poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział XIX


"Prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci bardziej na szczęściu drugiej osoby, niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz."


- Wyjechała. - John spuścił wzrok i patrzył na równo ułożone kafelki podłogi, gniotąc kartkę papieru.
Damon nagle zamilkł. Jakaś niewidzialna siła ścisnęła jego gardło, na tyle mocno, że nawet jęknięcie nie chciało przejść przez nie.
                         Pobiegł po schodach, skacząc co drugi schodek, a czasem nawet co trzeci. Drewno tak głośno skrzypiało, jakby to ono chciało wyrazić swoje zniesmaczenie. Pomimo tego, że nie widział Gabrielli w ich sypialni, miał nadzieję, że jednak tam będzie siedzieć i czesać swoje długie, brązowe włosy, jak to miała w zwyczaju. Z ogromną siłą naparł na drzwi, które mimowolnie otworzył się same, ponieważ były tylko przyparte. Jego serce biło jak szalone, miał wrażenie, że zaraz wyskoczy z jego piersi, a on padnie na podłogę martwy. Tak właśnie tego teraz chciał, śmierci.
Miał tysiąc myśli na minutę, od razu przypomniały mu się jego ostatnie słowa, jakie powiedział Gabrielli. Nie dał jej żadnej nadziei na to, że mogło by być tak jak przedtem. Po jego policzkach pobiegły samotne łzy. Położył się na łóżku i westchnął. Nagle poczuł coś pod jego głową. Wziął kartkę podpisaną jego imieniem i rozłożył.


Przyjeżdżając tutaj, nawet nie pomyślałabym, że spotkam takiego kogoś jak ty. 
Nie wiń się za to, co ja narobiłam. Pewnie będę tego żałować do końca życia, ale nie mogę znieść tego, że Noemi tęskni za Aleksem. Nawet sam to powiedziałeś. 
Dobrze wiesz, że dla jej dobra poświęcę wszystko...
nawet miłość swojego życia. 


~*~


                           Miała nadzieję, że rano zapyta pani w recepcji, czy Aleks zatrzymał się akurat w tym hotelu, ale Noemi jak na złość rozkrzyczała się na dobre. Nic nie potrafiło jej uspokoić. Szkoda, że nie ma tutaj Damona, pomyślała Gabi, ale zaraz odepchnęła tę myśl, twierdząc, że jest zła.
Kiedy tylko udało jej się uśpić córkę, włożyła ją do nosidełka i zeszła do recepcji. Pani, która siedziała na przepięknym, dużym biurkiem posłała jej sympatyczny uśmieszek i od razu swój wzrok przeniosła na małą.
- Dzień dobry! - powiedziała radosnym tonem - W czym mogę służyć?
- Dzień dobry, chciałabym się dowiedzieć, czy Aleks Wagner jest zarejestrowany w tym hotelu.
- Niestety, nie możemy pani udzielić takiej informacji. - Już nie patrzyła na nią, tylko w komputer.
- Ach - odparła mimowolnie. Nie była zadowolona.
                        Poszła do pokoju, skąd skorzystała z Internetu. Dowiedziała się, że jedynym kursującym pociągiem do Londynu jest dopiero za półtorej godziny, więc pozostało jej czekać. Chwyciła za swój telefon i zobaczyła, że bateria sięgała końca. Szybko wybrała numer taty i przycisnęła lewą słuchawkę.
- Tato, nie mam dużo czasu, wracam do domu. Wyjedz po mnie za cztery godziny.
I bateria padła. Pomyślała, że rozsądniej było zadzwonić do taty, niż pytać Aleksa gdzie się podziewa, i przy tym odpowiadać na jego pytania, co to wszystko ma znaczyć.


~*~


                            Wstał, otrząsł się i poszedł do kuchni. Miał dość jej zapachu, który rozchodził się po ich sypialni. Spoglądnął na Johna, który właśnie poprawiał bukiet białych róż.
- Co zamierzasz zrobić? - spytał niespodziewanie John.
Damon pomyślał.
- Nie wiem, na razie nie wiem nic. Mam ochotę to wszystko rzucić i pojechać za nią, ale chcę uszanować jej decyzję - Nie był przekonany do tego, co właśnie powiedział.
- Wiesz co ja bym zrobił? - powiedział prawie krzycząc - To nie twoja wina, więc goń ją!
- To moja wina, John. Powiedziałem jej za dużo.
- To po prostu jedź i przeproś. Czy nie lepiej rozstać się w zgodzie?
Chwycił kierownicę swojej Hondy, adres już znał.


~*~

                          Patrzyła jak drzewa mijają ją z zwrotną prędkością, jak mknie przez ogromne pola i lasy. Jeszcze tylko kilka minut jazdy dzieliło ją od domu. Widziała już wieżowce, lampy i małe kręte uliczki na obrzeżach miasta, którymi często chodziła jak była dzieckiem. Spojrzała na śpiącą Noemi i uśmiechnęła się. Nigdy nie widziała swojej podobizny w niej, ale teraz dostrzegła, że mają wiele wspólnego. Choćby nawet kształt uszów i oczu. Jedynie miała usta po Aleksie. Brązowe włoski, przypominały malutkie piórka otaczające jej główkę. 
Pociąg zatrzymał się, a ona wychodząc szukała wzrokiem jej taty. Podziękowała w duchu osobie, która wymyśliła nosidełka dla dzieci i ruszyła ku ławeczce. Zobaczyła wyłaniającą się sylwetkę kobiety, która bardzo przypominała Ninę. To była Nina. Podeszła do niej i z uśmiechem przywitała ją i Noemi. 
- Jedziemy, prawda? Cieszymy się, że postanowiłaś nas odwiedzić.
- Zostaję na stałe. 
Nina spojrzała na nią pytającym wzrokiem, ale stwierdziła, że nie będzie zadawać dużo niekoniecznych pytań. Przez całą drogę do domu siedziały w ciszy, żadna z nich nie miała ochoty się odzywać, jedynie czasem Noemi postękiwała. 
- Adam nie mógł przyjechać, musiał zostać dłużej w pracy - rzuciła, jak dojechały już pod dom. 
-Ach, ok - jedynie na tyle mogła się wysilić. Była mocno wkurzona na ojca. 
                         Weszła do domu i od razu ruszyła do swojego pokoju, który nic się nie zmienił. Był taki sam, jak go opuszczała, jakby czekał na nią. Noemi patrzyła na wszystko z wielkim zaciekawieniem, chciała wszystkiego dotknąć. Wyciągała rączki z nosidełka, aby Gabi wzięła ją na ręce. Jednak Gabriella popatrzyła na nią smutnymi oczami i pokręciła oczami, z których popłynęły łzy. Czuła w sobie taką pustkę jak nigdy przedtem. Położyła małą na łóżku, ogrodziła kocami i zaczęła śpiewać, aby szybciej zasnęła. Noemi była bardzo zmęczona podróżą, chociaż praktycznie całą przespała, i dlatego tym razem nie było trudno ją uśpić. Gdy upewniła się, że Noemi jest bezpieczna wyszła z pokoju i poszła do kuchni. Pomimo wczesnej pory robiło się już późno. Przygotowała kolację, kiedy Nina rozpakowywała rzeczy małej i układała je na szafce. Jej tata wszedł do domu i długim uściskiem powitał córkę.
- Jak się masz? Gdzie jest Damon? - zapytał radośnie.
- Jestem tu sama z Noemi - powiedziała chłodnym głosem.
- Damon pozwolił ci samej przyjechać? 
- Nie wie o tym - musiała się przyznać.
- O matko, to dlatego John dzwonił do mnie! A ja nie mogłem odebrać. 
Pokiwała głową.
- Zerwałaś z nim? - zapytał tata.
- Tak, już tam nie wrócę.
- Skrzywdził cię? - jego ton zaczynał przybierać na wadze. 
- Nie, tato! Koniec tych głupich pytań! 
- Przepraszam. - Jedynie tyle usłyszała za sobą.
                        Poszła wziąć prysznic, podczas którego miała aż za dużo czasu na to aby myśleć, jaki popełniła błąd. Przyłożyła ręce do twarzy i nie wytrzymała dłużej. Płakała. Tym razem bardziej niż wcześniej, mocniej. Gdy wyszła spod prysznica, poczuła jakby ktoś delikatnie muskał ją po plecach, tak jak to robił Damon, tyle że to była gorąca para. Popatrzyła w lustro i zobaczyła potargane włosy, smutną twarz i spuchnięte oczy. Gdyby wygląd odzwierciedlał to co czuję, byłabym w ogóle nie widoczna, pocieszyła się w duchu. Ubrała szlafrok i rozczesała mokre włosy. Zeszła do kuchni aby zjeść jej specjał - parówki w ciecie francuskim. Przy stole siedział już jej tata i patrzył na nią z zaciekawieniem. 
- Widzę, że masz masę pytań, ale obiecuję ci, jutro na wszystkie odpowiem. Dziś nie dam rady - wymruczała. 
- Nie musisz, to twoje życie, twoje decyzje. Za twoją namową przeczytałem Harrego Pottera. - Zmienił temat.
- I jak? - podniosła na niego wzrok, wiedziała że lubi książki historyczne i nigdy w życiu nie wziąłby się za fantastykę - Podobała ci się? 
- Nie, to nie mój świat. Tak samo jak ten świat, nie jest twoim światem. - Spojrzał na nią z uśmieszkiem - Może zacytuje zdanie, które najbardziej mi zapadło w głowie: "Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze". I już więcej nic nie mówię. - Znów się uśmiechnął.
                               Wiedziała, co tata chce jej chce powiedzieć. Kocha ją, chciałby mieć ją ciągle obok siebie, ale nawet on zauważył, że tutaj ona jest zwykłym, mizernym ciałem, duszę zostawiła w tamtym domu, w St. Mawes, u boku Damona. 





wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział XVIII


"...Innym rytmem dziś gra muzyka naszych serc..."


Dwa tygodnie później...


                 Aleks stanął w drzwiach i pożegnał się ze wszystkimi. Było mu smutno opuszczać kobietę którą kocha i swoją najpiękniejszą na świecie córkę. Jednak postanowił, że na niego już czas, i została mu nadzieja, że udało mu się przekonać Gabriellę, aby dołączyła do niego i obydwoje pojechali do jej rodzinnego miasta. Gabi tęskniła za Londynem ogromnie, wszyscy o tym wiedzieli. Nawet Damon chciał ją kiedyś zabrać, ale choroba pokrzyżowała ich plany.
                 Gdy żegnał się z Gabriellą, szepnął jej cichutko, że zatrzyma się na noc w hotelu McDorwin'a. Gabriella tylko spojrzała na niego pytająco, i odwróciła głowę, aby ukryć łzy płynące wąską strużką po jej policzku. Damon jedynie podał rękę Aleksowi, jakby od niechcenia, i szybko schował do kieszeni. Ostatnio o niczym innym nie mówił, niż o wyjeździe Aleksa z St. Mawes. Od tego dnia, gdy Aleks wspomniał o wyjeździe, Damon cieszył się niezmiernie, a dziś to już całkowicie ogarnęła go niesamowita euforia. W ogólnie nie rozumiał, co Gabriella mogła widzieć w zadufanym w sobie chłopaku, który na dodatek wprasza się komuś do domu i prosi o zamieszkanie. Cała ta sytuacja zaczynała wydawać się mu żałosna i bez większego sensu. No, oprócz tego, że Noemi miała chwilę aby poznać swojego prawdziwego ojca.
- O czym myślisz? - zapytała Gabi. Damon sprawiał wrażenie złego. - Złościsz się? Przecież powinieneś się cieszyć tak jak przedtem.
- Och robię to cały czas. Ale zastanawiam się, kiedy ta menda jeszcze przyjedzie. - Spojrzał jej w oczy i poszedł do kuchni, aby nie musieć słuchać jej wykładów.
- Nie nazywaj go tak! - nakrzyczała tak głośno, że Noemi rozpłakała się.
- Nie musisz krzyczeć, aby udowodnić mi jak go bronisz - powiedział bez żadnych ale.
- Czy ty słyszysz co ty mówisz? - zapytała.
- A nie zamierzałaś go bronić? No przyznaj się. Zawsze gdy coś powiedziałem na niego, nawet w żartach, ty byłaś jak jego mamusia, która nie pozwoli, aby jej dorosłego ale dziecinnego synka, który sam sobie powinien radzić w życiu, ktoś obrażał.
Gabriella zamilkła. Zdała sobie sprawę, że Damon przez cały czas był o nią cholernie zazdrosny. Bardziej niż myślała.
- Damon, proszę cię. Dajmy sobie już spokój, czy nie może być tak jak było kiedyś? - zapytała ze zniecierpliwieniem w głosie.
- Nie wiem czy będzie jak było. Nawet już nie patrzysz na mnie tak jak wcześniej, a ty to tak mówisz, jakby to było coś prostego - powiedział - Idę pomóc Johnowi. - I wyszedł z domu.
                       Czuła, że łzy zbierają jej się w oczach, ale nie chciała płakać przy Noemi. Cała ta sytuacja ją przerosła. Nie rozumiała dlaczego Damon nie potrafił zrozumieć, że to jej były, a w dodatku ojciec dziecka. Może Aleks miał rację mówiąc, że Damon będzie zły i zazdrosny o każdego chłopaka w jej życiu, i że jest samolubny. Wcale nie chce mojego dobra, bo przecież jakby tak było, cieszyłby się razem z nią i chciałby aby było jak wcześniej.
                        Weszła do pokoju i zastanowiła się chwilę. Czuła zapach perfum Damona, postanowiła zaciągnąć się nim ostatni raz. Rozejrzała się po pokoju i podziękowała sobie w duchu, że nie wzięła tu dużo rzeczy. Działała pod impulsem. Jakby była zaczarowana. Szybko spakowała ubrania swoje i Noemi to dużej walizki i odłożyła ją na swoje miejsce.
Robiło się już ciemno, a John i Damon nie wracali z garażu. Koło godziny 22:30, zadzwoniła po taksówkę, aby przyjechała o północy pod ich dom.
                      Uśpiła już Noemi i leżąc w łóżku pisała liścik do Damona. Litery zamazywały się od łez, tak że nie widziała co pisze. Usłyszała dźwięk otwierających się frontowych drzwi. Pomyślała, że w końcu przyszli do domu. Miała nadzieję, że zjedzą parówki w cieście francuskim jakie im przygotowała i zostawiła na środku stołu. Szybko schowała karteczkę pod poduszkę, a długopis rzuciła na półkę nocną. Popatrzyła jeszcze raz na śpiącą córkę, a później upewniła się, że złożyła wózek. Zamknęła oczy i unieruchomiła się. Po dłuższej chwili Damon wszedł do ich sypialni, nawet nie zauważając, że z półek zniknęły pewne rzeczy. Gabriella czuła jego zapach, który kiedyś tak ją hipnotyzował i przyciągał, a teraz doszła do wniosku, że wszystko między nimi się spaliło. Zaczęła obwiniać siebie, że stała się taka obojętna na jego miłość. Pociekły jej łzy już kolejny raz. Nie mogła dać znaku, że płacze i dlatego schowała głębiej głowę w poduszkę. Nagle przypomniało jej się, że nie naładowała telefonu i ciągnie na resztkach baterii. Zapiekł ją kark, wydawało jej się, że Damon ciągle się gapi na nią. I się nie myliła. Podszedł do niej i dał jej buziaka w czoło, bo tylko ono wystawało spoza poduszki. Nie mogła się po tym pozbierać. Następnie położył się obok, objął ją od tyłu i po kilku minutach usłyszała jej znormalizowany, płynny oddech, który oznaczał, że był zbyt zmęczony i szybciej niż zwykle usnął. Miała cholerne wyrzuty sumienia, że on jest dla niej taki obojętny. Dawała mu tyle czasu nadzieję, a gdy pojawił się Aleks, wszystko, dosłownie wszystko spieprzyła. Na tę myśl, jej gardło skurczyło się do granic możliwości.
                      Usłyszała słodkie i cichutkie pomrukiwanie śpiącego Damona, po czym doszło do niej, że zdrzemnęła się. Szybko spojrzała na zegarek, który wystukiwał 23:55. Oblał ją zimny pot, chociaż było gorąco. Delikatnie i z ogromnym bólem przełożyła rękę jej chłopaka z jej biodra na kołdrę. Dobrze widziała delikatny uśmieszek na twarzy Damona, którego zawsze widziała, gdy przebudzała się. Światło lampki nocnej lekko przedzierało się przez osłonkę, ale pomimo tego, dobrze oświetlało pokój, dlatego Gabi nie musiała tracić baterii telefonu, aby sobie poświecić. Stanęła na nogi, ubrała się w przyszykowane obrania, leżące na krześle. Karteczkę wyciągnęła spod poduszki i położyła na kołdrze po swojej stronie.
                       Znosząc cichutko walizkę za drzwi, już widziała przez szybę, że taksówkarz czeka przed domem.
- Dobry wieczór! Gdzie się to panienka wybiera o tej porze? - zaśmiał się taksówkarz.
- Nie pana sprawa - odparła na tyle chłodno, że już o nic więcej nie zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem.
Położyła kartkę przeznaczoną dla Johna na stole kuchennym. Nie wyobrażała sobie nigdy w życiu opuszczać ten dom pełny miłości, a teraz ucieka z niego jak złodziej. Bagaż i wszystkie potrzebne rzeczy były już włożone do taksówki, zostało jedynie pożegnać się. Uroniła kilka łez wspominając ich wszystkich, ich wspólne kolacje, Juli, grille, zabawy, bal...
Trzymając na rękach śpiącą Noemi opatuloną w koc, weszła do taksówki i już więcej nie obejrzała się za siebie.
                      Jadąc przez ogród, przypomniała sobie jak tu pierwszy raz przyjechała. Ten zapach kwiatów, świeżo pomalowane ławeczki i zapach benzyny. Znowu jej gardło skurczyło się, ale obiecała sobie nie płakać już.
 - Jedziemy do hotelu McDorwin'a.
- Ok - odpowiedział ponuro starszy pan.

~*~


                        Damona obudził dźwięk budzika. Ostre brzmienie jego ulubionej kapeli rockowej wprawiało go zawsze w dobry nastrój. Jeszcze było ciemno, a lampka wyłączyła się po ustalonej wcześniej godzinie czuwania. Kątem oka spostrzegł, że Gabi wstała wcześniej. Pomyślał, że pewnie poszła robić śniadanie, ponieważ słyszał, że ktoś tłukł się w kuchni. Ale Gabi jest zawsze cicha, przypomniał sobie. Zszedł w piżamie do kuchni i widok jaki zobaczył zdziwił go, a raczej zaniepokoił.
- John? - zapytał starszego pana - Co się dzieje? Czemu płaczesz?
Pomyślał, że znowu wspomina Juli, i dlatego płacze. Tylko ta kobieta potrafiła doprowadzić go do łez.
- Juli teraz jest w pięknym miejscu i ty to wiesz, prawda? - zapytał Damon Johna.
- Ciekawe w jakim miejscu jest teraz Gabriella - rzucił ochrypłym głosem, a jej imię powiedział już resztkami sił.
Jego wszystkie zmarszczki wypełniły łzy.



Hejjj :)
Dziś, sama przyznam, dość przygnębiający rozdział. Niestety, ale takie też muszą być :)
Pozdrawiam ;*

                         

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział XVII


"Stara miłość nie rdzewieje, tylko przysparza wielu kłopotów."



                   Rozchyliła ociężałe powieki. W jej myślach krążyły krótkie sceny ze wczorajszej rozmowy z Aleksem, ale jakoś nie mogły się zebrać w całość. Spojrzała na puste miejsce na łóżku obok niej i od razu domyśliła się, że zaspała. Noemi nie było w kołysce, więc szybko się ubrała i zeszła na dół do kuchni. Idąc słyszała, że ktoś brał prysznic w łazience na piętrze, a następnie coraz głośniejszą rozmowę Aleksa z Damonem. Mówili właśnie o regulacji gaźnika w Hondzie Damona, która była jego chlubą. Noemi siedziała na dywanie obok stóp Damona.
- Hej - odezwała się.
- Cześć - odpowiedzieli zgodnie. Spojrzała na córkę.
- Jadła już? - zapytała jakby od niechcenia.
- Karmiłem ją już. Wypiła całą butelkę - rzucił Damon i powrócił do rozmowy z Aleksem.
- Aha - tylko tak potrafiła skwitować ich obojętność na jej osobę.
Zjadła śniadanie i wymknęła z domu na chwilę, mając pewność, że Noemi jest przy Damonie. I Aleksie. Usiadła na schodku, przy werandzie, gdzie wczoraj, a raczej już dziś przeżyła straszny szok.
                     Poczuła w sobie dziwną pustkę, poczucie współczucia i smutku. Gdy przedtem patrzyła na bawiącego się Aleksa z Noemi, zrozumiała, że popełniła ogromny błąd nie mówiąc mu o córce. Mogła zadzwonić i wytłumaczyć swoją nieobecność i powód wyjazdu. Ale z drugiej strony, nie poznałaby Damona i już zapewne nigdy by z nim nie była. Dopadły ją wyrzuty sumienia.
Usłyszała skrzypienie drzwi wejściowych i odwróciła się, aby spojrzeć kto postanowił się nią zainteresować.
- Nawet nie myślałem, że jest tak bardzo do ciebie podobna - powiedział Aleks i usiadł obok niej, biorąc Noemi na kolana. Dziewczynce podobał się jej "nowy" tata.
- Oby nie miała takiego życia jak ja - szybko odpowiedziałam.
- Jest śliczna - powiedział z wielką czułością. Jego słowa przypominały jej, kiedy to Damon zobaczył pierwszy raz Noemi.
- Tak... śliczna - Oczekiwała tego, że zaraz zacznie prawić jej morały.
- Wczoraj chyba obydwoje byliśmy zbyt zszokowani, nie sądzisz? - Popatrzył na nią badawczo.
- Ach, tak. Też tak myślę - Wyrwała się z zamyśleń.
- I co zrobimy? - zapytał i lekko uśmiechnął się.
- Chciałabym abyś chwilę tu został, nie dla mnie ale dla Noemi. Chcę, aby znała swojego ojca. Myślę, że to dobre rozwiązanie. Teraz są wakacje, ja idę do szkoły od września, a jej przyda się prawdziwy ojciec...
- Aha. - Damon stanął jak wryty i odwrócił się.
- Ej czekaj! - zawołała za nim Gabi - Przecież wiesz o co mi chodziło! - oburzyła się.
- No to chyba nie wiem - powiedział, patrząc jej prosto w twarz.
Tym razem to Gabriellę zamurowało. Nienawidziła tego uczucia, gdy brakowało jej słów.
- Ty jesteś jej tatą przecież, i o tym obydwoje wiemy, ale Aleks też musi z nią przebywać! - wykrzyczała na cały dom.
Damon wyszedł z domu, mijając Aleksa z Noemi. Gabriella widziała, że wszedł do garażu, gdzie od rana koczował John. Do jej oczu napłynęły łzy.
- Zobaczysz, będzie dobrze... - podszedł Aleks i przytulił ją, trzymając na rękach małą.
Poczuła niezwykłą energię, które napłynęła od jej przyjaciela.
- Mam taką nadzieję - skomentowała patrząc w stronę garażu.
- Idziemy może na mały spacerek? - zapytał znienacka.
- Tata i Nina chyba już wstali, to zostawimy im Noemi i możemy iść.
Weszli do domu i zobaczyli ich śmiejących się.
- Ooo słońce, co taka bez humoru jesteś? - zapytał Adam.
- Ja? - udała zdziwioną - Coś ty. Mam prośbę, czy zajęlibyście się Noemi tak... - Zamyśliła się - Przez godzinę?
- Jasne, że tak! - powiedziała radośnie Nina.


~*~

- Nie chcę żebyście się kłócili przeze mnie. - Niespodziewanie wskoczył na ławkę i pociągnął Gabi za sobą.
- To nie twoja wina - próbowała mu wmówić. Pokiwała palcem grożąc.
               Letni ciepły wiaterek otulał jej ciało. Brązowe włosy latały na wszystkie strony świata tworząc aureolę. Gabriella czuła się dobrze, gdy Aleks o wszystko tak dbał. Wydawał się być jeszcze bardziej męski niż rok wcześniej. Natychmiast pomyślała o wściekłym Damonie i czar męstwa oraz niesamowitej urody jej byłego chłopaka minął.
- Zaraz będziemy musieli wracać - stwierdziła, patrząc na telefon.
- Już? - Aleks zrobił zdziwioną minę, jakby oczekiwał czegoś więcej.
- Chyba tak... - przeciągnęła się.
               Gabriella zauważyła, że Aleks ciągle się jej przygląda z zaciekawieniem. Zastanawiała się, czy on nadal tak naprawdę i głęboko ją kocha. Te myśli po jedno cieszyły ją, ale z drugiej strony przerażały. Przecież ona ma chłopaka, którego kocha. Czy to możliwe, że mogłaby kochać dwóch facetów?


Cześć :)
Przepraszam za opóźnienie i jeszcze taki króciutki(!) rozdział, ale przygotowania do 18 trwają. Jutro nadejdzie ten wyczekiwany dzień ;D Miłego czytania! 



poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział XVI


"Trudno zapomnieć o kimś, kto dał tyle do zapamiętania"


                              Cichutko zamknęła za sobą drzwi, aby nikt nie usłyszał. Nawet nie wiedziała kiedy, przyjęła bukiet kwiatów, a nawet się nie przywitała. Zrobiło jej się głupio.
- Cześć. - Uśmiechnął się nonszalancko.
Nie widziała jego uśmiechu przez ponad rok, okazał się być jeszcze bardziej męski.
- Hej - powiedziała niepewnie - Jak tu dotarłeś? Skąd wiedziałeś? - Od razu zasypała go pytaniami.
- A może mnie zaprosisz do środka? - zapytał patrząc jej prosto w oczy, co ją bardzo peszyło.
- Nie mogę, to znaczy... nie teraz. Odpowiesz mi w końcu?
- No wiesz... - zawahał się.
- Aha, już wiem. Idzie się domyślić, że pewnie jechałeś za moim tatą. - Już miała ochotę odepchnąć go, rzucić bukietem i wejść do środka.
- Ej poczekaj - zawołał gdy widział, że chce go zostawić - Chciałem cię tylko zobaczyć.
- I zobaczyłeś! - Prawie nakrzyczała na niego.
Nagle przez otworzone okno wydobył się głośny płacz dziecka. Gabriella zamarła, gdy zobaczyła pytający wyraz twarzy Aleksa.
- Muszę wracać, opiekuję się małym dzieckiem - dopiero po tym zdaniu zrozumiała jaką palnęła gafę.
- O pierwszej w nocy i u ciebie w domu? - zapytał z ironią.
- Zaraz przyjedzie jej matka - postanowiła dalej brnąć w to bagno - Coś w tym złego?
- Nie, oczywiście, że nie. Chodzi o to, że nie mam gdzie przenocować, a najbliższy hotel jest 30 kilometrów stąd.
- Może ktoś przyjmie cię pod dach - powiedziała bardzo szybko - Ja muszę wracać.
- Mogę na jedną noc? - zapytał skruszonym tonem.
Zapadła chwila ciszy.
- Wiesz, tu jest małe dziecko i ono płacze co jakiś czas i myślę, że to by ci przeszkadzało.
Chciała go przenocować, powodów znalazłaby mnóstwo, ale co by się stało, gdyby poznał prawdę - zapytała się w duchu.
Nagle drzwi się otworzyły, a za nimi ukazał się Damon, ubrany w czarny top i szare dresy.
- Cześć - powiedział i pewnym ruchem podał Aleksowi rękę - Damon.
- Aleks - odpowiedział równie pewnie i dumnie, co nie spodobało się Damonowi.
- Znacie się? - Zapytał, gdy zobaczył kwiaty. Częściowo zakrył ciało Gabrielli, ale nadal był skierowany twarzą do niej.
- Tak, byliśmy kiedyś parą - odpowiedział chłopak - Miałbym prośbę, czy moglibyście mnie przenocować? Najbliższy hotel jest godzinę jazdy stąd. I jeszcze te żwirowe drogi...
- To niestety nie Londyn, jak zauważyłeś - wtrąciła specjalnie, aby Damon wiedział, że Aleks nie jest tu mile widziany.
- Ok. Sama położysz małą, czy ja mam to zrobić? Nie chce zasypiać - zapytał ciszej Gabi.
Aleks zrobił zaskoczoną minę i czekał na wyjaśnienia.
- A... to pewnie matka "małej" się spóźni, nieprawdaż? Skoro już kładziecie ją spać - powiedział sarkastycznie.
- Och, Aleks. Proszę cię, kiedy indziej.
- Znowu mnie zbywasz? - zapytał.
- Ej, ej! Ktoś powie mi o co wam chodzi? - zapytał rozgniewany już Damon. Nienawidził tajemnic.
Gabriella zdobyła się na odwagę.
- Noemi, to jego córka... - powiedziała prawie szeptem.
Damon popatrzył na nią kompletnie zaskoczonym wzrokiem, ale to nic w porównaniu do reakcji Aleksa, który musiał przytrzymać się barierki tarasu. Stali wszyscy w ciszy, nikt nawet nie miał ochoty się odezwać, a już na pewno nie Damon.
- Bardzo w porę się dowiedziałem - stwierdził Aleks. Jego oczy wyraźnie pociemniały ze złości, a kości szczęki zacisnęły się mocniej.
- Przepraszam, chciałam ci powiedzieć wtedy gdy...
- W pubie? - zapytał nagle i zakrył lewą dłonią usta - A ja z tobą zerwałem...
- No, to wy chyba macie dużo do obgadania - Damon przewrócił oczami - Niech zostanie na noc.
Gabriella wiedziała, że wypowiedzenie tych słów musiało bardzo dużo go kosztować, gdyż był bardzo zazdrosny.
- Dzięki - rzucił Aleks i poklepał go po ramieniu jak najlepszego przyjaciela.
                   Weszli do domu w ciszy. Tata z Niną spali już dawno, John również. Mieli chwilę czasu aby porozmawiać. Gabriella zaprosiła go do salonu, będąc miła, ale i tak wiedziała, że za dużo złych rzeczy zrobiła.
- Ile ma miesięcy? Noemi ma na imię? - zapytał wpatrzony w ścianę. Był blady i bardzo zdenerwowany, co nie dziwiło Gabrielli.
Gabriella potaknęła.
- Teraz kończy pięć miesięcy.
Do kuchni wszedł Damon, a za nim Leo.
- Zrobić wam herbatę? Albo może od razu kawę? - rzucił ironicznie.
- Nie dzięki - odezwała się Gabi, ale Damon już wstawił wodę.
- Nie krępujcie się - rzucił i stanął obok blatu kuchennego.
- Mogę ją zobaczyć? Pomimo wszystko powinnaś mi powiedzieć. To nie jest prosta sprawa wychować dziecko.
- Kiedy? - powiedziała oburzona - Wtedy gdy całowałeś się z Eleną?
- Uuuu nie ładnie - skomentował Damon - Jeden do zera dla Gabi.
- Damon... - popatrzyła na niego, a chłopak odwrócił się i zalał herbatę.
- Później dzwoniłem, chciałem cię odwiedzić, a ty wiedząc że jestem ojcem dziecka, nie tylko zataiłaś że jesteś w ciąży, to jeszcze olałaś mnie z góry na dół. A później kolejne kłamstwo...
- Ja wiem, ale rozumiesz, wtedy miałam wszystko na głowie. Śmierć mamy, później koniec szkoły, a później jeszcze to. - Schował twarz w rękach.
Damon postawił im gorące herbaty przed nimi na stole i poszedł do ich pokoju.
- Przepraszam - wycedziła Gabi.
- Myślałaś, że nigdy się nie dowiem? Przecież ja też muszę wychować je.
To pytanie zwaliło ją z nóg. Nigdy w życiu nie przypuszczała, że tak bardzo go to zaboli. Próbowała sobie wmawiać jako zranioną męską dumę. Jego słowa udowodniły to, że bardzo go zraniła, a ona zaczęła mieć coraz większe wyrzuty sumienia.
- Ja z Damonem dobrze sobie radzimy.
- Ale on wychowuje je, nie ja. Rozumiesz? - szepty przerodziły się prawie w krzyki.
- Jeśli chcesz możesz zostać i pobyć z nią chwile... więcej nie mogę zaproponować.
- To jest żałosne - skomentował - Przez tyle czasu okłamywać mnie, a teraz tylko tyle możesz zaproponować?
Jej serce podskoczyło tak bardzo, że o mało nie dostała palpitacji.
- Dobrze, ok. Pogadam z Damonem o tym, dobrze? - Popłynęły jej łzy.
- Nie płacz, bo teraz już mnie nie zbędziesz tak łatwo. Dobrze wiesz, że ja przez cały ten czas kochałem cię i nadal to robię, jak jakiś idiota.
- Możemy jutro dokończyć rozmowę? Jestem bardzo zmęczona.
- Jasne...
                     Zaprowadziła go do jednego z pustych pokoi dla gości i pożegnała się życząc dobrej nocy. Gdy szła do jej sypialni, w której czekała ją kolejna niemiła rozmowa z Damonem, nie miała chęci żyć. Wszystko zwaliło jej się na jeden dzień. A najgorsze było to, że to wszystko była jej wina. Zdawała sobie sprawę, jak teraz Aleks musi cierpieć. Przyjechał do swojej byłej, aby w końcu ją zobaczyć, a przy okazji dowiedział się, że ma pięciomiesięczną córeczkę. Wyznanie miłości przez niego, również ją zabolało. Może czuła do niego sentyment, ale to nie było aż tak mocne uczucie, jakim darzyła go kiedyś.
Powoli otworzyła skrzypiące drzwi i zobaczyła Damona pijącego whisky.
- Pijesz? - zapytała ze zdziwieniem, ponieważ od czasu gdy byli razem Damon rzadko kiedy pił.
- A wolałaś żebym słuchał waszej rozmowy o tym "dlaczego mu nie powiedziałaś o dziecku"? - ostatnie słowa wypowiedział jakby nimi gardził.
- Ale to nie jest tak. Starałam się, chciałam żeby wiedział.
- Dobra, nie mam ochoty już słuchać twoich tłumaczeń. To jest zbędne.
Gabriella postanowiła już nic więcej nie mówić. Ustawiła budzik na godzinę 6, od razu obliczając, że będzie spała jedynie dwie godziny.