środa, 29 lipca 2015

Rozdział XV


" Prawda jest taka, że to ciosy od życia i bolesne doświadczenia pomagają nam dorosnąć. "


                    Nazajutrz był dzień totalnego sprzątania domu. Noemi pozostawiła pod opieką Damona. Miała co do tego pewne obiekcje ale widziała, że bardzo dobrze opiekuje się małą, i coraz więcej czasu spędzają razem. Nie przeszkadzało jej to, a wręcz cieszyła się. Zawsze to więcej miała czasu dla siebie, swojej przyjaciółki i taty. Ostatnio, podczas wizyty jej ojca Adama dowiedziała się, że jest on w związku z Niną, przyjaciółką jej matki. Ta wiadomość oczywiście zszokowała ją bardzo, ale po dłuższym namyśle postanowiła nie robić z tym więcej problemów. Chciała jedynie szczęścia dla ojca. Jako, że dziś zaprosiła ich oboje na kolację, cały dom błyszczał. Pół dnia porządnego sprzątania wszystkim dał się we znaki. John miał dużo pracy przy kozach, więc jemu postanowiła nie zaprzątać głowy, ale za to Damon był wykończony sprzątaniem i bawieniem Noemi. Mała rosła jak na drożdżach, nie wyglądała na pięciomiesięczne dziecko. W tym wieku, dzieci zazwyczaj uczą się raczkować, a ona już wszędzie chciałaby być, gdyby nie to, że nie potrafi jeszcze sama stanąć na nogi. Miała dość już sprzątania, więc postanowiła że pójdzie na spacer z małą. Wsadziła ją do wózka i uciekła z domu na pół godziny. Spacer okazał się być bardzo dobrym pomysłem.
Gdy wróciła zabrała się za przygotowanie obiadu.
- Zobaczysz, będzie dobrze - powiedział Damon i położył małą w nosidełku.
- Nie jestem tego pewna. Wiem, że on zasługuje na drugą kobietę, ale nie rozumiem dlaczego Nina. Przecież ona była przyjaciółką mamy.
- Może obydwoje bardzo przeżyli jej odejście i ten ból ich w jakiś sposób połączył? - puścił do niej oczko, wspominając ich czasy, gdy spotkali się na pogrzebie Juli.
- Ach, no dobra, wygrałeś. Postaram się być tak bardzo miła, na ile będę potrafiła.
- Tylko się nie pobijcie. - Damon parsknął śmiechem.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. Mówiłam, że będę miła, a nie ją biła.
- U ciebie to w sumie bez różnicy. O mało mnie kubkiem nie zabiłaś, a próbowałaś być miła - odwrócił się aby nie widzieć jej złej miny.
- Nie denerwuj mnie, bo znowu dostaniesz! - uśmiechnęła się.
Damon podniósł ręce jakby w swojej obronie.
- Ok, ok. Wierzę ci teraz - podszedł i pocałował ją w policzek.


~*~


                     Stół już był pięknie nakryty. Bukiet białych róż, przypominający o Juli, stał na środku w ozdobnym wazonie. Talerze były idealnie nakryte, tak jak zawsze jej tata lubił. Po całym domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. Zawołała Damona, który zaraz przyszedł z małą na rękach. Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się Adam z Niną, którzy byli bardzo elegancko ubrani. Przywitali się miło, wyściskali  i zaprosili do środka.
- Powiem szczerze, że gdy byłem tu ostatni raz w zimie, to nie było tu tak ładnie, jak jest dziś - zaśmiał się.
- Och - odparła, jedynie na tyle było ją stać. Jej tata chyba nie miał humoru, albo tak samo jak ona był zdenerwowany.
- O, jest moja ukochana Noemi - powiedział i wyciągnął do małej ręce.
                      Damon oddał Adamowi Noemi i gestem zaprosił do salonu. Nina była zachwycona wystrojem domu, choć przyznała, że na początku wydawało się jej, że jest ciemny i mroczny, a taki efekt dawały antyczne, ale eleganckie drewniane meble. Juli bardzo lubiła ciemne kolory, dlatego też dom tak wyglądał, a że mieszkańcami byli również starsi faceci, im to nie przeszkadzało, a wręcz pasowało. Gabi poszła do kuchni, zostawiając Damona i Johna samego z jej tatą i jego nową dziewczyną, która co jakiś czas pytała się, czy może w czymś pomóc. Widziała, że Nina chce jej się jak najbardziej przypodobać, ale jakoś nadal czuła małą odrazę co do ich związku. Z drugiej strony, martwił ją fakt, że tata tak szybko zapomniał o mamie. Ale to był jego wybór, a ona postanowiła więcej się tym nie zadręczać i dać spokój Ninie. Usłyszała za sobą kroki.
- Nie gap się tak na nią - powiedział Damon, z tym jego dziwnym uśmieszkiem.
- Nie gapie się - obruszyła się Gabi.
- Nie wcale, widać, jak patrzysz,
- Och daj spokój, nie mam jej nic za złe. - Posłała mu uśmiech.
Zrozumiał sarkazm, ale Gabi widziała w jego oczach, żeby lepiej była spokojna.
Wzięła półmisek z wędlinami i poszła do salonu.
- Wszystko jest takie pyszne! Sama robiłaś kolację? - zapytała Nina.
- To również zasługa Damona. Jest dobry w kuchni - popatrzyła na swojego chłopaka i uśmiechnęła się.
- Ale wypiękniałaś. Jesteś teraz bardzo podobna do matki - wspomniał ojciec, patrząc na nią swoimi niebieskimi oczami.
- Również to zauważyłam - wtrąciła Nina.
- Dziękuję wam - odpowiedziała lekko speszona, po wspomnieniu o mamie.
Zastanawiała się czy Ninie właśnie nie jest głupio słuchać o byłej kobiecie jej obecnego partnera.
- Noemi już jest taka duża! A jak się lubi bawić - powiedział pieszczotliwie Adam.
- Och tak, zajmuje cały nasz wolny czas - powiedział Damon.
John na początku jeszcze rozmawiał, opowiadał o farmie i o kozach, ale w pewnym momencie zamilkł i siedział jedynie po to aby swoim odejściem nie wzbudzić sensacji.Gabi postanowiła dać mu spokój, widziała że jest bardzo zmęczony.
- John, może położysz się? Powoli zasypiasz nad stołem - zauważyła. Spojrzała na zegar, który właśnie wybijał 23.00.
- Tak, chyba się położę - popatrzył na nią z uśmieszkiem wdzięczności.
Wstał, pożegnał się grzecznie jak na niego przystało i oddalił się do swojego pokoju.
                       Gabriella poszła jego śladem zabierając małą aby ją uśpić. Gdy wróciła, zobaczyła, że Damon idealnie dogaduje się z jej tatą i Niną, co ją szczerze ucieszyło. Przynajmniej teraz tata nie będzie miał żadnych zarzuceń, co do mojego obecnego partnera, pomyślała z radością. Patrzyła na nich jeszcze przez chwilę, po czym dołączyła do stołu. Skakali z tematu na temat, mogłoby się wydawać, że już wszystko zostało obgadane, ale jednak nie. Został temat tabu, czyli szkoła i przyszłość Gabrielli. Próbowała tłumaczyć, że tutaj ma dobrą szkołę, i żyje jej się dobrze, ale ojciec upierał się aby przeprowadzili się do Londynu. Gabriella nie chciała się kłócić, ale zaczynała ją denerwować ta rozmowa. Było już coś po godzinie pierwszej, i wszyscy zaczynali być zmęczeni.
Gabriella pokazała gościom gdzie są łazienki, a następnie poszli do pokoju specjalnie przygotowanego dla nich. Damon właśnie brał prysznic, Gabi miała wskoczyć zaraz za nim. Usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Poszła i odruchowo wyjrzała przez wizjer, ale niestety nikogo nie zobaczyła. Jestem geniuszem, pomyślała. Lekko uchyliła drzwi, aby zapytać kto tam jest. Zamiast odpowiedzi, zobaczyła bukiet tulipanów i jego.



Hej, hej :)
Pisałam wcześniej że nie będzie mnie do 1 sierpnia, ale znalazłam troszkę czasu i napisałam kolejny rozdział, który, mam nadzieję przypadnie Wam do gustu. :)
Chciałabym dowiedzieć się (z czystej ciekawości) ile osób czyta moje opowiadanie, także BARDZO prosiłabym o komentarz. Może być z konta google, lub z anonima, mi to nie przeszkadza :)

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XIV


"Kiedy życie daje ci sto powodów do płaczu, pokaż mu że masz tysiąc powodów do radości."


Dwa miesiące później


                        Gabriella wcześnie wstała by przygotować śniadanie dla Johna, Noemi i Damona. Sprytnie wyślizgnęła się spod ramienia chłopaka, ubrała swoje niebieskie bamboszki i pobiegła po schodach na dół. Byli parą od dwóch miesięcy, a jej wydawało się jakby całe życie. Całkowicie zapomniała o miłości do Aleksa, chociaż rozmawiali przynajmniej raz na tydzień, a on ciągle zapewniał ją o jego niegasnących uczuciach do niej. Oczywiście, Damon nic o tym nie wiedział. Stwierdziła, że lepiej będzie gdy nie wspomni o tym. 
- Cześć kochanie! - mruknął Damon, jednocześnie obejmując ją od tyłu - Jak spałaś?
- Och okropnie, wszystko mnie boli - zaśmiała się, gdy zobaczyła przerażoną minę Damona - Żartuję, głupku! - Odwróciła się i pocałowała go. - A teraz marsz po małą. 
- Już, już, pani generał! - zasalutował jej, gdy wychodził z kuchni. 
Leo łasił się koło nóg, wyraźnie zdegustowany, że jeszcze nie dostał jedzenia z puszki. 
- Najpierw Noemi niech zje! - nakrzyczała na niego. 
Olbrzymi kot fuknął na nią i poszedł na swoje legowisko znajdujące się pod stołem. Przez cały czas bacznie obserwował Gabę, czy aby nie szykuje mu jedzenia. 
Odwróciła się gdy usłyszała krzyk Noemi.
- Córuś! - powitała ją i dała buziaka. 
Od razu do myśli jej przyszło, że Damonowi bardzo pasuje dziecko, a co lepsze, wychowywanie i ojcowanie cudzemu dziecku, bardzo dobrze idzie. Rozpromieniła się, że aż poczuła wypieki na policzkach.
- Jezu! Ty się zaczerwieniłaś! - zaśmiał się Damon - Pierwszy raz.
- Och nie pierwszy, nie przesadzaj. Ej, co zrobiłeś kotu, że taki humorzasty dziś? - Skierowała palcem na kota, który patrzył na nią jakby chciał ją zadrapać na śmierć.
- Przestań! On jest taki kochany, nie widzisz tego? Tej iskry radości? - zaśmiał się.
- Chyba gdzieś bardzo daleko. Nie dałeś mu wczoraj jeść wieczorem, prawda? - zapytała z nutą złości w głosie.
- Rozgryzłaś mnie. Poczekaj ja mu zrobię jedzenie. - Zasłonił twarz ze śmiechu.
- Biedny kot głoduje, a ty się śmiejesz. - Zrobiła smutną minę. 
                              Gdy już nakarmiła Noemi, do kuchni wszedł John. Od czasu pogrzebu nie potrafi odnaleźć się w świecie. Ciągle chodzi smutny i markotny, a radość daje mu tylko rodzina. Wcale to nie dziwi Gabrielli, chociaż gdy przypomniała sobie jak ona odebrała śmierć matki, stwierdziła, że zniosła to lepiej. Główną przyczyną tego, była informacja o tym, że jest w ciąży. Wtedy odebrała to jak najgorsze zmartwienie, nawet myślała aby po porodzie oddać to dziecko, ale gdy pierwszy raz ujrzała czarne oczy Noemi, od razu te myśli uciekły i nigdy więcej nie powróciły. 
- Może pójdziemy na jakiś spacer? - zawołał Damon z jego pokoju, gdzie się przebierał.
- Może po południu? Teraz zajmę się obiadem, a później uśpię Noemi. - Odwróciła się w stronę Johna - Zostałbyś z nią, czy masz inne plany? 
- Zostanę, zostanę. Będziemy się dobrze bawić, no nie? - zapytał małą i potrząsnął jej pulchniutką nóżką. 
- Damon? - zawołała - Jednak dziś nie pójdziemy, w poniedziałek zaczynam przecież szkołę...Musimy pojechać po książki, zeszyty... Boże czuję się jakbym wracała do podstawówki.
                           W odpowiedzi usłyszała jedynie śmiech Damona. John wziął małą na ręce i poszedł na pole, pokazać jej kozy, które bardzo przypadły jej do gustu. Nagle poczuła wibrujący telefon. Dzwonił Aleks.
- Cześć! Co tam u ciebie? - zapytała wesołym tonem Gabi.
- Hej, a no wiesz dużo nowych rzeczy. Nie dzwoniłem przez ostatnie dwa dni, bo byłem u ciotki w Chorwacji. Było świetnie, ale teraz to już w domu jestem i rozumiesz... nudzi mi się strasznie. Może przyjedziesz kiedyś? Bo tak dawno cię nie widziałem... Jeżeli ja nie wiem gdzie ty jesteś, BO TO WIELKA TAJEMNICA, to ty nas odwiedź. Becky często do ciebie jeździ.. a ja? Przecież jestem twoim przyjacielem, niestety...
- Aleks, tak będzie lepiej jak jest. Przyjadę kiedy będę chciała, a tutaj jest mi bardzo dobrze. - Zobaczyła przez okno, że John wraca do domu, bo Noemi rozpłakała się na dobre. - Muszę kończyć.
- Właśnie widzę jak ci na naszej przyjaźni zależy, po prostu powiedz szczerze, że masz mnie w dupie. 
- Aleks proszę cię! Ty wiesz co ty w ogóle mówisz? - powiedziała mocno wkurzona. 
- Dobrze wiem. Co to za dziecko, co tak ryczy? - zapytał znikąd. 
Gabriella miała nadzieję, że nie usłyszy, gdyż John zaraz zabrał ją na górę. 
- Ale, że co? Weź proszę cię, daj spokój. 
- Ja mam dać spokój? Zbywasz mnie cały czas. Jeżeli nie masz ochoty gadać albo się spotkać to po prostu powiedz. 
- Ja cię lubię, i tylko lubię, Nie chcę abyś robił mi tu jakieś wyrzuty, bo dobrze wiesz, że już nigdy nie będziemy razem... - Poleciał jej łzy.
               Nastała chwila ciszy. Słyszała jedynie cichy odgłos oddechu Aleksa. Zaczęła mu współczuć, bo on naprawdę ją kochał, a ona go okłamała i w dodatku dała do zrozumienia, że nie zależy jej na nim, co było nie prawdą. Kochała Damona, ale uczucie i sentyment do Aleksa pozostał. 




Cześć! :)
Dziś bardzo króciutko, ponieważ jest taka piękna pogoda, że nie mam ochoty nawet siedzieć przed komputerem :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Pozdrawiam :*

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział XIII


"Wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to aby się nie rozpłakać"



                      Westchnęła i rozejrzała się dookoła. Ludzie mieli smutne i przejęte twarze, niektórzy bez żadnego wyrazu. Mężczyźni w czarnych garniturach patrzyli głównie na trawę, zaś kobiety z wielkim przejęciem obserwowały każdy ruch pastora odprawiającego mszę. Jest ostatnią, pożegnalną mszę.
Wsłuchiwała się w słowa pastora, który pięknie opowiadał o ich znajomości, o uczuciach, które Juli rozsiewała wokół siebie. Wyobrażała sobie ból tych wszystkich osób, które znały ją od dawna. A ona pomimo tego, że była tylko chwilą w jej życiu, pokochała ją jak własną matkę.
                      Niebo pociemniało na tyle, że ludzie ze strachem w oczach, patrzyli raz za razem czy aby przypadkiem deszcz nie zepsuje ceremonii. Gabriellę nie obchodziło to. Stała, trzymając w jednej ręce rączkę od wózka Noemi, a w drugiej bukiet ulubionych kwiatów Juli - białych róż. Zawsze kiedy wiatr rzucił jej zapach róż, przypominała sobie o pewnym dniu kiedy to siedziały w ogrodzie na huśtawce i śmiały się. Było wtedy tak beztrosko, że Gabriella zrobiłaby wszystko aby wrócić do przeszłości.
                      John właśnie skończył przemówienie i spojrzał na Gabriellę. W St. Mawes był zwyczaj, kiedy ktoś bliski umrze, powinno się powiedzieć o nim kilka słów, lub napisać to na kartce i włożyć do trumny. Gabi miała przygotowaną kartkę z trzema słowami. Nie chciała przemawiać, gdyż czuła, że nie da rady tak jak na pogrzebie jej matki. Ale tym razem czuła, że musi. Tym razem w głowie nie miała żadnych scenariuszy. John podał jej mikrofon, a Gabriella oddała mu Noemi. Zawahała się.
- Kompletnie nie wiem co powiedzieć - szepnęła mu do ucha.
- Nie staraj się, powiedz od serca - doradził jej.
Popatrzyła na tłum i zaczęła.
- Ten kto mnie zna, wie że zawsze mam coś do powiedzenia, nigdy nie daję za wygraną... Ale kiedy trzy dni temu dowiedziałam się o śmierci Juli, nie odzywałam się przez cały następny dzień. Nie dlatego, że byłam załamana, tylko zwyczajnie wspominałam. Tak szczerze to śmierć nie powinna zabierać nam takiej osoby, ale na to już nie mamy wpływu. Wiem, że choroba była dla niej okropna i bezlitosna, każdego dnia cierpiała coraz bardziej, a ja patrzyłam jak kolejna osoba z mojego życia odchodzi... - zrobiła przerwę, by otrzeć samotną łzę - Trzy dni temu straciłam drugą mamę. Bardzo mi jej brakuje, ale wiem też, że to co się stało to było lepsze wyjście, niż życie z nieustającym bólem.
Oddała mikrofon i zeszła ze schodka. Wiele ludzi patrzyło na nią ze zdziwieniem. Od razu pomyślała, że woleliby usłyszeć stek pocieszeń, które i tak zdadzą się na nic.
                        John oddał jej Noemi na ręce i poklepał w ramię pokrzepiająco. Poczuła, że taki niewinny gest pocieszył ją wystarczająco, by żyć dalej i uwierzyć w swoje słowa wypowiedziane przed chwilą. Popatrzyła na małą i uśmiechnęła się do niej, aby rozluźnić napiętą pomiędzy nimi atmosferę. Zebrało jej się na płacz, kiedy pomyślała o Damonie, który nawet nie miał możliwości się z nią pożegnać. Cała złość na niego, że wyjechał, przeszła jej. Nie lubiła rozpamiętywać bólu, to nie leżało w jej charakterze. Nawet to ona zdeklarowała się zadzwonić do niego, aby poinformować o złym stanie Juli. Niestety później Juli odeszła, a ona przestała się odzywać. Podobno John dodzwonił się do niego. Damon obiecywał, że przyjedzie. Jednak kłamał, pomyślała Gabriella, stojąc przy grobie. Ludzi było coraz mniej, wszyscy po pogrzebie zmywali się w zastraszającym tempie. Nie obejrzała się, a została sama z Noemi na rękach i wózkiem nieopodal. John musiał iść załatwić pewne sprawy formalne, i takim sposobem została sama.
                       Już nawet nie płakała, uspokoiła się i przysięgła Juli, że zajmie się Johnem i Noemi jak najlepiej potrafi. Wtedy spadła na nią kropla deszczu, i zaraz kolejna. Poczuła rękę na swojej talii i wydawało jej się, że to John.
- Witaj, Gabi - powiedział Damon.
Odwróciła się i spojrzała na niego zdezorientowana.
- Jesteś? - zapytała cicho, jakby siebie - Myślałam, że cię już nie będzie...
- Musiałem się z nią pożegnać. - Popatrzył na nią smutnymi oczami i przeniósł je na Noemi. - Jest piękna. Jak ją nazwałaś?
- Noemi.
- Przepraszam, że cię zostawiłem. Ale jak sobie przypomnę...
- Zacznijmy od nowa, jakby nic się nie stało - zaproponowała, bez zawahania - Tylko muszę coś wiedzieć... czy czułeś coś do mnie tamtego wieczoru?
To pytanie wyraźnie wstrząsnęło Damonem.
- Nie chcesz, bo nic nie czułeś, prawda? - zapytała i odwróciła głowę.
- Chciałbym i to bardzo - Złapał ją za rękę.
- Czyli coś do mnie czułeś? - zapytała pełna nadziei. Noemi zaczęła piszczeć.
Gabriella dobrze wiedziała, że zmusić Damona do wyznania uczuć jest bardzo ciężko. Zauważyła to już na samym początku ich znajomości, kiedy Chris podśmiewał, że Damon się w niej podkochuje, ale za żadne skarby świata nie przyzna się nawet przed nim. Już zaczynała wątpić w to, że odpowie, ale to co zrobił zatkało ją i to dosłownie.
Powoli się przybliżył do niej, chwycił Noemi za głowę dla bezpieczeństwa i pocałował Gabriellę z ogromną czułością.
- Tak czułem i nadal czuję.
Gabrielli zbierały się łzy w oczach.
- Płacz - powiedział Damon i przytulił ją delikatnie.
                      Gabriella nie spodziewała się tego, myślała, że jak każdy inny będzie ją na siłę pocieszał i przekonywał, że będzie dobrze. Ale Damon po prostu dał jej się wypłakać na swoim ramieniu. Wziął Noemi na ręce i poszli całą trójką usiąść na ławkę.
- Wiesz, ja nawet nie miałam czasu mieć żałoby po kimkolwiek. Nawet po swojej matce...
- Teraz masz czas. Potrzebujesz tego i to bardzo, więc płacz ile możesz, żeby później być silniejsza.
Gabriella odruchowo chciała zabrać od niego Noemi ale on ją przytrzymał mocniej. Dała za wygraną i siedziała w ciszy rozmyślając o tym wszystkim.
- Wiesz, teraz po części jestem nawet szczęśliwsza - powiedziała patrząc na córeczkę.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
Gabriella podała mu rękę, a on ją złapał.
- Bo mam Noemi... a teraz jeszcze ciebie. Juli odeszła, moja mama odeszła, ale dostałam dwie nowe osoby w zamian. A to już jest powód do szczęścia.
Damon tylko uśmiechnął się, ale w jego ciele wszystko szalało. Lata praktyki w ukrywaniu swoich uczuć, przynajmniej teraz się przydały, bo już myślał, że będzie skakał ze szczęścia jak małe dziecko.
- Gdzie się zatrzymałeś?
- U Chrisa... ale myślałem wrócić do domu, jeśli tylko chcesz - popatrzył na nią a później na małą - Pomógłbym ci.
- Nie przeszkadza ci to, że mam dziecko? - zapytała w końcu o to, co nie dawało jej spać przez wiele dni.
- Coś ty! - Zrobił duże oczy - Jest najpiękniejszym dzieckiem jakie widziałem, jak mogłaby mi przeszkadzać taka kruszynka? To nie dorzeczne.
Gabriella uśmiechnęła się i dała mu buziaka w policzek.
                          Kiedy weszli do domu był już wieczór. Gabriella szybko przygotowała mleko dla Noemi, która o dziwo nie była głodna przez tak długi czas. Co było widoczne, bardzo polubiła Damona, bo ciągle na niego patrzyła i łapała za jego czarne włosy. Damon zaniósł swoje walizki do pokoju i przyszedł do kuchni. John siedział przy stole, nieświadomy przybycia Damona. Rozpłakał się na jego widok. Stali przytuleni przez dłuższy czas. Damon zaczął przepraszać go, lecz John nie miał mu nic za złe.



piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XII


"Świat łamie każdego, a potem niektórzy są jeszcze mocniejsi w miejscach złamania."


Miesiąc później

                          Popchnęła drzwi sali jedną ręką, a w drugiej trzymała Noemi. Zobaczyła leżącą, bladą Juli, która najprawdopodobniej spała. Usiadła na pustym łóżku obok jej łóżka, i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać. Nie wyobrażała sobie życia bez jej w domu. Sytuacja z dnia na dzień była coraz gorsza, Juli praktycznie cały czas traciła świadomość. Nie wiedziała kim są ludzie przychodzący do niej, a nie mówiąc już o jej danych personalnych. Guz w jej mózgu ciągle się powiększał, usunięcie go nie było możliwe, gdyż był zbyt złośliwy i to by jedynie pogorszyło jej stan.
- Długo tu już jesteś? - zapytała otwierając powoli oczy.
- Przed chwilą przyszłam - odpowiedziała.
Mała już zaczynała się nudzić, dlatego postanowiła pobawić się włosami Gabrielli, co oznaczało garść wyrwanych włosów na koszuli.
- Jak tam w domu? Dajecie sobie radę? - w jej tonie było czuć obawę.
- Wszystko jest dobrze, John zajmuje się gospodarstwem, czasem przyjdzie Chris i pomoże mu przy owcach - odpowiedziała pewnym głosem, aby Juli nie obawiała się, że jej choroba wywróciła ich świat do góry nogami.
- To bardzo fajnie, cieszę się - Złapała nóżkę Noemi i zaczęła nią potrząsać dla zabawy - Jest kochana. Istny cud.
- Byłam z nią u lekarza kilka dni temu i ten wzdęty brzuszek to zwykła kolka. Kupiłam kilka ziołowych herbatek - Gabriella złapała ją za główkę, bo próbowała się wyślizgnąć.
- Tak jak myślałam. Adam się odzywał?
- Tak, tata dzwoni ostatnio codziennie i zawsze pyta o twoje zdrowie. Powiedział, że odwiedzi nas na weekendzie, bo teraz ma strasznie dużo problemów w firmie.
Juli jedynie potaknęła głową i znowu zasnęła. Gabriella ubrała Noemi niebieski dres i po cichu wyszła z sali.
                       W głowie miała pełno obaw i myśli dotyczących Juli. Wiedziała, że jej życie wisi na małym włosku, a ona nic nie może z tym zrobić. Jest całkowicie bezradna. Ale przecież musi żyć dalej, ma córkę, którą musi się zająć, a John nie wiadomo jak zareaguje na możliwe zejście Juli z tego świata. Na samą myśl zrobiło jej się nie dobrze.
Weszła do domu, gdzie czekał na nią John z kolacją. Przebrała małą i odłożyła do nosidełka. Wniosła ją do kuchni i podgrzała mleko dla Niki.
- Co u niej? - John zapytał obojętnie.
- Jak zwykle boi się, że nie damy sobie tutaj rady bez niej. Pytała się o ciebie i tatę.
- Och - odparł - Byłem dziś u niej, ale spała, nie chciałem jej budzić. Była wtedy taka spokojna... - Po jego policzkach spłynęły łzy.
- John... - Podeszła i przytuliła go.
                      Nigdy nie widziała aby John płakał. Wiedziała, że ta cała sytuacja najbardziej go boli z nich wszystkich. Był z nią przez ponad 40 lat, a teraz jedna minuta może to wszystko zmienić. On straci swoją ukochaną żonę, a ona kolejną wartościową osobę z jej życia.
- Ona umrze... - powiedział przez łzy. Dławił się nimi.
- Tato, proszę nie mów tak... Bóg nie pozwoli jej odejść teraz - Próbowała go pocieszyć.
John na słowo "tato" znieruchomiał i spojrzał w jej oczy, a ona poczuła że jej ciało przeszywa dreszcz.
- Tato? - Popatrzył na nią zdziwiony - Chciałbym mieć taką córkę jak ty.
- I masz. - Uśmiechnęła się do niego.
Po chwili musiała od niego odjeść, bo Noemi krzyczała i przebierała nóżkami ze zniecierpliwienia. Chwyciła za butelkę i nakarmiła małą.
- No już, już - powiedziała delikatnym głosem, aby uspokoić Noemi.
- Ale ona szybko rośnie - dodał John.
Gabriella zdążyła jedynie się uśmiechnąć, bo zadzwonił dzwonek do głównych drzwi. Popatrzyli na siebie porozumiewawczo. John poszedł otworzyć drzwi.
- Gabi, masz gościa! - krzyknął wesołym głosem.
Od razu pomyślała o Damonie. Jej serce miało ochotę wyrwać się z jej piersi, a ręce zaczęły drżeć.
Nie była gotowa na spotkanie z nim po tylu miesiącach. Wstała i dzielnie ruszyła na chwiejących się nogach przez salon, a następnie zajrzała niepewnie do holu. To kogo zobaczyła jednocześnie ją ucieszyło, ale też zawiodło.
- Chris! - posłała mu uśmiech.
- Cześć, Gabi. - Przytulił ją - Przyszedłem tylko na minutkę, przynieść ci coś, co pani Cornwall, kazała ci przekazać.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona.
Chris podał jej pudełeczko, stare w stylu vintage. Otworzyła je, a jej oczom ukazała się piękna złota bransoletka na nóżkę dziecka.
- Powiedz jej, że nie mogę tego przyjąć! To jest zbyt cenne.
- Tak myślała, że odmówisz i dlatego kazała mi pod żadnym pozorem nie brać tego od ciebie, a rozumiesz chyba, że nie wypada tego robić, prawda? - uśmiechnął się unosząc prawy kącik ust.
- No dobrze, niech jej będzie. Sama jej podziękuję za to.
- A jak miewa się Juli? Od jak dawna jest w szpitalu? - zapytał, stojąc w progu drzwi wyjściowych.
- Od dwóch tygodni. Na początku myśleliśmy, że to grypa, bo ból głowy, zawroty i te sprawy - zrobiła przerwę, bo jej głos powoli załamywał się - Ale byliśmy głupi. Trzeba było od razu z nią pojechać do szpitala. - Otarła łzy.
- Gabi, to nie wasza wina, skąd mieliście wiedzieć, że to coś poważniejszego? No właśnie, nie wiedzieliście. Głowa do góry, przecież musisz być twarda.
- Tak, masz rację. Noemi tak szybko rośnie, i niby nic nie rozumie, ale wszystko chłonie. Każdy smutek, stres, zdenerwowanie. - Zaczęła wyliczać na palcach.
- No to na pewno, a mogę ją zobaczyć? Tak na chwilkę, bo za minutkę spadam do pracy, i tak jestem wystarczająco spóźniony.
                        Gabriella zaprosiła go do kuchni, gdzie w nosidełku leżała Noemi trzymająca gryzaka w buzi. Noemi od razu rozpoznała, że Chris nie jest domownikiem i nerwowo zaczęła kopać nóżkami o koc. Swoimi ogromnymi, brązowymi oczami spojrzała na Gabriellę i głośno zapiszczała, co mogło oznaczać radość.
- Jest bardzo ciekawska - zauważył Chris. Wziął ją na ręce.
- Och tak, ostatnio nie mogę się napatrzeć jak próbuje wszystkiego dotknąć, a zaraz potem włożyć do buźki.
- Pewnie nieźle daje ci w kość - zaśmiał się.
- Wiesz, na razie nie narzekam. Pierwszy miesiąc był okropny.
- Przeprasza, że zapytał, ale gdzie jest ojciec?
To pytanie długo wisiało w powietrzu. Gabriella sama nie wiedziała jak odpowiedzieć.
- Nie wie o niej. Nie wie gdzie jestem. Utrzymujemy kontakt, jeśli o to ci chodzi.
Chris zrobił zdziwioną minę.
- Jak to nie wie? Przecież to...
- Tak wiem - wtrąciła mu się - Myślisz, że teraz mu powiem? Kiedy ona ma już trzy miesiące?
- Zawsze lepiej wcześniej niż później. Żebyś nie żałowała. Moim zdaniem, każdy by chciał się taką piękną dziewczynką zaopiekować.
Gabrielli dało to dużo do myślenia. Widziała w jaki sposób Chris patrzy na małą, i w tej samej chwili pomyślała, że on będzie naprawdę dobrym ojcem.
- Powinnaś mu o niej powiedzieć - rzucił gdy odchodził - Trzymaj się, Gabi. - Pocałował ją i wyszedł, a Gabi musiała biec do małej, która została sama.
                      Zabrała się za przygotowanie kolacji. Pokroiła piersi kurczaka, które oblała miodem i przyprawami. Mała intensywnie wpatrywała się w swoją mamę, która cały czas robiła głupie miny, aby ją rozweselić. Jeszcze nie potrafiła się uśmiechać, a radość oznaczały głośne piski i gaworzenie. Obie bawiły się bardzo dobrze, do czasu gdy do kuchni wszedł John, który wyglądał jak śmierć.
- Coś się stało? - zapytała zatroskana.
Noemi zaczęła płakać i podkulać nóżki.



Hej, hej! ;)
Dziś trochę krócej jest ale mam nadzieję, że spodoba Wam się :)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział XI


"Życie przemija w zastraszającym tempie, a ludziom ciągle brakuje odwagi na pewne sprawy, które mogłyby odmienić ich dotychczasowe życie"

Kwiecień

                      Przetarła twarz dłońmi i podeszła do łóżeczka Noemi. Zmierzwione włosy były spięte w niedbały kok na środku głowy, a jej piżama wisiała niej jak na kołku. Wzięła płaczącą córeczkę na ręce, a ta jeszcze bardziej dławiła się swoimi łzami. Klepała ją delikatnie po plecach, ale nic nie dawało jej spokoju. 
- Nika proszę, przestań! - Rozpłakała się - Nie płacz już! 
                     Jej dwumiesięczna córka, przez pierwszy miesiąc życia, dawała ostro popalić. Od czasu narodzin ciągle krzyczała i nikt nie potrafił tego przerwać. Jedynie kiedy ona sama uspokoiła się i zasnęła, Gabriella miała choć trochę spokoju. Teraz, jest o wiele lepiej, ale zarwane noce przez płacz Niki, bardzo odbiły się na zdrowiu Gabi. Nie tak wyobrażała sobie macierzyństwo. Nie raz przychodziło jej na myśl aby powiedzieć o Naomi Aleksowi, ale od razu stwierdzała, że to bardzo zły pomysł. Ze swoim byłym utrzymywała kontakt. Często, gdy córcia już spała, rozmawiali przez telefon, dzieląc się informacjami ze swojego życia. 
Tata odwiedzał ją tak często, jak tylko to było możliwe. Udało się mu być przy narodzinach Niki, i sam nadał jej imię, po jego matce. 
                      Była trzecia w nocy, a Noemi nie miała najmniejszej ochoty na spanie. Gabriella wzięła kratki zabezpieczające i przystawiła je obok łóżka. Położyła niemowlę na swoim łóżku, a sama podeszła po parapetu, na którym stała butelka z mlekiem na podgrzewaczu. Włączyła go i odczekała chwilkę, aż mleko ostygnie. Gdy było zdatne do spożycia, wróciła do łóżka, biorąc ze sobą dwa miśki i gryzak. Stanęła przed łóżkiem i spojrzała na swoją piękną córeczkę, która leżała i patrzyła na nią ogromnymi brązowymi oczami. Łzy, które przed chwilą wylała przez jej płacz, teraz płyną z dumy. Po nakarmieniu poklepała ją w plecki, aby zapobiec kolce. Chwilę później położyła ją obok siebie na łóżku i pokazywała zabawki, które wyraźnie interesowały dziewczynkę. Niezręcznymi ruchami próbowała chwycić miśka, ale każda próba złapania go, kończyła się pesymistycznie. Godzinę później, Gabriella wyłączyła jedną z dwóch lampek nocnych, i przełożyła już śpiącą Nikę do jej łóżeczka. 

~*~


                       Miała nadzieję, że jeżeli po cichutku zejdzie do kuchni, aby przygotować wszystkim domownikom śniadanie, nie obudzi Noemi. Nic bardziej mylnego. Gdy ubrała się, pochyliła się nad Niką aby ją pocałować, ale dziewczynka szybko otworzyła oczka, stęknęła i ledwo co uniosła rączki, by pociągnąć młodą mamę za włosy. 
Przeprała jej pampersa i ubrała świeże ciuszki. Zaniosła ją na dół, i położyła w nosidełku, którego przeniosła do kuchni. Przygotowała mleko i nakarmiła córkę. Gdy mała na chwilkę zajęła się różowym misiem, Gabriella postanowiła wykorzystać ten moment i coś zjeść. Nika jednak bardzo szybko znudziła się miśkiem i wypchnęła nóżkami go z nosidełka. Wtedy Gabriella usłyszała pierwszy dźwięk oprócz krzyków, który wydobył się z jej ust. Nie było to żadne słowo, tylko głużenie, ale to i tak wywarło wielkie wrażenie na mamie. Jej szczęście nie miało końca, podniosła małą żeby ją przytulić. Całą sytuację obserwował John, który uśmiechał się marzycielskim spojrzeniem. 
- Jest kochana - stwierdził.
- Dziś obudziła mnie o trzeciej nad ranem i zachciało jej się bawić. - Zaśmiała się. 
John podszedł do okna kuchni, z którego było widać park. 
- Mogę ją dziś zabrać na spacer? 
- Jeju, naprawdę chcesz? Bardzo byś mi pomógł, bo miałam skoczyć do miasta na zakupy. Chciałam dać ją Juli... a właśnie, jak się dziś czuje? Nie byłam jeszcze u niej. 
- Leży i ciągle pije, to przynajmniej tyle. Po południu ma przyjechać lekarz. 
- Oby to była zwykła grypa. Wysoką ma gorączkę? - zapytała.
- Nie, dziś jak mierzyła, była w normie. 
- Uff. - Odetchnęła z ulgą. 
                       
                      Po śniadaniu, Gabriella poszła do sypialni Johna i Juli aby sprawdzić jak się miewa. Zrobiła jej owsiankę z jabłkiem i cynamonem - ulubioną wersję owsianki Juli. Na jej widok, Juli uśmiechnęła się, ale było coś niepokojącego w jej uśmiechu. 
- I jak się dziś czujesz? - zapytała i usiadła obok niej na łóżku. 
- Lepiej niż wczoraj, chyba już mi przeszło, bo nie mam gorączki.
- To świetnie! Owsianka na pewno postawi cię na nogi.
Podała jej miseczkę i łyżkę. 
- Dziękuję, jesteś kochana. Dziś w nocy chyba nie spałaś za wiele - rzekła.
- Słyszałaś Noemi? - zrobiła przestraszoną minę.
- Nie, nie. Spałam jak zabita, tylko po tobie dziecko widać. Idź się wykąpać, a mi zostaw Nikę. Popilnuję ją przez chwilę. 
- Nie ma mowy, kobieto! Ty masz tutaj leżeć i odpoczywać, a nie jeszcze moim dzieckiem się opiekować. Ja sobie daję radę - wyjaśniła.
- Wiem, że dajesz sobie radę. Jesteś dzielną matką. 
- Oj tam, muszę jakoś sobie radzić. Z tatą ani tyle bym dobrze nie miała. To był dobry pomysł przyjechania tutaj. 
- Wiesz, twój ojciec, może i nie jest najlepszym tatą, ale masz go. To się liczy.
Gabriella odebrała to zdanie dwuznacznie. Jedno jako powód do domu i radości, a drugie jako oberwanie w policzek. 
- Dobrze - zrobiła chwilę przerwy - John bierze małą na spacer, a ja w tym czasie muszę pójść do miasta i zrobić zakupy. Dać ci jakąś książkę do czytania... albo gazetę? - powiedziała spokojnym tonem, choć czuła złość. 
- Nie dziękuję, kupisz mi jakieś owoce? - zapytała staruszka.
- Jasne, to dobrze, ja zostawiam ci tutaj szklankę wody. Może włączyć telewizor? 
- Idź już, poradzę sobie. Nie jestem chora - uśmiechnęła się.

~*~
                       Przeglądała półki sklepów, ciesząc się chwilami wolności. Może to i głupie, że robiąc zakupy, jest szczęśliwa, bo nie musi opiekować się córką, ale taka była prawda. Każde pięć minut, gdy John lub Juli chcieli zająć się Noemi, dla niej to było jak wypad na imprezę, bez pampersów, przebierania, prania, prasowania. Z każdym dniem, Noemi robiła się spokojniejsza i dłużej spała, co bardzo podobało się Gabi.
                      Kupiła najpotrzebniejsze rzeczy do pielęgnacji skóry i włosów dziecka i przeszła do działu spożywczego. Wychodząc ze sklepu obładowana torbami, coś w jej głowie nakazało się odwrócić. Czuła czyjeś spojrzenie na sobie. Gdy się obróciła widziała tłumy osób wychodzących i wchodzących do supermarketu. Nikogo szczególnego nie zobaczyła, więc postanowiła iść przed siebie. 
 Stanęła jak wryta. Jedna torba wyślizgnęła się z jej rąk.
 - Chris? - zapytała bardzo zdziwiona - Ty nie wyjechałeś? 
- Gabi... - powiedział i czule ją przytulił - Przyjechałem jakiś tydzień temu, robota tam była strasznie ciężka.
- Aaa? - Chciała zapytać o Damona ale w porę ugryzła się w język. 
- Damon nie przyjechał - odpowiedział, chociaż nie usłyszał pytania. 
- Nie obchodzi mnie on - ucięła krótko.
- Jasne, jasne - Parsknął śmiechem i dodał: - Może zabierzesz się ze mną? Ja też jestem po zakupach i jadę do domu. 
- Jakbyś mógł - uśmiechnęła się do niego. 
Pozbierali zawartość torebki, która wypadła Gabi z rąk i spakowali wszystko do auta.
- W sumie przyjechałem żeby odpocząć od Damona. Jest strasznie uparty! - odezwał się gdy jechali.
- Tak, tak wiem. Znam jego upartość - zaśmiała się wspominając różne sytuacje.
- Ale nie znasz upartości w mówieniu o tobie - wybuchł śmiechem.
Gabi zrobiła duże oczy ze zdziwienia. Jednak o niej pamięta, a ona już przyzwyczaiła się do myśli, że nigdy go nie zobaczy. 
- Naprawdę? - popatrzyła mu w oczy.
- Jak najbardziej. Kiedy urodziłaś? Dawno temu? - zapytał spoglądając na jej brzuch.
- 15 lutego, mam córeczkę - odpowiedziała bardzo entuzjastycznie.
- Jak ma na imię? 
- Noemi. Musisz ją kiedyś zobaczyć. Przyjdź na kawę - zaproponowała.
- Na pewno wpadnę.
Gdy przyjechał pod jej dom, pomógł jej wypakować zakupy i zaniósł do domu.
- On żałuje - dodał na samym końcu gdy wsiadał do auta i odjechał.




piątek, 10 lipca 2015

Liebster Blog Award

Cześć Miśki! :)

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Adelaide, założycielkę bloga I am not your.
Dziękuję, kochana! ;*

Dobrze, żeby nie przedłużać, ja przejdę od razu do odpowiedzi na postawione mi pytania :D




1. Kto jest twoim idolem i dlaczego? 
Idolami niektórych ludzi są piosenkarze, piłkarze, siatkarze... można wymieniać tak w nieskończoność :) Choć kocham i piłkę nożną i siatkówkę, tak szczerze moimi idolami są osoby, które zakładają schroniska dla zwierząt, bądź sami oddają im całe swoje życie. Z wielkim podziwem oglądam programy, w których jest pokazane jak ratują zwierzęta, opiekują się nimi, aż w końcu oddają je do domu, w którym będą kochane. Sama mam nadzieję, że kiedyś będę wolontariuszem w jakimś schronisku, albo nawet założę je, i będę mogła naśladować swoich idoli.

Udostępniajcie ten filmik! :) KLIK



2. Kim chcesz zostać w przyszłości? 
Jak po pierwszej wypowiedzi można wywnioskować, chciałabym być wolontariuszem schroniska, ale to byłoby raczej dla spełnienia swoich wewnętrznych pragnień, a nie dla zarobku. Uczę się w zawodzie gastronomicznym, więc jeśli uda mi się znaleźć pracę, chciałabym być na stanowisku kucharza.

3. Ulubiony przedmiot szkolny?
Zawsze byłam dość ruchliwym dzieckiem, i zostało mi to. Dlatego wybieram wf. To właśnie na tych lekcjach mogłam odreagować, uspokoić się i wyszkolić w sobie wiele nowych zdolności, o których nie wiedziałam. Okazało się, że szybko nauczyłam się dobrze układać ręce do odbicia piłki, przez co szybciej od koleżanek i kolegów ogarnęłam grę w siatkówkę. Dziś gram na różnych zawodach i jestem kapitanem drużyny siatkarskiej w mojej szkole :D Kto by pomyślał, że to wszystko zaczęło się od zwykłego wf-u w podstawówce? :D


4. Podaj linka do Twojego ulubionego bloga.
Czytam dużo blogów, ale najczęściej zaglądam na trzy blogi:
gabRysiek recenzuje, który należy do Gabrieli
 W trosce o włosy..., autorstwa Cukrowej Księżniczki
Bestsellerowo, należący do Elentiya & Paintee
Niestety, nie mam jednego ulubionego :D

5. Najlepsza piosenka, jaką kiedykolwiek usłyszałaś to?
Trochę ciężko będzie mi wybrać jedną spośród tylu wspaniałych piosenek, ale chyba już wiem którą. Pomimo, że w większości słucham rapu i bardzo rzadko zdarza mi się słuchać czego innego, dziś postawię ta tą piosenkę:


Przy tej piosence, na filmie ryczałam jak nigdy dotąd. Zawsze jak słyszę ją, to zbiera mi się na płacz, ale dzielnie z tym walczę. Najbardziej wzruszającą sceną w całym filmie jest ta, od 4:50 do końca. Sprawdźcie, warto :)

6. Najładniejszy kolor włosów dla dziewczyny to...?
Ja wielbię włosy blond, zwłaszcza takie jaśniejsze. Sama posiadam troszkę jaśniejsze niż ten typowy "mysi, polski blond" ale nie jest to kolor jak dla mnie idealny, choć dużo osób mi mówi, że jest bardzo ładny.


7. Gdzie najczęściej kupujesz ubrania?
Szczerze? To wszędzie. Nie kupuje tylko w jakiś markowych takich jak pull&bear czy mango, ale też w zwykłych osiedlowych polskich sklepach też. U mnie bardziej liczy się materiał niż marka, bo jestem strasznie wrażliwa na szorstkie materiały. Dlatego zamiast patrzeć na nazwę marki, sprawdzam skład koszulki :D

8. Do której klasy idziesz po wakacjach? 
Ohoho, to już będzie trzecia technikum.


9. Opisz siebie w czterech słowach. 
Zwariowana kocia (i) psia matka :D
I jak tu takiego nie kochać? :D 

10. Bez czego nie wyjdziesz z domu? 
Bez ubrań ani rusz! :D Nie no, a tak serio to raczej bez torebki, bo tam, jak każda dziewczyna mam najpotrzebniejsze rzeczy do przetrwania (tak na zaś, jakbym nie miała możliwości wrócić do domu) oprócz żelazka i innych rzeczy nie przekraczających wagą od pomadki do ust i mojego Tangle Teezera :D


Jakie blogi nominuję?
http://ksiazkoholiczka-czyta.blogspot.com/
http://marzentysiace.blogspot.com/
http://porozmawiajmy-o-ksiazkach.blogspot.com/
http://kochamczytack.blogspot.com/
http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/

Pytania dla Was:
Będzie ich tylko pięć. Postanowiłam dać mniej, ze względu, że są wakacje i wiem, że lepiej jest spędzić czas nad książką niż odpowiadać na moje pytania :D

1. Ile czasu dziennie poświęcasz na czytanie książek?
2. Jakie jest Twoje hobby?
3. Czy bardzo jesteś przywiązany/a do zwierząt?
4. Jakbyś miała dużą sumę pieniędzy przeznaczoną na jedną podróż, do jakiego miejsca na ziemi byś się wybrała?
5. Jaki był Twój ostatni sen?

Miałabym prośbę, aby dobrzy ludzie udostępnili filmik Sylwestra Wardęgi, gdyż to pomoże uzbierać kasę na karmę dla kolejnych schronisk! :) Ty nic nie płacisz, a pomagasz jednym kliknięciem myszki :)

Teraz +18, czytasz na własną odpowiedzialność!

Na końcu, chciałabym POGRATULOWAĆ "człowiekowi" (pewnie tego nie czyta, ale to nic), który podrzucił do mojego ogrodu dwa malutkie, miesięczne kotki. Biedne kocięta głodowały prawdopodobnie przez cały dzień. Znalazłam je po burzy - mokre, śmierdzące, jedzące płatki róż.
Kotki w stanie obecnym są dzikie, chowają się w szopie z drewnem. Ale pracuję nad ich odbudowaniem ufności do ludzi. Jest trudno, nie powiem...
Idioto, który wyrzuciłaś te śliczne kocięta, nie powinieneś dostać rozgrzeszenia, bo gdyby nie trafiły do domu, gdzie każde zwierzątko jest szanowane - zginęły by!
Tacy ludzie, powinni zostać wykastrowani... i do pierdla z takimi, którzy znęcają się nad zwierzętami!


Dziękuję Wszystkim, którzy wytrzymali tutaj do końca! ;*



czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział X


"Tęsknota to pajęczyna, na której wiszą nasze wspomnienia"



                    Słońce już zachodziło, a cieplutki wiaterek otulał jej ciało, jak wełniany sweter. Czerwono żółte promienie raziły ją w opuchnięte oczy. Odwróciła głowę, aby spojrzeć na piękny, duży zamek. Bez dłuższego namysłu wstała i ruszyła ku jego bram.
Wokół rozciągały się pasma rosnących róż o różnych kolorach. Zamek wyglądał na opuszczonego, choć ogród był bardzo zadbany. Słodki zapach lip, rozchodził się w całej okolicy.
Brama była otworzona. Popchnęła ją, a jej oczom ukazały się jeszcze piękniejsze kwiaty, niż  wokół bramy zamku. Usłyszała jakiś dźwięk, jakby skrzypiących zawiasów drzwi. Bała się wejść dalej, ale ciekawość i upartość dały się jej we znaki, i zrobiła parę kroków do miejsca, z którego słyszała owe dźwięki. Szła przez jakąś gęstwinę, omijała gęsto rosnące drzewa, które miały wiele gałęzi. Żółte liście ciągle zawieszały jej się o sukienkę, a niskie krzewy obcierały jej kostki. Stanęła zszokowana.
- Dzień dobry, Gabriello. - powiedział Henry spokojnym głosem. Bujał się na huśtawce, która skrzypiała.
- Dzień dobry... przepraszam, naprawdę nie wiedziałam, że ktoś tu przebywa.
- Nic się nie stało. Widziałem, jak patrzysz na zamek, i mogłem się domyślić, że prędzej czy później tu przyjdziesz.
Gabriella troszkę się odprężyła. Spojrzała na swoje ramię i zobaczyła brudny bandaż.
- Elizabeth opowiadała mi, że zostałaś ranna. Zachowałaś się bardzo dobrze. - rzekł z uznaniem.
Popatrzyła na niego z ukosa i od razu ją oświeciło.
- Przepraszam, że zapytam, ale czy państwo...
- Tak, to my. Elizabeth i Henry Cornwall. - wciął się w jej wypowiedź.
Dziewczyna nie potrafiła powstrzymać swoich emocji i cicho zapiszczała, przykrywając dłońmi usta.
- Naprawdę? Jestem pod ogromnym wrażeniem! - powiedziała po chwili.
- Nie wątpię. - rzekł opanowanym tonem - Nie chcę być nie miły, ale robi się już późno.
Szybko spojrzała na niebo, które rzeczywiście pociemniało od czasu, kiedy tam przyszła.
- To ja może będę się zbierać - pożegnała się z Henrym i wyszła za bramę.

~*~


- Znowu zniknęłaś na cały dzień - powiedziała Juli, gdy Gabriella weszła do domu.
- Przepraszam, musiałam odreagować. Nie chciałam się na was wyżywać.
- Ja wszystko rozumiem, ale w twoim stanie? Dziewczyno!
- Jak widać nie rozumiesz. Umarła mi mama, później zostawił mnie chłopak, przyjeżdżam tutaj żeby jakoś normalnie żyć, ale się nie da. Damon grał mi na nerwach przez dwa miesiące, a w trzecim o dziwo jest miły i opiekuńczy. Ciul go wie, o co mu chodziło. Zawsze jak był dla mnie dobry, to tylko dlatego, żeby później mnie zranić. A teraz? Uciekł, gdy dowiedział się, że jestem w ciąży.
- Gabi, ty się w nim zakochałaś? - powiedziała zanim pomyślała.
- Wcale nie - rzuciła szybko i ruszyła do pokoju.
- Mnie możesz kłamać, ale serca nie okłamiesz.
Odwróciła się i spiorunowała ją wzrokiem.
- Może go polubiłam... i tyle.

~*~

                         Becky czekała na nią w pokoju wyraźnie zdenerwowana. Siedziała na łóżku i machała zwiniętą w rulonik kartką. Jej oczy były smutne.
- To chyba od Damona - podała jej kartkę.
- Skąd to masz? - popatrzyła na nią zdziwionym wzrokiem.
- Było pod kołdrą.
- Przepraszam, wiem że nie powinnam tak długo być tam.
- Robisz co ci się podoba, nikogo nie słuchasz. Każdy chce dla ciebie jak najlepiej...
Gabriella usiadła na łóżku i głośno odetchnęła.
- Wiem, że przesadziłam. Już dobrze, ok?
- Niech ci będzie. Czytaj list lepiej - powiedziała oschle.
                           Gabriellę nie dziwiło to, że Becky jest na nią wściekła. Postanowiła nie wracać do tego tematu i nie opowiadać jej o rozmowie ze starszą panią, która okazała się być właścicielką zamku. Rozwinęła kartkę i zaczęła powoli, cicho czytać. 

Nawet nie wiem jak zacząć, co powiedzieć. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dzięki tobie nie jestem już zgorzkniałym, samolubnym typem, którym byłem przez długi okres czasu.
Pewnie dalej nie wiesz, dlaczego nie mogłem znieść twojej obecności w moim domu...
Byłaś taka delikatna, miastowa, całkiem inna od dziewczyn stąd. Od początku byłaś podejrzliwie miła i nawet zabawna. To mi nie pasowało, bo sam nie chciałem w to uwierzyć.
Po tym jak chciałaś rzucić we mnie kubkiem, nie mogłem spać całą noc. I te nasze rozmowy, o ile można nazwać to rozmową. 
Już raz zakochałem się w osobie twojego pokroju i postanowiłem więcej razy tego nie robić. Chciałem cię na siłę znienawidzić, nie wyszło mi. 
Tego wieczoru nigdy nie zapomnę. Dziękuję, za wszystko. Obudziłaś we mnie uczucia, które były uśpione od dawna. 
Ale po tym co ci zrobiłem nie mogę zostać tu dłużej. Jestem złym człowiekiem, nie zasługuję, żeby dotykać twojego ciała, a co dopiero cię całować. Żałuję, że nie poszedłem tam. Może to wszystko potoczyłoby się inaczej? Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. 
Ostatnim co chciałem ci powiedzieć jest t, że było mi bardzo miło, kiedy cię przytulałem. Bałem się, a zarazem chciałem żebyśmy kiedyś spróbowali być razem, ale teraz kiedy ty i twoje dziecko byliście w niebezpieczeństwie, kiedy ja dobrze się bawiłem z Miriam, to nie jest możliwe. 

Żegnaj Gabriello             


                       Gabriella włożyła list do drewnianej, nocnej szafki, która stała obok łóżka i zeszła na dół po schodach, aby ukryć łzy przed przyjaciółką. Zaświeciła światło w kuchni, i niechcący obudziła ogromnego kota Damona. Zrobiła sobie kakao i usiadła na krześle przy stole. Leo podniósł ciężkie powieki i popatrzył na nią, jakby wszystko rozumiał co się z nią dzieje. Wstał z legowiska i wskoczył na jej kolana. Jego mruczenie i obecność, choć trochę uspokoiły jej nerwy. Przestała płakać. Przetarła dłońmi mokrą twarz. Usłyszała za sobą kroki, od razu przyszło jej na myśl że to Becky, więc się nie odwracała. 
- Ten kot naprawdę cię lubi. Tylko ciebie i Damona - odezwał się John.
- Tobie też go brakuje? - zapytała łagodnie.
- Tak - przeciągnął się - Pomimo jego ciężkiego charakteru, naprawdę brakuje mi go.
Gabriella pokiwała głową, niechętnie zgadzając się z Johnem.
- Wiesz, nie chcę ci matkować ani ojcować... bo nie jestem w tym dobry, ale myślę, że dobrze by było gdybyś do niego zadzwoniła - uśmiechnął się jakby z przymusu.
- Nie, nie. On zdecydował, że wyjeżdża. Ja nie mogę się mieszać w to.
- A może zwyczajnie nie chcesz? Boisz się? - Gabi wyczuła, że John próbuje ją podpuścić.
- Idę się kąpać - uśmiechnęła się szczerze - Dobranoc John.
Ucałowała go w policzek.
- Tak w ogóle, jesteś świetnym ojcem.
                        Gdy weszła do pokoju już wykąpana, Becky spała. Usiadła obok niej na łóżku i chwyciła za telefon. Zawahała się przez chwilę. Wyszukała numer Damona i dotknęła opcję "DZWOŃ". W głowie szykowała sobie teksty, które mogłaby mu powiedzieć.
Po kilku sygnałach stchórzyła i rozłączyła się. 



niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział IX



" W momentach trudnych, miej zawszę nadzieję dni pogodnych..."



                     Puściła jego plecy i mimowolnie osunęła się na ziemię. Kątem oka widziała uciekającego chłopaka, a krzyk dziewczyny szumiał stłumiony w jej głowie. Jeszcze raz popatrzyła na nóż, był do połowy wbity. Chwyciła za rękojeść i szybkim zamachem wysunęła go. Wyszedł gładko. Ucisnęła mocno ranę, ale siły ją opuściły. Wydawało jej się, że świat wiruje, a ona jak oszalała, razem z nim. Poddała się. Zamknęła oczy i odpłynęła.

~*~

- Damon! Powiedz mi jak to się mogło stać! No, tłumacz się! - zapłakana Juli popatrzyła na Damona, który stał przy łóżku Gabrielli.
Całe lewe przedramię miała zabandażowane, a oczy zapadnięte i opuchnięte.
- Chciała się przewietrzyć - mówił z trudem - Poszła na parking, gdzie podobno skoczył na chłopaka, próbującego skrzywdzić jakąś laskę.
                       Gabriella przysłuchiwała się rozmowie, leżąc na szpitalnym łóżku. Postanowiła nie ogłaszać, że już obudziła się, choć wiedziała, że pewnie no to czekają.
- Ale gdzie ty byłeś wtedy? - krzyknęła cicho.
- Ja... Boże, zostałem w środku z Miriam - zakrył twarz ze wstydu.
- Wolałeś tą sukę, od takiego skarbu, jakim jest ona? - popatrzyła na Gabi.
Damon podszedł do łóżka, chwycił ją za rękę. Była nadzwyczajnie ciepła. Miał ochotę pocałować tą drobną dłoń z otartymi kostkami, ale nie odważył się na to.
- Przepraszam, że naraziłem twoje życie i twojego dziecka - szepnął jej do ucha.
Gabi aż ze zdziwienia uniosła brwi i udawała, że się budzi. Wtedy Damon puścił jej zdrową rękę i delikatnie ułożył na łóżku. Temu wszystkiemu przyglądała się Juli, której łzy ciekły po policzku jedna za drugą.
                      Gdy Gabi już całkowicie otworzyła oczy, światło lamp poraziło ją. Zdołała jedynie zobaczyć plecy chłopaka. Miał potargane włosy i zakrwawioną koszulę.
- Damon?! - powiedziała pytającym tonem.
Znikł za drzwiami, nie wahając się ani przez sekundę. Popatrzyła pytającymi oczami na Juli.
- Słuchaj to jego wina i on o tym wie. Teraz za to bierze konsekwencje.
- Ale to nie przez niego - wydukała zachrypniętym głosem.
Dwie młode kobiety w ciąży, leżące w łóżkach obok niej, patrzyły się ze współczuciem.
- Gabi... musisz odpoczywać - stanowczym tonem powiedziała Juli - Jego już nie ma, nie zobaczysz go więcej razy.
                       Po tych słowach jej serce zabiło z tysiąckrotną szybkością, co było widać na komputerze, do którego była podpięta. Natychmiast przybiegła pielęgniarka, która wstrzyknęła jej jakąś substancję, ale jej serce nie zwalniało. Popatrzyła na swoje rękę, do których były przypięte rurki i jakieś dziwne żyłki. Posiniaczona skóra, wydawała się piec, jakby stado jeży robiło sobie na niej ucztę. Nienawidziła igieł, zastrzyków, a teraz już nawet samej siebie.
- Gabi, uspokój się, proszę! Daj sobie pomóc - krzyknęła Juli.
- Niech pani wyjdzie - powiedziała pielęgniarka, a Juli pokornie wykonała rozkaz.
- Odszedł już na zawsze? - powiedziała załamanym głosem, ale nie dostała odpowiedzi.
Znała odpowiedź na to pytanie, i pocieszała się, że nie usłyszała jej od kogoś innego, bo by się załamała. Do sali weszła Becky razem z Johnem, bardzo przejęci. Gdy zobaczyli zapłakaną Gabi, postanowili nie zadawać głupich pytań typu: "jak się czujesz? Boli cię coś?"
Becky usiadła obok niej na łóżku i przytuliła przyjaciółkę. Jej ramię było zabandażowane, więc starała uważać.
- Kiedy... - zacięła się - Kiedy było dobrze, on odszedł, wini się za to... - wyszeptała jakby sama do siebie - Rozumiesz? - spojrzała w oczy przyjaciółki - Dowiedział się o ciąży i odszedł.
Becky oparła swoją głowę na jej głowie i złapała za rękę.
- Nie powinnam za nim płakać, przecież nie znam go nawet...
- To zrozumiałe Gabi, zobaczysz znajdę go. Obiecuję ci to.
Podszedł do nich John i objął je swoimi ogromnymi ramionami.
- Kiedy wychodzę? - zapytała pielęgniarki po jakimś czasie.
- Wiesz ciężko to stwierdzić. Zostaniesz na tą noc, musimy zobaczyć, czy nie dostałaś zakażenia.
- A dziecko? Czy wszystko z nim w porządku? - zapytała załamanym głosem.
Zobaczyła uśmiech pielęgniarki, który ją uspokoił.
- Dzidziuś rośnie zdrowy. Nic mu się nie stało. To 10 tydzień, prawda?
- T..tak - odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Przedramię zostanie w bandażu jeszcze na długo, choć rana goi się szybko. Straciłaś dużo krwi, co było bardzo niebezpieczne. Jakbyś nie dostała natychmiastowej pomocy od tego chłopaka, to twoje dziecko by nie przeżyło, a o twoim życiu decydowałby Bóg - zrobiła smutną minę - Lepiej wyjdźcie, ona musi odpocząć.

~*~

                         Wszedł do jej pokoju i wziął głęboki oddech. Był bardzo zmęczony, więc usiadł na jej łóżku. Trzymał w rękach pewną kartkę, którą włożył pod kołdrę. Bardzo chciał się z nią pożegnać osobiście, jednak wyrzuty sumienia nie pozwoliły mu na to. Ostatni raz zaczerpnął powietrza z jej pokoju, wdychając jej perfumy, i wyszedł.


~*~

                       Gdy otworzyła drzwi domu państwa Herondalów, poczuła zapach świeżo upieczonej wołowiny. Pani Juli krzątała się w kuchni, uśmiechając się szeroko, a John właśnie wnosił jej torbę z potrzebnymi rzeczami ze szpitala. Becky powitała ją bardzo czule, chociaż widziały się nie dawno. Wszystko było takie znajome, a zarazem obce, nie swoje. Tabletki przeciwbólowe przestawały działać, o czym świadczyło już bolące ramię. W oddali usłyszała głos Juli wołającej na obiad wszystkich domowników. Udając się do kuchni, oczekiwała, że Damon pojawi się. John, Juli i Becky byli bardzo szczęśliwi, rozmawiali, śmiali się, a John nawet zaczął szczypać jej przyjaciółkę. Damon nie było. To jednak nie był kolejny koszmar, tylko rzeczywistość.
                     Kolejna osoba opuściła ją. Choć to dziwne, czuła się jeszcze bardziej samotnie niż po śmierci mamy. W głębi duszy, szykowała wielkie plany dotyczące Damona. Tamtego wieczoru, kiedy o nią tak dbał, kiedy był taki czarujący, czuła, że wszystkie smutki ją opuściły. Mogła zapomnieć o tym, że nie ma już matki, że wpadła z chłopakiem, który ją zostawił, a na końcu że powoli zostaje sama. Z takimi entuzjastycznymi myślami zjadła przepyszny obiad i oświadczyła, że musi się przejść. Ten pomysł nie podobał się nikomu, zwłaszcza, kiedy dodała, że chce być sama.
Nie słuchając przybranych rodziców i przyjaciółki wyszła na dwór.
I poszła w jej ulubione miejsce w tym miasteczku - nad morze.
Pogoda dopisywała, letnie słońce ogrzewało ją przyjemnie, a gorący piasek parzył w łydki. Siedziała na plaży, z wyciągniętymi wzdłuż nogami, podpierając się rękami z tyłu. Rozpuściła związane w kucyk włosy, które wyskoczyły z frotki jak oszalałe. Brązowe włosy błyszczały się odbijając promienie słońca. Podciągnęła koszulkę do góry i popatrzyła na swój, już leciutko zaokrąglony brzuszek.
- Zawsze poznam te włosy - usłyszała milutki głos.
Wydawało jej się, że ten głos już kiedyś słyszała.
Odwróciła się i zobaczyła starszą panią, tym razem samą, bez męża.
- Dzień dobry - powiedziała i uśmiechnęła się na jej widok.
- Witaj mój skarbie. Co ci się stało? - popatrzyła pełnym współczucia wzrokiem na jej ramię.
- Długa historia...
- Mamy czas, prawda? - starsza pani, pomimo swojego luksusowego stroju usiadła z nią na piasku.
                          Gabriella opowiedziała całą historię, zaczynając od tego jak poznała Damona. Czuła, że ta kobieta będzie potrafiła ją pocieszyć i powiedzieć co ma zrobić. Jednak ona po usłyszeniu historii uśmiechnęła się do niej i z tym uśmiechem siedziała całe pięć minut, wpatrując się w spokojne morze.
- Ach ten Damon. Podbija kobiece serca. Zupełnie jak jego ojciec za młodu - powiedziała rozmarzonym głosem.
- Ale Damon był sierotą. Nie miał rodziców...
- Teraz jest sierotą. Jego ojciec umarł, gdy miał 4 lata. Mieszkał u mnie w domu przez chwilę, później musiałam oddać go do sierocińca, nie miałam prawa go trzymać u siebie, choćbym nie wiem ile miała majątku.
- Była pani zakochana w jego ojcu? - zapytała z uśmiechem Gabi.
- Och, on był najprzystojniejszy w całym miasteczku. Każda młoda panna kleiła się do jego ramion... Ale jego nie ruszały inne kobiety, tylko ja - ciągnęła marzycielskim i dumnym głosem - Był wspaniały! Taki czarujący... niestety moja matka nigdy w życiu nie zgodziłaby się na ten związek.
- Dlaczego nie? - zapytała zaciekawiona.
- Chodzi o status. Ja byłam młodą hrabianką z dobrego, bogatego domu, on syn kowala.
- I co później się stało?
- Kazałam mu się ożenić z moją służącą, i zrobił to. Był z nią szczęśliwy. Ja natomiast od nowa zakochałam się. I znowu w chłopaku z niższej sfery...
- Ooo i coś z tego wyszło? - zapytała pełna nadziei.
- Jestem do dzisiejszego dnia z nim, słońce. Nie trać nadziei, kochaniutka. On czuje się winny, i musi odreagować. Czy ty tego właśnie nie robisz?
To pytanie oświeciło ją, rzeczywiście robi dokładnie to samo co on.
Jej dusza ucieka.


Cześć kochani <3 
Mam nadzieję, że się podobał dzisiejszy rozdział, bo jego napisanie odkładałam i odkładałam, i jakoś dokończyć nie mogłam :D
Straciłam sens życia chwilowo, ale może znowu go odnajdę i zacznę pisać na tyle aby mi się podobało? Zobaczymy :D
A jak na razie to koniec na dziś, zapraszam za trzy dni na kolejny :)

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział VIII


"Nie można być mądrym i zakochanym jednocześnie"


                    Stanęła przed Gabriellą jak wryta. Nie wiedziała co powiedzieć, gdy patrzyła na jej nieskazitelną fryzurę i piękną chabrową suknię. Całość zgrywała się świetnie, ale do pełni potrzebowała biżuterii.
- I... jak? - Gabriella zapytała nieśmiało, stojąc przed ogromnym lustrem.
- Jest świetnie! Ten Chris to szczęściarz! - powiedziała bardzo entuzjastycznie.
- A włosy? Nie stoją mi gdzieś? - zaczęła dotykać palcami swojej fryzury, którą robiła Juli.
- Zostaw! - uderzyła ją leciutko w rękę - Jest idealnie, ale moim zdaniem brakuje biżuterii.
- Juli mówiła, że kupiła mi naszyjnik. Aż dziwnie się czuję, gdy tak każdy o mnie się martwi.
- Musisz o siebie dbać. Niby taniec jest wskazany, ale pamiętaj uważaj tam... A ciekawe, dlaczego Damon cię nie zaprosił? Przecież on też tam miał iść? - zapytała puszczając jej oczko.
- Dobrze wie, że nie poszłabym z nim za żadne skarby. Jest okropnie denerwujący! - powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
                     Chris odwiedzał Damona praktycznie co dwa dni, więc miał okazję do rozmowy z Gabriellą oraz Becky. Przyjaciółka o dziwo polubiła Damona i Chrisa, i nie może zrozumieć o co chodzi Gabi.
- Okropny i mega przystojny! - powiedziała Becky, kiedy Gabriella chwyciła za swój telefon, aby napisać Chrisowi, że jest gotowa.
- Nie w moim typie - skłamała.
- On? On jest w typie każdej. - usiadła na łóżku i zrobiła rozmarzoną minę - Jest przystojny i ty o tym dobrze wiesz. Nie możesz po prostu tak zaprzeczyć, bo widzę że kłamiesz. - zaczęła mówić bez sensu - Ale w sumie jeżeli go nie chcesz to ja się nim chętnie zajmę.
Gabriella z osłupienia usiadła na drugim końcu łóżka i wpatrywała się w ekran telefonu.
- I co? Teraz pewnie żałujesz, że nie pójdziesz z Damonem na bal? - Becky wybuchła śmiechem.
- Nie pójdę w ogóle... - powiedziała beznamiętnym głosem.
- Jak to? - zerwała się i popatrzyła na nią pytającym wzrokiem.
- Chris napisał, że nie może ze mną pójść, bo jego matka wylądowała w szpitalu i że jest mu bardzo przykro - Gabriella wyraźnie posmutniała.
Pomiędzy dziewczynami zapadła cisza, którą przerwało pukanie do drzwi. Gabriella zaprosiła tajemniczą osobę.
- Znowu ty? - powiedziała od niechcenia, gdy zobaczyła Damona ubranego w zwykły biały podkoszulek i dresy.
- Chris ci pisał? - zapytał z kamienną twarzą, nie wyrażającą żadnej emocji, choć w środku jego ciało szalało.
- Tak - powiedziała i zaczęła wysuwać spinki z włosów, niszcząc koka.
- Zaraz, poczekaj! - krzyknęła Becky - Damon! ty ją zaproś! - popatrzyła na niego i puściła oczko.
- Yyyy - zaciął się i umilkł zmieszany z takiego obrotu sprawy - Czy pójdziesz ze mną na bal?
- Ty ze mną? Przecież my się tam pozbijamy... - popatrzyła ukradkiem na Becky i przekręciła oczami.
- Znaczy... ty nie dasz rady mnie zabić, a ja akurat dziś nie mam na to ochoty - powiedział w końcu.
- No to szoruj do łazienki! Bal za pół godziny! - nakrzyczała na niego Becky - A ty - zwróciła się do Gabi - Nie naprawiaj tej fryzury! Te loki rozpuszczone dobrze wyglądają.

~*~


                 Połowę drogi przejechali w ciszy. Gabriella zauważyła, że zachowanie Damona wobec niej zmieniło się diametralnie, tylko czy to nie jest cisza przed burzą? Jeszcze nie dawno nie mógł przejść obok niej obojętnie, a teraz nawet zapyta się, czy czegoś potrzebuje. Zaczęła zastanawiać się tego, jaka będzie jego reakcja gdy dowie się, że jest w ciąży. To niby nie powinno go dotyczyć, ale jeżeli ma mieszkać w po części jego domu, to wypada, aby znał przyczynę jej pobytu w St. Mawes.
- Gapisz się - powiedział spoglądając na nią.
- Wcale nie - powiedziała, choć obserwowała każdy jego ruch.
- Jasne. Pisał ci może Chris, jak mama?
- Nic nie wiem, ale zapytam teraz jak chcesz? - nagle popatrzyła na nią, a ich wzrok się spotkał.
- Nie. Później się dowiemy. Fajna jest ta Becky... - próbował zagadać.
- Tak, wiem. Ejj mam pytanie. Dlaczego jesteś taki miły?
- Bo się myliłem co do ciebie - odpowiedział szybko, jakby był przygotowany na to pytanie.
- A co sobie o mnie myślałeś? - mruknęła cichym głosem.
- Wolałabyś nie widzieć - zaśmiał się.
- Może i masz rację, ale zaryzykuję - zaśmiała się.
                       Damon nie odpowiedział tylko zaśmiał się pod nosem. Zatrzymał samochód i wysiedli z auta. Dopiero teraz Gabriella mogła go zobaczyć ubranego w garnitur i krawat. Przypomniała sobie kłótnię z Becky na temat jego urody i posępnie stwierdziła, że dziewczyna miała rację, mówiąc że jest przystojny. Jej serce zbiło mocniej, a puls szalał, gdy Damon wystawił rękę z nadzieją, że ona złapie ją.
Jego dłoń wydawała się być gorąca, w porównaniu do wiecznie zimnych rąk Gabrielli. Chwyciła go delikatnie, a Damon mocnym i pewnym ruchem przytrzymał jej dłoń i poprowadził do budynku, z którego było już słychać głośną muzykę.
Zdziwiło ją jego zachowanie, normalnie nigdy w życiu nie podałby jej ręki a dziś sam wyciąga, choć mogli wejść razem, ale nie trzymając się za ręce. Weszli do loży przyjaciół Damona, aby przez chwilę popatrzeć na innych.
- Może chcesz jakiegoś drinka? - szepnął do ucha Gabrielli.
- Nie, dziękuję. A są tu jakieś soki? Tylko bez alkoholu...
Damon popatrzył na nią świdrującymi oczami  i nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Dziewczyno, to miejska potańcówka. Tutaj jest praktycznie sam alkohol. Ale może coś mi się uda poszukać.
- Dzięki - powiedziała odprowadzając go wzrokiem.
                          Odwróciła głowę w stronę znajomych jej towarzysza, którzy wyraźnie się podśmiewali. Dwie dziewczyny siedzące naprzeciw, były ubrane w krwisto czerwone wyzywające suknie i wysokie czarne szpilki, różniące się jedynie krojem. Nie spodobało się jej to, że koledzy siedzący przy dziewczynach, patrzą na nią jakby chcieli ją zjeść. Znała już taki typ ludzi, w Londynie takich nie brakowało, ale stwierdziła, że jak tam dała radę, to tutaj wcale nie może być gorzej. Ojciec specjalnie wysyłał ją na nauki walki, aby nie musiał się bać o swoją jedyną córeczkę, a jej to bardzo się spodobało. Nie chętnie się do tego przyznała, ale bardzo chciała w duchu aby Damon już się pojawił przy stoliku.
- Miastowa jesteś, prawda? - zapytał jeden kolega, nie mający dziewczyny przy sobie.
- Tak, ale nie rozumiem, czemu wszyscy o to pytacie? - zapytała w końcu. To pytanie od dawna ją nurtowało.
- A bo wiesz, Damon ostatnio takie lubi - powiedziała jedna z dziewczyn, kręcąc loka na palcu.
- Damon, jak widać wszystkie lubi, patrząc na wasze towarzystwo.
- Ooo mała cwaniara - wtrącił się chłopak dziewczyny - Ale nie przejmuj się, z nim już taka cwana nie będziesz.
Gabriella nie wiedziała jak skomentować to zdanie, ani co ono mogło oznaczać. Wiedziała, że Damon jest charyzmatyczny, ale to, że mógłby ją uderzyć, albo zrobić inną krzywdę, jest nie możliwe, zwłaszcza patrząc przez pryzmat ostatnich dni.
- Pomiędzy szczerością, a "cwaniakowatością", jest różnica, nie prawda? - zapytała wprost.
- Och biedny chłopak, musi się z tobą męczyć. Miriam dziś pięknie wygląda, szkoda, że jej nie widziałaś. Zjawiskowa dziewczyna - odezwała się druga dziewczyna.
                         Towarzystwo aż zanadto rozgadało się na temat przepięknej Miriam, byłej partnerce Damona. Mówili jej przykre rzeczy, ale ona nie przyjmowała ich za bardzo do siebie, tylko słuchała. Chciała jak najwięcej dowiedzieć się o jego ex. W pewnym momencie padły słowa, o tym żeby Gabriella uważała na Miriam, bo ona z łatwością podbije do Damona i na nowo zdobędzie jego serce. W Gabrielli coś się poruszyło. Jej żołądek skurczył się na myśl, że teraz Damon nie będzie poświęcał jej na tyle czasu, aby nie czuła się samotna. Ale paradoks! Kiedyś nie chciałam, aby nawet zwracał na mnie uwagę, a gdy już zaczął, to wpieprzyła się ta cholerna Miriam. Myśli kłębiły jej się w głowie, zaczęła zastanawiać się czy to wszytko ma sens? A może ona zwyczajnie czuje się samotna i pragnie czyjejś opieki albo uczucia? Najwyraźniej tak. Przez to wszystko nawet nie zauważyła kiedy przyszedł Damon. Popatrzyła mu w oczy z wiadomością, że nie chce tu być, a on jakby odczytał to i zaprosił ją do tańca.
Leciała wolna piosenka, więc przytulili się do siebie i lekko z precyzją tancerzy zaczęli ruszać się w rytm melodii. Damon, ku zaskoczeniu Gabi, był wyśmienitym tancerzem. Niestety pod koniec piosenki zgubił melodię, wyglądając kogoś za ramieniem Gabi. To pewnie Miriam, pomyślała.
Zatańczyli jeszcze kilka piosenek, aż w końcu Gabi poprosiła o chwilę wolnego, aby mogła pójść się napić. Chłopak odprowadził ją do stolika i sam usiadł obok niej. Gabi była przekonana, że pójdzie do swojej byłej, ale tego nie zrobił. Siedzieli sami przy stole, reszta towarzystwa poszła tańczyć na scenę, nie daleko ich loży. Nagle zza tłumu ludzi, zaczęła przeciskać się drobna postać kobiety, wyglądającej na około dwadzieścia lat.
- Miriam? Myślałem, że ni będzie cię tu - powiedział normalnym głosem, ale Gabi wyczuła w nim odrazę.
- Też mi przywitanie, nie lepiej powiedzieć "Cześć, Miriam, świetnie cię widzieć!" ? - powiedziała o dziwo szczerym i radosnym głosem.
- Wiesz, że nie lubię kłamać - powiedział szybko, a Gabi wybuchła śmiechem.
- Nie przedstawiłeś mi swojej dziewczyny - powiedziała uśmiechając się do Gabi.
- Gabriella - podała jej swoją zadbaną, delikatną rękę. Postanowiła nie prostować jej słów, za to uśmiechnęła się do Damona, a on od razu pojął, o co chodzi.
- Miriam, pięknie wyglądasz - powiedziała z uśmieszkiem.
- Och dziękuję. - odpowiedziała nie wiedząc, czy ona również ma ją pochwalić za śliczny wygląd, ale postanowiła, tak jak Damon, nie kłamać.
Miriam była co prawda ładną dziewczyną, ale czerwona szminka kompletnie nie pasowała do ciemno zielonej, długiej sukni i srebrnych szpilek. Zastanawiała się jak w ogóle, taka wytworna, można by ją nawet nazwać damą, mogła ubrać taki ohydny kolor sukni.
Usiadła po drugiej stronie stolika i zaczęła flirtować z Damonem. Ich poprzedni towarzysze z chęcią spoglądali na ich stół podśmiewając się pod nosami.
- Gabriella została u nas na wakacje, to skromna i bardzo wartościowa osoba - zaczął ją chwalić.
- Długo już jesteście razem? - pytanie skierowała do Gabrielli, która na początku zmieszała się.
- Och, niby nie tak długo, ale czuję, że znamy się całe życie, nie prawda? - złapała jego dłoń, a on objął ją ramieniem.
- Dziękuję, że to robisz - szepnął jej do ucha, pokazując, że całuje ją w ucho.
Gabi wiedziała, że to wszystko jest na pokaz, ale nawet wtedy było jej przyjemnie. Czuła jego ciepło na swoim ciele, jego oddech, dotyk... to wszystko stało się bardzo miłym i zapomnianym uczuciem. Po paru minutach, czuła jak hormony buzują w jej ciele, pragnąc z całych sił Damona. Opanowywała się myślami, że to tylko na pokaz. Sztuczne emocje, a jednak prawdziwe. Kolejny paradoks dzisiejszego dnia, pomyślała.
Zauważyła, że Damon i Miriam, już nie dokuczają sobie grą słowną, tylko zaczynają się śmiać i wspominać stare czasy, jak to robią starzy znajomi. Uścisk Damona poluzował się i tak jakby tym chciał dać jej do zrozumienia, że nie musi tak bardzo silić się aby udawać, że niby coś do niego czuje.
Jednak Miriam nie dała za wygraną.
- Chyba nie jesteście na tyle długo, widać to. Wstydzicie się siebie - stwierdziła na końcu.
- My? - wybuchł śmiechem Damon.
- Ani razu się nie pocałowaliście, a my robiliśmy to bardzo często, pamiętasz? - chwyciła jego dłoń, ale on jak sparzony zabrał ją.
- Może nie chcemy przy tobie? - docięła Gabi.
- Ouu.. po co psuć sobie nastrój, wyluzujmy, jesteśmy na imprezie - powiedziała.
- Yhymm, tak więc ja zaraz przyjdę, dobrze?
- Gdzie idziesz? - zapytał Gabi.
- Przewietrzyć się.
- Idę z tobą - oświadczył.
- Damon, zostań choć na chwilkę, przecież ona zaraz wróci - błagalnym wzrokiem prosiła Damona.
                         Chłopak podszedł do Gabi, która już stała, przyciągnął mocno do siebie i pocałował bardzo namiętnie. Gabi nigdy w życiu nie spodziewałaby się takiej reakcji Damona. Była zszokowana, ale kiedy skończyli, lekko musnęła jego twarz dłonią i poszła. Idąc na zewnątrz budynku myślała, że jest jak we śnie, że między nią a Damonem coś jest, co wcześniej maskowali nienawiścią. Dał nawet ku temu powód, pocałował ją. Po chwili szczęścia i euforii nastał strach. Idąc głębiej na parking, nie daleko samochodu Damona, widziała parę, która strasznie się kłóciła. Dziewczyna w długiej sukni płakała i cicho pojękiwała od płaczu. Gabriella nie chciała się wtrącać, ale pomyślała, że nic się nie stanie jeśli będzie chciała podejść do auta, które nie było zamknięte. Nagle usłyszała przeraźliwy pisk, który pewnie jedynie ona słyszała zważając na głośną muzykę. Chłopak znowu uniósł rękę, aby zadać kolejny cios, ale Gabi skoczyła na niego od tyłu i na oślep waliła chłopaka po głowie i klatce piersiowej. Nie wiedziała jednego... że miał nóż, który właśnie utkwił w jej przedramieniu.


Cześć :)
Dziś już miałam coś więcej chęci do pisania, więc wykorzystałam to :)
Przepraszam, za błędy i literówki, ale nie mam czasu przelecieć tekstu kolejny raz. Życzę miłego dnia! ;*