odwróciła się gdy usłyszała krzyk Noemi.
- Córuś! - powitała ją i dała buziaka. 
Od razu do myśli jej przyszło, że Damonowi bardzo pasuje dziecko, a co lepsze, wychowywanie i ojcowanie cudzemu dziecku, bardzo dobrze idzie. Rozpromieniła się, że aż poczuła wypieki na policzkach.
- Jezu! Ty się zaczerwieniłaś! - zaśmiał się Damon - Pierwszy raz.
- Och nie pierwszy, nie przesadzaj. Ej, co zrobiłeś kotu, że taki humorzasty dziś? - Skierowała palcem na kota, który patrzył na nią jakby chciał ją zadrapać na śmierć.
- Przestań! On jest taki kochany, nie widzisz tego? Tej iskry radości? - zaśmiał się.
- Chyba gdzieś bardzo daleko. Nie dałeś mu wczoraj jeść wieczorem, prawda? - zapytała z nutą złości w głosie.
- Rozgryzłaś mnie. Poczekaj ja mu zrobię jedzenie. - Zasłonił twarz ze śmiechu.
- Biedny kot głoduje, a ty się śmiejesz. - Zrobiła smutną minę. 
                              Gdy już nakarmiła Noemi, do kuchni wszedł John. Od czasu pogrzebu nie potrafi odnaleźć się w świecie. Ciągle chodzi smutny i markotny, a radość daje mu tylko rodzina. Wcale to nie dziwi Gabrielli, chociaż gdy przypomniała sobie jak ona odebrała śmierć matki, stwierdziła, że zniosła to lepiej. Główną przyczyną tego, była informacja o tym, że jest w ciąży. Wtedy odebrała to jak najgorsze zmartwienie, nawet myślała aby po porodzie oddać to dziecko, ale gdy pierwszy raz ujrzała czarne oczy Noemi, od razu te myśli uciekły i nigdy więcej nie powróciły. 
- Może pójdziemy na jakiś spacer? - zawołał Damon z jego pokoju, gdzie się przebierał.
- Może po południu? Teraz zajmę się obiadem, a później uśpię Noemi. - Odwróciła się w stronę Johna - Zostałbyś z nią, czy masz inne plany? 
- Zostanę, zostanę. Będziemy się dobrze bawić, no nie? - zapytał małą i potrząsnął jej pulchniutką nóżką. 
- Damon? - zawołała - Jednak dziś nie pójdziemy, w poniedziałek zaczynam przecież szkołę...Musimy pojechać po książki, zeszyty... Boże czuję się jakbym wracała do podstawówki.
                           W odpowiedzi usłyszała jedynie śmiech Damona. John wziął małą na ręce i poszedł na pole, pokazać jej kozy, które bardzo przypadły jej do gustu. Nagle poczuła wibrujący telefon. Dzwonił Aleks.
- Cześć! Co tam u ciebie? - zapytała wesołym tonem Gabi.
- Hej, a no wiesz dużo nowych rzeczy. Nie dzwoniłem przez ostatnie dwa dni, bo byłem u ciotki w Chorwacji. Było świetnie, ale teraz to już w domu jestem i rozumiesz... nudzi mi się strasznie. Może przyjedziesz kiedyś? Bo tak dawno cię nie widziałem... Jeżeli ja nie wiem gdzie ty jesteś, BO TO WIELKA TAJEMNICA, to ty nas odwiedź. Becky często do ciebie jeździ.. a ja? Przecież jestem twoim przyjacielem, niestety...
- Aleks, tak będzie lepiej jak jest. Przyjadę kiedy będę chciała, a tutaj jest mi bardzo dobrze. - Zobaczyła przez okno, że John wraca do domu, bo Noemi rozpłakała się na dobre. - Muszę kończyć.
- Właśnie widzę jak ci na naszej przyjaźni zależy, po prostu powiedz szczerze, że masz mnie w dupie. 
- Aleks proszę cię! Ty wiesz co ty w ogóle mówisz? - powiedziała mocno wkurzona. 
- Dobrze wiem. Co to za dziecko, co tak ryczy? - zapytał znikąd. 
Gabriella miała nadzieję, że nie usłyszy, gdyż John zaraz zabrał ją na górę. 
- Ale, że co? Weź proszę cię, daj spokój. 
- Ja mam dać spokój? Zbywasz mnie cały czas. Jeżeli nie masz ochoty gadać albo się spotkać to po prostu powiedz. 
- Ja cię lubię, i tylko lubię, Nie chcę abyś robił mi tu jakieś wyrzuty, bo dobrze wiesz, że już nigdy nie będziemy razem... - Poleciał jej łzy.
               Nastała chwila ciszy. Słyszała jedynie cichy odgłos oddechu Aleksa. Zaczęła mu współczuć, bo on naprawdę ją kochał, a ona go okłamała i w dodatku dała do zrozumienia, że nie zależy jej na nim, co było nie prawdą. Kochała Damona, ale uczucie i sentyment do Aleksa pozostał. 




Cześć! :)
Dziś bardzo króciutko, ponieważ jest taka piękna pogoda, że nie mam ochoty nawet siedzieć przed komputerem :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Pozdrawiam :*

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział XIII


"Wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to aby się nie rozpłakać"



                      Westchnęła i rozejrzała się dookoła. Ludzie mieli smutne i przejęte twarze, niektórzy bez żadnego wyrazu. Mężczyźni w czarnych garniturach patrzyli głównie na trawę, zaś kobiety z wielkim przejęciem obserwowały każdy ruch pastora odprawiającego mszę. Jest ostatnią, pożegnalną mszę.
Wsłuchiwała się w słowa pastora, który pięknie opowiadał o ich znajomości, o uczuciach, które Juli rozsiewała wokół siebie. Wyobrażała sobie ból tych wszystkich osób, które znały ją od dawna. A ona pomimo tego, że była tylko chwilą w jej życiu, pokochała ją jak własną matkę.
                      Niebo pociemniało na tyle, że ludzie ze strachem w oczach, patrzyli raz za razem czy aby przypadkiem deszcz nie zepsuje ceremonii. Gabriellę nie obchodziło to. Stała, trzymając w jednej ręce rączkę od wózka Noemi, a w drugiej bukiet ulubionych kwiatów Juli - białych róż. Zawsze kiedy wiatr rzucił jej zapach róż, przypominała sobie o pewnym dniu kiedy to siedziały w ogrodzie na huśtawce i śmiały się. Było wtedy tak beztrosko, że Gabriella zrobiłaby wszystko aby wrócić do przeszłości.
                      John właśnie skończył przemówienie i spojrzał na Gabriellę. W St. Mawes był zwyczaj, kiedy ktoś bliski umrze, powinno się powiedzieć o nim kilka słów, lub napisać to na kartce i włożyć do trumny. Gabi miała przygotowaną kartkę z trzema słowami. Nie chciała przemawiać, gdyż czuła, że nie da rady tak jak na pogrzebie jej matki. Ale tym razem czuła, że musi. Tym razem w głowie nie miała żadnych scenariuszy. John podał jej mikrofon, a Gabriella oddała mu Noemi. Zawahała się.
- Kompletnie nie wiem co powiedzieć - szepnęła mu do ucha.
- Nie staraj się, powiedz od serca - doradził jej.
Popatrzyła na tłum i zaczęła.
- Ten kto mnie zna, wie że zawsze mam coś do powiedzenia, nigdy nie daję za wygraną... Ale kiedy trzy dni temu dowiedziałam się o śmierci Juli, nie odzywałam się przez cały następny dzień. Nie dlatego, że byłam załamana, tylko zwyczajnie wspominałam. Tak szczerze to śmierć nie powinna zabierać nam takiej osoby, ale na to już nie mamy wpływu. Wiem, że choroba była dla niej okropna i bezlitosna, każdego dnia cierpiała coraz bardziej, a ja patrzyłam jak kolejna osoba z mojego życia odchodzi... - zrobiła przerwę, by otrzeć samotną łzę - Trzy dni temu straciłam drugą mamę. Bardzo mi jej brakuje, ale wiem też, że to co się stało to było lepsze wyjście, niż życie z nieustającym bólem.
Oddała mikrofon i zeszła ze schodka. Wiele ludzi patrzyło na nią ze zdziwieniem. Od razu pomyślała, że woleliby usłyszeć stek pocieszeń, które i tak zdadzą się na nic.
                        John oddał jej Noemi na ręce i poklepał w ramię pokrzepiająco. Poczuła, że taki niewinny gest pocieszył ją wystarczająco, by żyć dalej i uwierzyć w swoje słowa wypowiedziane przed chwilą. Popatrzyła na małą i uśmiechnęła się do niej, aby rozluźnić napiętą pomiędzy nimi atmosferę. Zebrało jej się na płacz, kiedy pomyślała o Damonie, który nawet nie miał możliwości się z nią pożegnać. Cała złość na niego, że wyjechał, przeszła jej. Nie lubiła rozpamiętywać bólu, to nie leżało w jej charakterze. Nawet to ona zdeklarowała się zadzwonić do niego, aby poinformować o złym stanie Juli. Niestety później Juli odeszła, a ona przestała się odzywać. Podobno John dodzwonił się do niego. Damon obiecywał, że przyjedzie. Jednak kłamał, pomyślała Gabriella, stojąc przy grobie. Ludzi było coraz mniej, wszyscy po pogrzebie zmywali się w zastraszającym tempie. Nie obejrzała się, a została sama z Noemi na rękach i wózkiem nieopodal. John musiał iść załatwić pewne sprawy formalne, i takim sposobem została sama.
                       Już nawet nie płakała, uspokoiła się i przysięgła Juli, że zajmie się Johnem i Noemi jak najlepiej potrafi. Wtedy spadła na nią kropla deszczu, i zaraz kolejna. Poczuła rękę na swojej talii i wydawało jej się, że to John.
- Witaj, Gabi - powiedział Damon.
Odwróciła się i spojrzała na niego zdezorientowana.
- Jesteś? - zapytała cicho, jakby siebie - Myślałam, że cię już nie będzie...
- Musiałem się z nią pożegnać. - Popatrzył na nią smutnymi oczami i przeniósł je na Noemi. - Jest piękna. Jak ją nazwałaś?
- Noemi.
- Przepraszam, że cię zostawiłem. Ale jak sobie przypomnę...
- Zacznijmy od nowa, jakby nic się nie stało - zaproponowała, bez zawahania - Tylko muszę coś wiedzieć... czy czułeś coś do mnie tamtego wieczoru?
To pytanie wyraźnie wstrząsnęło Damonem.
- Nie chcesz, bo nic nie czułeś, prawda? - zapytała i odwróciła głowę.
- Chciałbym i to bardzo - Złapał ją za rękę.
- Czyli coś do mnie czułeś? - zapytała pełna nadziei. Noemi zaczęła piszczeć.
Gabriella dobrze wiedziała, że zmusić Damona do wyznania uczuć jest bardzo ciężko. Zauważyła to już na samym początku ich znajomości, kiedy Chris podśmiewał, że Damon się w niej podkochuje, ale za żadne skarby świata nie przyzna się nawet przed nim. Już zaczynała wątpić w to, że odpowie, ale to co zrobił zatkało ją i to dosłownie.
Powoli się przybliżył do niej, chwycił Noemi za głowę dla bezpieczeństwa i pocałował Gabriellę z ogromną czułością.
- Tak czułem i nadal czuję.
Gabrielli zbierały się łzy w oczach.
- Płacz - powiedział Damon i przytulił ją delikatnie.
                      Gabriella nie spodziewała się tego, myślała, że jak każdy inny będzie ją na siłę pocieszał i przekonywał, że będzie dobrze. Ale Damon po prostu dał jej się wypłakać na swoim ramieniu. Wziął Noemi na ręce i poszli całą trójką usiąść na ławkę.
- Wiesz, ja nawet nie miałam czasu mieć żałoby po kimkolwiek. Nawet po swojej matce...
- Teraz masz czas. Potrzebujesz tego i to bardzo, więc płacz ile możesz, żeby później być silniejsza.
Gabriella odruchowo chciała zabrać od niego Noemi ale on ją przytrzymał mocniej. Dała za wygraną i siedziała w ciszy rozmyślając o tym wszystkim.
- Wiesz, teraz po części jestem nawet szczęśliwsza - powiedziała patrząc na córeczkę.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
Gabriella podała mu rękę, a on ją złapał.
- Bo mam Noemi... a teraz jeszcze ciebie. Juli odeszła, moja mama odeszła, ale dostałam dwie nowe osoby w zamian. A to już jest powód do szczęścia.
Damon tylko uśmiechnął się, ale w jego ciele wszystko szalało. Lata praktyki w ukrywaniu swoich uczuć, przynajmniej teraz się przydały, bo już myślał, że będzie skakał ze szczęścia jak małe dziecko.
- Gdzie się zatrzymałeś?
- U Chrisa... ale myślałem wrócić do domu, jeśli tylko chcesz - popatrzył na nią a później na małą - Pomógłbym ci.
- Nie przeszkadza ci to, że mam dziecko? - zapytała w końcu o to, co nie dawało jej spać przez wiele dni.
- Coś ty! - Zrobił duże oczy - Jest najpiękniejszym dzieckiem jakie widziałem, jak mogłaby mi przeszkadzać taka kruszynka? To nie dorzeczne.
Gabriella uśmiechnęła się i dała mu buziaka w policzek.
                          Kiedy weszli do domu był już wieczór. Gabriella szybko przygotowała mleko dla Noemi, która o dziwo nie była głodna przez tak długi czas. Co było widoczne, bardzo polubiła Damona, bo ciągle na niego patrzyła i łapała za jego czarne włosy. Damon zaniósł swoje walizki do pokoju i przyszedł do kuchni. John siedział przy stole, nieświadomy przybycia Damona. Rozpłakał się na jego widok. Stali przytuleni przez dłuższy czas. Damon zaczął przepraszać go, lecz John nie miał mu nic za złe.



piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XII


"Świat łamie każdego, a potem niektórzy są jeszcze mocniejsi w miejscach złamania."


Miesiąc później

                          Popchnęła drzwi sali jedną ręką, a w drugiej trzymała Noemi. Zobaczyła leżącą, bladą Juli, która najprawdopodobniej spała. Usiadła na pustym łóżku obok jej łóżka, i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać. Nie wyobrażała sobie życia bez jej w domu. Sytuacja z dnia na dzień była coraz gorsza, Juli praktycznie cały czas traciła świadomość. Nie wiedziała kim są ludzie przychodzący do niej, a nie mówiąc już o jej danych personalnych. Guz w jej mózgu ciągle się powiększał, usunięcie go nie było możliwe, gdyż był zbyt złośliwy i to by jedynie pogorszyło jej stan.
- Długo tu już jesteś? - zapytała otwierając powoli oczy.
- Przed chwilą przyszłam - odpowiedziała.
Mała już zaczynała się nudzić, dlatego postanowiła pobawić się włosami Gabrielli, co oznaczało garść wyrwanych włosów na koszuli.
- Jak tam w domu? Dajecie sobie radę? - w jej tonie było czuć obawę.
- Wszystko jest dobrze, John zajmuje się gospodarstwem, czasem przyjdzie Chris i pomoże mu przy owcach - odpowiedziała pewnym głosem, aby Juli nie obawiała się, że jej choroba wywróciła ich świat do góry nogami.
- To bardzo fajnie, cieszę się - Złapała nóżkę Noemi i zaczęła nią potrząsać dla zabawy - Jest kochana. Istny cud.
- Byłam z nią u lekarza kilka dni temu i ten wzdęty brzuszek to zwykła kolka. Kupiłam kilka ziołowych herbatek - Gabriella złapała ją za główkę, bo próbowała się wyślizgnąć.
- Tak jak myślałam. Adam się odzywał?
- Tak, tata dzwoni ostatnio codziennie i zawsze pyta o twoje zdrowie. Powiedział, że odwiedzi nas na weekendzie, bo teraz ma strasznie dużo problemów w firmie.
Juli jedynie potaknęła głową i znowu zasnęła. Gabriella ubrała Noemi niebieski dres i po cichu wyszła z sali.
                       W głowie miała pełno obaw i myśli dotyczących Juli. Wiedziała, że jej życie wisi na małym włosku, a ona nic nie może z tym zrobić. Jest całkowicie bezradna. Ale przecież musi żyć dalej, ma córkę, którą musi się zająć, a John nie wiadomo jak zareaguje na możliwe zejście Juli z tego świata. Na samą myśl zrobiło jej się nie dobrze.
Weszła do domu, gdzie czekał na nią John z kolacją. Przebrała małą i odłożyła do nosidełka. Wniosła ją do kuchni i podgrzała mleko dla Niki.
- Co u niej? - John zapytał obojętnie.
- Jak zwykle boi się, że nie damy sobie tutaj rady bez niej. Pytała się o ciebie i tatę.
- Och - odparł - Byłem dziś u niej, ale spała, nie chciałem jej budzić. Była wtedy taka spokojna... - Po jego policzkach spłynęły łzy.
- John... - Podeszła i przytuliła go.
                      Nigdy nie widziała aby John płakał. Wiedziała, że ta cała sytuacja najbardziej go boli z nich wszystkich. Był z nią przez ponad 40 lat, a teraz jedna minuta może to wszystko zmienić. On straci swoją ukochaną żonę, a ona kolejną wartościową osobę z jej życia.
- Ona umrze... - powiedział przez łzy. Dławił się nimi.
- Tato, proszę nie mów tak... Bóg nie pozwoli jej odejść teraz - Próbowała go pocieszyć.
John na słowo "tato" znieruchomiał i spojrzał w jej oczy, a ona poczuła że jej ciało przeszywa dreszcz.
- Tato? - Popatrzył na nią zdziwiony - Chciałbym mieć taką córkę jak ty.
- I masz. - Uśmiechnęła się do niego.
Po chwili musiała od niego odjeść, bo Noemi krzyczała i przebierała nóżkami ze zniecierpliwienia. Chwyciła za butelkę i nakarmiła małą.
- No już, już - powiedziała delikatnym głosem, aby uspokoić Noemi.
- Ale ona szybko rośnie - dodał John.
Gabriella zdążyła jedynie się uśmiechnąć, bo zadzwonił dzwonek do głównych drzwi. Popatrzyli na siebie porozumiewawczo. John poszedł otworzyć drzwi.
- Gabi, masz gościa! - krzyknął wesołym głosem.
Od razu pomyślała o Damonie. Jej serce miało ochotę wyrwać się z jej piersi, a ręce zaczęły drżeć.
Nie była gotowa na spotkanie z nim po tylu miesiącach. Wstała i dzielnie ruszyła na chwiejących się nogach przez salon, a następnie zajrzała niepewnie do holu. To kogo zobaczyła jednocześnie ją ucieszyło, ale też zawiodło.
- Chris! - posłała mu uśmiech.
- Cześć, Gabi. - Przytulił ją - Przyszedłem tylko na minutkę, przynieść ci coś, co pani Cornwall, kazała ci przekazać.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona.
Chris podał jej pudełeczko, stare w stylu vintage. Otworzyła je, a jej oczom ukazała się piękna złota bransoletka na nóżkę dziecka.
- Powiedz jej, że nie mogę tego przyjąć! To jest zbyt cenne.
- Tak myślała, że odmówisz i dlatego kazała mi pod żadnym pozorem nie brać tego od ciebie, a rozumiesz chyba, że nie wypada tego robić, prawda? - uśmiechnął się unosząc prawy kącik ust.
- No dobrze, niech jej będzie. Sama jej podziękuję za to.
- A jak miewa się Juli? Od jak dawna jest w szpitalu? - zapytał, stojąc w progu drzwi wyjściowych.
- Od dwóch tygodni. Na początku myśleliśmy, że to grypa, bo ból głowy, zawroty i te sprawy - zrobiła przerwę, bo jej głos powoli załamywał się - Ale byliśmy głupi. Trzeba było od razu z nią pojechać do szpitala. - Otarła łzy.
- Gabi, to nie wasza wina, skąd mieliście wiedzieć, że to coś poważniejszego? No właśnie, nie wiedzieliście. Głowa do góry, przecież musisz być twarda.
- Tak, masz rację. Noemi tak szybko rośnie, i niby nic nie rozumie, ale wszystko chłonie. Każdy smutek, stres, zdenerwowanie. - Zaczęła wyliczać na palcach.
- No to na pewno, a mogę ją zobaczyć? Tak na chwilkę, bo za minutkę spadam do pracy, i tak jestem wystarczająco spóźniony.
                        Gabriella zaprosiła go do kuchni, gdzie w nosidełku leżała Noemi trzymająca gryzaka w buzi. Noemi od razu rozpoznała, że Chris nie jest domownikiem i nerwowo zaczęła kopać nóżkami o koc. Swoimi ogromnymi, brązowymi oczami spojrzała na Gabriellę i głośno zapiszczała, co mogło oznaczać radość.
- Jest bardzo ciekawska - zauważył Chris. Wziął ją na ręce.
- Och tak, ostatnio nie mogę się napatrzeć jak próbuje wszystkiego dotknąć, a zaraz potem włożyć do buźki.
- Pewnie nieźle daje ci w kość - zaśmiał się.
- Wiesz, na razie nie narzekam. Pierwszy miesiąc był okropny.
- Przeprasza, że zapytał, ale gdzie jest ojciec?
To pytanie długo wisiało w powietrzu. Gabriella sama nie wiedziała jak odpowiedzieć.
- Nie wie o niej. Nie wie gdzie jestem. Utrzymujemy kontakt, jeśli o to ci chodzi.
Chris zrobił zdziwioną minę.
- Jak to nie wie? Przecież to...
- Tak wiem - wtrąciła mu się - Myślisz, że teraz mu powiem? Kiedy ona ma już trzy miesiące?
- Zawsze lepiej wcześniej niż później. Żebyś nie żałowała. Moim zdaniem, każdy by chciał się taką piękną dziewczynką zaopiekować.
Gabrielli dało to dużo do myślenia. Widziała w jaki sposób Chris patrzy na małą, i w tej samej chwili pomyślała, że on będzie naprawdę dobrym ojcem.
- Powinnaś mu o niej powiedzieć - rzucił gdy odchodził - Trzymaj się, Gabi. - Pocałował ją i wyszedł, a Gabi musiała biec do małej, która została sama.
                      Zabrała się za przygotowanie kolacji. Pokroiła piersi kurczaka, które oblała miodem i przyprawami. Mała intensywnie wpatrywała się w swoją mamę, która cały czas robiła głupie miny, aby ją rozweselić. Jeszcze nie potrafiła się uśmiechać, a radość oznaczały głośne piski i gaworzenie. Obie bawiły się bardzo dobrze, do czasu gdy do kuchni wszedł John, który wyglądał jak śmierć.
- Coś się stało? - zapytała zatroskana.
Noemi zaczęła płakać i podkulać nóżki.



Hej, hej! ;)
Dziś trochę krócej jest ale mam nadzieję, że spodoba Wam się :)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział XI


"Życie przemija w zastraszającym tempie, a ludziom ciągle brakuje odwagi na pewne sprawy, które mogłyby odmienić ich dotychczasowe życie"

Kwiecień

                      Przetarła twarz dłońmi i podeszła do łóżeczka Noemi. Zmierzwione włosy były spięte w niedbały kok na środku głowy, a jej piżama wisiała niej jak na kołku. Wzięła płaczącą córeczkę na ręce, a ta jeszcze bardziej dławiła się swoimi łzami. Klepała ją delikatnie po plecach, ale nic nie dawało jej spokoju. 
- Nika proszę, przestań! - Rozpłakała się - Nie płacz już! 
                     Jej dwumiesięczna córka, przez pierwszy miesiąc życia, dawała ostro popalić. Od czasu narodzin ciągle krzyczała i nikt nie potrafił tego przerwać. Jedynie kiedy ona sama uspokoiła się i zasnęła, Gabriella miała choć trochę spokoju. Teraz, jest o wiele lepiej, ale zarwane noce przez płacz Niki, bardzo odbiły się na zdrowiu Gabi. Nie tak wyobrażała sobie macierzyństwo. Nie raz przychodziło jej na myśl aby powiedzieć o Naomi Aleksowi, ale od razu stwierdzała, że to bardzo zły pomysł. Ze swoim byłym utrzymywała kontakt. Często, gdy córcia już spała, rozmawiali przez telefon, dzieląc się informacjami ze swojego życia. 
Tata odwiedzał ją tak często, jak tylko to było możliwe. Udało się mu być przy narodzinach Niki, i sam nadał jej imię, po jego matce. 
                      Była trzecia w nocy, a Noemi nie miała najmniejszej ochoty na spanie. Gabriella wzięła kratki zabezpieczające i przystawiła je obok łóżka. Położyła niemowlę na swoim łóżku, a sama podeszła po parapetu, na którym stała butelka z mlekiem na podgrzewaczu. Włączyła go i odczekała chwilkę, aż mleko ostygnie. Gdy było zdatne do spożycia, wróciła do łóżka, biorąc ze sobą dwa miśki i gryzak. Stanęła przed łóżkiem i spojrzała na swoją piękną córeczkę, która leżała i patrzyła na nią ogromnymi brązowymi oczami. Łzy, które przed chwilą wylała przez jej płacz, teraz płyną z dumy. Po nakarmieniu poklepała ją w plecki, aby zapobiec kolce. Chwilę później położyła ją obok siebie na łóżku i pokazywała zabawki, które wyraźnie interesowały dziewczynkę. Niezręcznymi ruchami próbowała chwycić miśka, ale każda próba złapania go, kończyła się pesymistycznie. Godzinę później, Gabriella wyłączyła jedną z dwóch lampek nocnych, i przełożyła już śpiącą Nikę do jej łóżeczka. 

~*~


                       Miała nadzieję, że jeżeli po cichutku zejdzie do kuchni, aby przygotować wszystkim domownikom śniadanie, nie obudzi Noemi. Nic bardziej mylnego. Gdy ubrała się, pochyliła się nad Niką aby ją pocałować, ale dziewczynka szybko otworzyła oczka, stęknęła i ledwo co uniosła rączki, by pociągnąć młodą mamę za włosy. 
Przeprała jej pampersa i ubrała świeże ciuszki. Zaniosła ją na dół, i położyła w nosidełku, którego przeniosła do kuchni. Przygotowała mleko i nakarmiła córkę. Gdy mała na chwilkę zajęła się różowym misiem, Gabriella postanowiła wykorzystać ten moment i coś zjeść. Nika jednak bardzo szybko znudziła się miśkiem i wypchnęła nóżkami go z nosidełka. Wtedy Gabriella usłyszała pierwszy dźwięk oprócz krzyków, który wydobył się z jej ust. Nie było to żadne słowo, tylko głużenie, ale to i tak wywarło wielkie wrażenie na mamie. Jej szczęście nie miało końca, podniosła małą żeby ją przytulić. Całą sytuację obserwował John, który uśmiechał się marzycielskim spojrzeniem. 
- Jest kochana - stwierdził.
- Dziś obudziła mnie o trzeciej nad ranem i zachciało jej się bawić. - Zaśmiała się. 
John podszedł do okna kuchni, z którego było widać park. 
- Mogę ją dziś zabrać na spacer? 
- Jeju, naprawdę chcesz? Bardzo byś mi pomógł, bo miałam skoczyć do miasta na zakupy. Chciałam dać ją Juli... a właśnie, jak się dziś czuje? Nie byłam jeszcze u niej. 
- Leży i ciągle pije, to przynajmniej tyle. Po południu ma przyjechać lekarz. 
- Oby to była zwykła grypa. Wysoką ma gorączkę? - zapytała.
- Nie, dziś jak mierzyła, była w normie. 
- Uff. - Odetchnęła z ulgą. 
                       
                      Po śniadaniu, Gabriella poszła do sypialni Johna i Juli aby sprawdzić jak się miewa. Zrobiła jej owsiankę z jabłkiem i cynamonem - ulubioną wersję owsianki Juli. Na jej widok, Juli uśmiechnęła się, ale było coś niepokojącego w jej uśmiechu. 
- I jak się dziś czujesz? - zapytała i usiadła obok niej na łóżku. 
- Lepiej niż wczoraj, chyba już mi przeszło, bo nie mam gorączki.
- To świetnie! Owsianka na pewno postawi cię na nogi.
Podała jej miseczkę i łyżkę. 
- Dziękuję, jesteś kochana. Dziś w nocy chyba nie spałaś za wiele - rzekła.
- Słyszałaś Noemi? - zrobiła przestraszoną minę.
- Nie, nie. Spałam jak zabita, tylko po tobie dziecko widać. Idź się wykąpać, a mi zostaw Nikę. Popilnuję ją przez chwilę. 
- Nie ma mowy, kobieto! Ty masz tutaj leżeć i odpoczywać, a nie jeszcze moim dzieckiem się opiekować. Ja sobie daję radę - wyjaśniła.
- Wiem, że dajesz sobie radę. Jesteś dzielną matką. 
- Oj tam, muszę jakoś sobie radzić. Z tatą ani tyle bym dobrze nie miała. To był dobry pomysł przyjechania tutaj. 
- Wiesz, twój ojciec, może i nie jest najlepszym tatą, ale masz go. To się liczy.
Gabriella odebrała to zdanie dwuznacznie. Jedno jako powód do domu i radości, a drugie jako oberwanie w policzek. 
- Dobrze - zrobiła chwilę przerwy - John bierze małą na spacer, a ja w tym czasie muszę pójść do miasta i zrobić zakupy. Dać ci jakąś książkę do czytania... albo gazetę? - powiedziała spokojnym tonem, choć czuła złość. 
- Nie dziękuję, kupisz mi jakieś owoce? - zapytała staruszka.
- Jasne, to dobrze, ja zostawiam ci tutaj szklankę wody. Może włączyć telewizor? 
- Idź już, poradzę sobie. Nie jestem chora - uśmiechnęła się.

~*~
                       Przeglądała półki sklepów, ciesząc się chwilami wolności. Może to i głupie, że robiąc zakupy, jest szczęśliwa, bo nie musi opiekować się córką, ale taka była prawda. Każde pięć minut, gdy John lub Juli chcieli zająć się Noemi, dla niej to było jak wypad na imprezę, bez pampersów, przebierania, prania, prasowania. Z każdym dniem, Noemi robiła się spokojniejsza i dłużej spała, co bardzo podobało się Gabi.
                      Kupiła najpotrzebniejsze rzeczy do pielęgnacji skóry i włosów dziecka i przeszła do działu spożywczego. Wychodząc ze sklepu obładowana torbami, coś w jej głowie nakazało się odwrócić. Czuła czyjeś spojrzenie na sobie. Gdy się obróciła widziała tłumy osób wychodzących i wchodzących do supermarketu. Nikogo szczególnego nie zobaczyła, więc postanowiła iść przed siebie. 
 Stanęła jak wryta. Jedna torba wyślizgnęła się z jej rąk.
 - Chris? - zapytała bardzo zdziwiona - Ty nie wyjechałeś? 
- Gabi... - powiedział i czule ją przytulił - Przyjechałem jakiś tydzień temu, robota tam była strasznie ciężka.
- Aaa? - Chciała zapytać o Damona ale w porę ugryzła się w język. 
- Damon nie przyjechał - odpowiedział, chociaż nie usłyszał pytania. 
- Nie obchodzi mnie on - ucięła krótko.
- Jasne, jasne - Parsknął śmiechem i dodał: - Może zabierzesz się ze mną? Ja też jestem po zakupach i jadę do domu. 
- Jakbyś mógł - uśmiechnęła się do niego. 
Pozbierali zawartość torebki, która wypadła Gabi z rąk i spakowali wszystko do auta.
- W sumie przyjechałem żeby odpocząć od Damona. Jest strasznie uparty! - odezwał się gdy jechali.
- Tak, tak wiem. Znam jego upartość - zaśmiała się wspominając różne sytuacje.
- Ale nie znasz upartości w mówieniu o tobie - wybuchł śmiechem.
Gabi zrobiła duże oczy ze zdziwienia. Jednak o niej pamięta, a ona już przyzwyczaiła się do myśli, że nigdy go nie zobaczy. 
- Naprawdę? - popatrzyła mu w oczy.
- Jak najbardziej. Kiedy urodziłaś? Dawno temu? - zapytał spoglądając na jej brzuch.
- 15 lutego, mam córeczkę - odpowiedziała bardzo entuzjastycznie.
- Jak ma na imię? 
- Noemi. Musisz ją kiedyś zobaczyć. Przyjdź na kawę - zaproponowała.
- Na pewno wpadnę.
Gdy przyjechał pod jej dom, pomógł jej wypakować zakupy i zaniósł do domu.
- On żałuje - dodał na samym końcu gdy wsiadał do auta i odjechał.




piątek, 10 lipca 2015

Liebster Blog Award

Cześć Miśki! :)

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Adelaide, założycielkę bloga I am not your.
Dziękuję, kochana! ;*

Dobrze, żeby nie przedłużać, ja przejdę od razu do odpowiedzi na postawione mi pytania :D




1. Kto jest twoim idolem i dlaczego? 
Idolami niektórych ludzi są piosenkarze, piłkarze, siatkarze... można wymieniać tak w nieskończoność :) Choć kocham i piłkę nożną i siatkówkę, tak szczerze moimi idolami są osoby, które zakładają schroniska dla zwierząt, bądź sami oddają im całe swoje życie. Z wielkim podziwem oglądam programy, w których jest pokazane jak ratują zwierzęta, opiekują się nimi, aż w końcu oddają je do domu, w którym będą kochane. Sama mam nadzieję, że kiedyś będę wolontariuszem w jakimś schronisku, albo nawet założę je, i będę mogła naśladować swoich idoli.

Udostępniajcie ten filmik! :) KLIK



2. Kim chcesz zostać w przyszłości? 
Jak po pierwszej wypowiedzi można wywnioskować, chciałabym być wolontariuszem schroniska, ale to byłoby raczej dla spełnienia swoich wewnętrznych pragnień, a nie dla zarobku. Uczę się w zawodzie gastronomicznym, więc jeśli uda mi się znaleźć pracę, chciałabym być na stanowisku kucharza.

3. Ulubiony przedmiot szkolny?
Zawsze byłam dość ruchliwym dzieckiem, i zostało mi to. Dlatego wybieram wf. To właśnie na tych lekcjach mogłam odreagować, uspokoić się i wyszkolić w sobie wiele nowych zdolności, o których nie wiedziałam. Okazało się, że szybko nauczyłam się dobrze układać ręce do odbicia piłki, przez co szybciej od koleżanek i kolegów ogarnęłam grę w siatkówkę. Dziś gram na różnych zawodach i jestem kapitanem drużyny siatkarskiej w mojej szkole :D Kto by pomyślał, że to wszystko zaczęło się od zwykłego wf-u w podstawówce? :D


4. Podaj linka do Twojego ulubionego bloga.
Czytam dużo blogów, ale najczęściej zaglądam na trzy blogi:
gabRysiek recenzuje, który należy do Gabrieli
 W trosce o włosy..., autorstwa Cukrowej Księżniczki
Bestsellerowo, należący do Elentiya & Paintee
Niestety, nie mam jednego ulubionego :D

5. Najlepsza piosenka, jaką kiedykolwiek usłyszałaś to?
Trochę ciężko będzie mi wybrać jedną spośród tylu wspaniałych piosenek, ale chyba już wiem którą. Pomimo, że w większości słucham rapu i bardzo rzadko zdarza mi się słuchać czego innego, dziś postawię ta tą piosenkę:


Przy tej piosence, na filmie ryczałam jak nigdy dotąd. Zawsze jak słyszę ją, to zbiera mi się na płacz, ale dzielnie z tym walczę. Najbardziej wzruszającą sceną w całym filmie jest ta, od 4:50 do końca. Sprawdźcie, warto :)

6. Najładniejszy kolor włosów dla dziewczyny to...?
Ja wielbię włosy blond, zwłaszcza takie jaśniejsze. Sama posiadam troszkę jaśniejsze niż ten typowy "mysi, polski blond" ale nie jest to kolor jak dla mnie idealny, choć dużo osób mi mówi, że jest bardzo ładny.


7. Gdzie najczęściej kupujesz ubrania?
Szczerze? To wszędzie. Nie kupuje tylko w jakiś markowych takich jak pull&bear czy mango, ale też w zwykłych osiedlowych polskich sklepach też. U mnie bardziej liczy się materiał niż marka, bo jestem strasznie wrażliwa na szorstkie materiały. Dlatego zamiast patrzeć na nazwę marki, sprawdzam skład koszulki :D

8. Do której klasy idziesz po wakacjach? 
Ohoho, to już będzie trzecia technikum.


9. Opisz siebie w czterech słowach. 
Zwariowana kocia (i) psia matka :D
I jak tu takiego nie kochać? :D 

10. Bez czego nie wyjdziesz z domu? 
Bez ubrań ani rusz! :D Nie no, a tak serio to raczej bez torebki, bo tam, jak każda dziewczyna mam najpotrzebniejsze rzeczy do przetrwania (tak na zaś, jakbym nie miała możliwości wrócić do domu) oprócz żelazka i innych rzeczy nie przekraczających wagą od pomadki do ust i mojego Tangle Teezera :D


Jakie blogi nominuję?
http://ksiazkoholiczka-czyta.blogspot.com/
http://marzentysiace.blogspot.com/
http://porozmawiajmy-o-ksiazkach.blogspot.com/
http://kochamczytack.blogspot.com/
http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/

Pytania dla Was:
Będzie ich tylko pięć. Postanowiłam dać mniej, ze względu, że są wakacje i wiem, że lepiej jest spędzić czas nad książką niż odpowiadać na moje pytania :D

1. Ile czasu dziennie poświęcasz na czytanie książek?
2. Jakie jest Twoje hobby?
3. Czy bardzo jesteś przywiązany/a do zwierząt?
4. Jakbyś miała dużą sumę pieniędzy przeznaczoną na jedną podróż, do jakiego miejsca na ziemi byś się wybrała?
5. Jaki był Twój ostatni sen?

Miałabym prośbę, aby dobrzy ludzie udostępnili filmik Sylwestra Wardęgi, gdyż to pomoże uzbierać kasę na karmę dla kolejnych schronisk! :) Ty nic nie płacisz, a pomagasz jednym kliknięciem myszki :)

Teraz +18, czytasz na własną odpowiedzialność!

Na końcu, chciałabym POGRATULOWAĆ "człowiekowi" (pewnie tego nie czyta, ale to nic), który podrzucił do mojego ogrodu dwa malutkie, miesięczne kotki. Biedne kocięta głodowały prawdopodobnie przez cały dzień. Znalazłam je po burzy - mokre, śmierdzące, jedzące płatki róż.
Kotki w stanie obecnym są dzikie, chowają się w szopie z drewnem. Ale pracuję nad ich odbudowaniem ufności do ludzi. Jest trudno, nie powiem...
Idioto, który wyrzuciłaś te śliczne kocięta, nie powinieneś dostać rozgrzeszenia, bo gdyby nie trafiły do domu, gdzie każde zwierzątko jest szanowane - zginęły by!
Tacy ludzie, powinni zostać wykastrowani... i do pierdla z takimi, którzy znęcają się nad zwierzętami!


Dziękuję Wszystkim, którzy wytrzymali tutaj do końca! ;*