wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział XVIII


"...Innym rytmem dziś gra muzyka naszych serc..."


Dwa tygodnie później...


                 Aleks stanął w drzwiach i pożegnał się ze wszystkimi. Było mu smutno opuszczać kobietę którą kocha i swoją najpiękniejszą na świecie córkę. Jednak postanowił, że na niego już czas, i została mu nadzieja, że udało mu się przekonać Gabriellę, aby dołączyła do niego i obydwoje pojechali do jej rodzinnego miasta. Gabi tęskniła za Londynem ogromnie, wszyscy o tym wiedzieli. Nawet Damon chciał ją kiedyś zabrać, ale choroba pokrzyżowała ich plany.
                 Gdy żegnał się z Gabriellą, szepnął jej cichutko, że zatrzyma się na noc w hotelu McDorwin'a. Gabriella tylko spojrzała na niego pytająco, i odwróciła głowę, aby ukryć łzy płynące wąską strużką po jej policzku. Damon jedynie podał rękę Aleksowi, jakby od niechcenia, i szybko schował do kieszeni. Ostatnio o niczym innym nie mówił, niż o wyjeździe Aleksa z St. Mawes. Od tego dnia, gdy Aleks wspomniał o wyjeździe, Damon cieszył się niezmiernie, a dziś to już całkowicie ogarnęła go niesamowita euforia. W ogólnie nie rozumiał, co Gabriella mogła widzieć w zadufanym w sobie chłopaku, który na dodatek wprasza się komuś do domu i prosi o zamieszkanie. Cała ta sytuacja zaczynała wydawać się mu żałosna i bez większego sensu. No, oprócz tego, że Noemi miała chwilę aby poznać swojego prawdziwego ojca.
- O czym myślisz? - zapytała Gabi. Damon sprawiał wrażenie złego. - Złościsz się? Przecież powinieneś się cieszyć tak jak przedtem.
- Och robię to cały czas. Ale zastanawiam się, kiedy ta menda jeszcze przyjedzie. - Spojrzał jej w oczy i poszedł do kuchni, aby nie musieć słuchać jej wykładów.
- Nie nazywaj go tak! - nakrzyczała tak głośno, że Noemi rozpłakała się.
- Nie musisz krzyczeć, aby udowodnić mi jak go bronisz - powiedział bez żadnych ale.
- Czy ty słyszysz co ty mówisz? - zapytała.
- A nie zamierzałaś go bronić? No przyznaj się. Zawsze gdy coś powiedziałem na niego, nawet w żartach, ty byłaś jak jego mamusia, która nie pozwoli, aby jej dorosłego ale dziecinnego synka, który sam sobie powinien radzić w życiu, ktoś obrażał.
Gabriella zamilkła. Zdała sobie sprawę, że Damon przez cały czas był o nią cholernie zazdrosny. Bardziej niż myślała.
- Damon, proszę cię. Dajmy sobie już spokój, czy nie może być tak jak było kiedyś? - zapytała ze zniecierpliwieniem w głosie.
- Nie wiem czy będzie jak było. Nawet już nie patrzysz na mnie tak jak wcześniej, a ty to tak mówisz, jakby to było coś prostego - powiedział - Idę pomóc Johnowi. - I wyszedł z domu.
                       Czuła, że łzy zbierają jej się w oczach, ale nie chciała płakać przy Noemi. Cała ta sytuacja ją przerosła. Nie rozumiała dlaczego Damon nie potrafił zrozumieć, że to jej były, a w dodatku ojciec dziecka. Może Aleks miał rację mówiąc, że Damon będzie zły i zazdrosny o każdego chłopaka w jej życiu, i że jest samolubny. Wcale nie chce mojego dobra, bo przecież jakby tak było, cieszyłby się razem z nią i chciałby aby było jak wcześniej.
                        Weszła do pokoju i zastanowiła się chwilę. Czuła zapach perfum Damona, postanowiła zaciągnąć się nim ostatni raz. Rozejrzała się po pokoju i podziękowała sobie w duchu, że nie wzięła tu dużo rzeczy. Działała pod impulsem. Jakby była zaczarowana. Szybko spakowała ubrania swoje i Noemi to dużej walizki i odłożyła ją na swoje miejsce.
Robiło się już ciemno, a John i Damon nie wracali z garażu. Koło godziny 22:30, zadzwoniła po taksówkę, aby przyjechała o północy pod ich dom.
                      Uśpiła już Noemi i leżąc w łóżku pisała liścik do Damona. Litery zamazywały się od łez, tak że nie widziała co pisze. Usłyszała dźwięk otwierających się frontowych drzwi. Pomyślała, że w końcu przyszli do domu. Miała nadzieję, że zjedzą parówki w cieście francuskim jakie im przygotowała i zostawiła na środku stołu. Szybko schowała karteczkę pod poduszkę, a długopis rzuciła na półkę nocną. Popatrzyła jeszcze raz na śpiącą córkę, a później upewniła się, że złożyła wózek. Zamknęła oczy i unieruchomiła się. Po dłuższej chwili Damon wszedł do ich sypialni, nawet nie zauważając, że z półek zniknęły pewne rzeczy. Gabriella czuła jego zapach, który kiedyś tak ją hipnotyzował i przyciągał, a teraz doszła do wniosku, że wszystko między nimi się spaliło. Zaczęła obwiniać siebie, że stała się taka obojętna na jego miłość. Pociekły jej łzy już kolejny raz. Nie mogła dać znaku, że płacze i dlatego schowała głębiej głowę w poduszkę. Nagle przypomniało jej się, że nie naładowała telefonu i ciągnie na resztkach baterii. Zapiekł ją kark, wydawało jej się, że Damon ciągle się gapi na nią. I się nie myliła. Podszedł do niej i dał jej buziaka w czoło, bo tylko ono wystawało spoza poduszki. Nie mogła się po tym pozbierać. Następnie położył się obok, objął ją od tyłu i po kilku minutach usłyszała jej znormalizowany, płynny oddech, który oznaczał, że był zbyt zmęczony i szybciej niż zwykle usnął. Miała cholerne wyrzuty sumienia, że on jest dla niej taki obojętny. Dawała mu tyle czasu nadzieję, a gdy pojawił się Aleks, wszystko, dosłownie wszystko spieprzyła. Na tę myśl, jej gardło skurczyło się do granic możliwości.
                      Usłyszała słodkie i cichutkie pomrukiwanie śpiącego Damona, po czym doszło do niej, że zdrzemnęła się. Szybko spojrzała na zegarek, który wystukiwał 23:55. Oblał ją zimny pot, chociaż było gorąco. Delikatnie i z ogromnym bólem przełożyła rękę jej chłopaka z jej biodra na kołdrę. Dobrze widziała delikatny uśmieszek na twarzy Damona, którego zawsze widziała, gdy przebudzała się. Światło lampki nocnej lekko przedzierało się przez osłonkę, ale pomimo tego, dobrze oświetlało pokój, dlatego Gabi nie musiała tracić baterii telefonu, aby sobie poświecić. Stanęła na nogi, ubrała się w przyszykowane obrania, leżące na krześle. Karteczkę wyciągnęła spod poduszki i położyła na kołdrze po swojej stronie.
                       Znosząc cichutko walizkę za drzwi, już widziała przez szybę, że taksówkarz czeka przed domem.
- Dobry wieczór! Gdzie się to panienka wybiera o tej porze? - zaśmiał się taksówkarz.
- Nie pana sprawa - odparła na tyle chłodno, że już o nic więcej nie zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem.
Położyła kartkę przeznaczoną dla Johna na stole kuchennym. Nie wyobrażała sobie nigdy w życiu opuszczać ten dom pełny miłości, a teraz ucieka z niego jak złodziej. Bagaż i wszystkie potrzebne rzeczy były już włożone do taksówki, zostało jedynie pożegnać się. Uroniła kilka łez wspominając ich wszystkich, ich wspólne kolacje, Juli, grille, zabawy, bal...
Trzymając na rękach śpiącą Noemi opatuloną w koc, weszła do taksówki i już więcej nie obejrzała się za siebie.
                      Jadąc przez ogród, przypomniała sobie jak tu pierwszy raz przyjechała. Ten zapach kwiatów, świeżo pomalowane ławeczki i zapach benzyny. Znowu jej gardło skurczyło się, ale obiecała sobie nie płakać już.
 - Jedziemy do hotelu McDorwin'a.
- Ok - odpowiedział ponuro starszy pan.

~*~


                        Damona obudził dźwięk budzika. Ostre brzmienie jego ulubionej kapeli rockowej wprawiało go zawsze w dobry nastrój. Jeszcze było ciemno, a lampka wyłączyła się po ustalonej wcześniej godzinie czuwania. Kątem oka spostrzegł, że Gabi wstała wcześniej. Pomyślał, że pewnie poszła robić śniadanie, ponieważ słyszał, że ktoś tłukł się w kuchni. Ale Gabi jest zawsze cicha, przypomniał sobie. Zszedł w piżamie do kuchni i widok jaki zobaczył zdziwił go, a raczej zaniepokoił.
- John? - zapytał starszego pana - Co się dzieje? Czemu płaczesz?
Pomyślał, że znowu wspomina Juli, i dlatego płacze. Tylko ta kobieta potrafiła doprowadzić go do łez.
- Juli teraz jest w pięknym miejscu i ty to wiesz, prawda? - zapytał Damon Johna.
- Ciekawe w jakim miejscu jest teraz Gabriella - rzucił ochrypłym głosem, a jej imię powiedział już resztkami sił.
Jego wszystkie zmarszczki wypełniły łzy.



Hejjj :)
Dziś, sama przyznam, dość przygnębiający rozdział. Niestety, ale takie też muszą być :)
Pozdrawiam ;*

                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz! ;)