wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział XIII


"Wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to aby się nie rozpłakać"



                      Westchnęła i rozejrzała się dookoła. Ludzie mieli smutne i przejęte twarze, niektórzy bez żadnego wyrazu. Mężczyźni w czarnych garniturach patrzyli głównie na trawę, zaś kobiety z wielkim przejęciem obserwowały każdy ruch pastora odprawiającego mszę. Jest ostatnią, pożegnalną mszę.
Wsłuchiwała się w słowa pastora, który pięknie opowiadał o ich znajomości, o uczuciach, które Juli rozsiewała wokół siebie. Wyobrażała sobie ból tych wszystkich osób, które znały ją od dawna. A ona pomimo tego, że była tylko chwilą w jej życiu, pokochała ją jak własną matkę.
                      Niebo pociemniało na tyle, że ludzie ze strachem w oczach, patrzyli raz za razem czy aby przypadkiem deszcz nie zepsuje ceremonii. Gabriellę nie obchodziło to. Stała, trzymając w jednej ręce rączkę od wózka Noemi, a w drugiej bukiet ulubionych kwiatów Juli - białych róż. Zawsze kiedy wiatr rzucił jej zapach róż, przypominała sobie o pewnym dniu kiedy to siedziały w ogrodzie na huśtawce i śmiały się. Było wtedy tak beztrosko, że Gabriella zrobiłaby wszystko aby wrócić do przeszłości.
                      John właśnie skończył przemówienie i spojrzał na Gabriellę. W St. Mawes był zwyczaj, kiedy ktoś bliski umrze, powinno się powiedzieć o nim kilka słów, lub napisać to na kartce i włożyć do trumny. Gabi miała przygotowaną kartkę z trzema słowami. Nie chciała przemawiać, gdyż czuła, że nie da rady tak jak na pogrzebie jej matki. Ale tym razem czuła, że musi. Tym razem w głowie nie miała żadnych scenariuszy. John podał jej mikrofon, a Gabriella oddała mu Noemi. Zawahała się.
- Kompletnie nie wiem co powiedzieć - szepnęła mu do ucha.
- Nie staraj się, powiedz od serca - doradził jej.
Popatrzyła na tłum i zaczęła.
- Ten kto mnie zna, wie że zawsze mam coś do powiedzenia, nigdy nie daję za wygraną... Ale kiedy trzy dni temu dowiedziałam się o śmierci Juli, nie odzywałam się przez cały następny dzień. Nie dlatego, że byłam załamana, tylko zwyczajnie wspominałam. Tak szczerze to śmierć nie powinna zabierać nam takiej osoby, ale na to już nie mamy wpływu. Wiem, że choroba była dla niej okropna i bezlitosna, każdego dnia cierpiała coraz bardziej, a ja patrzyłam jak kolejna osoba z mojego życia odchodzi... - zrobiła przerwę, by otrzeć samotną łzę - Trzy dni temu straciłam drugą mamę. Bardzo mi jej brakuje, ale wiem też, że to co się stało to było lepsze wyjście, niż życie z nieustającym bólem.
Oddała mikrofon i zeszła ze schodka. Wiele ludzi patrzyło na nią ze zdziwieniem. Od razu pomyślała, że woleliby usłyszeć stek pocieszeń, które i tak zdadzą się na nic.
                        John oddał jej Noemi na ręce i poklepał w ramię pokrzepiająco. Poczuła, że taki niewinny gest pocieszył ją wystarczająco, by żyć dalej i uwierzyć w swoje słowa wypowiedziane przed chwilą. Popatrzyła na małą i uśmiechnęła się do niej, aby rozluźnić napiętą pomiędzy nimi atmosferę. Zebrało jej się na płacz, kiedy pomyślała o Damonie, który nawet nie miał możliwości się z nią pożegnać. Cała złość na niego, że wyjechał, przeszła jej. Nie lubiła rozpamiętywać bólu, to nie leżało w jej charakterze. Nawet to ona zdeklarowała się zadzwonić do niego, aby poinformować o złym stanie Juli. Niestety później Juli odeszła, a ona przestała się odzywać. Podobno John dodzwonił się do niego. Damon obiecywał, że przyjedzie. Jednak kłamał, pomyślała Gabriella, stojąc przy grobie. Ludzi było coraz mniej, wszyscy po pogrzebie zmywali się w zastraszającym tempie. Nie obejrzała się, a została sama z Noemi na rękach i wózkiem nieopodal. John musiał iść załatwić pewne sprawy formalne, i takim sposobem została sama.
                       Już nawet nie płakała, uspokoiła się i przysięgła Juli, że zajmie się Johnem i Noemi jak najlepiej potrafi. Wtedy spadła na nią kropla deszczu, i zaraz kolejna. Poczuła rękę na swojej talii i wydawało jej się, że to John.
- Witaj, Gabi - powiedział Damon.
Odwróciła się i spojrzała na niego zdezorientowana.
- Jesteś? - zapytała cicho, jakby siebie - Myślałam, że cię już nie będzie...
- Musiałem się z nią pożegnać. - Popatrzył na nią smutnymi oczami i przeniósł je na Noemi. - Jest piękna. Jak ją nazwałaś?
- Noemi.
- Przepraszam, że cię zostawiłem. Ale jak sobie przypomnę...
- Zacznijmy od nowa, jakby nic się nie stało - zaproponowała, bez zawahania - Tylko muszę coś wiedzieć... czy czułeś coś do mnie tamtego wieczoru?
To pytanie wyraźnie wstrząsnęło Damonem.
- Nie chcesz, bo nic nie czułeś, prawda? - zapytała i odwróciła głowę.
- Chciałbym i to bardzo - Złapał ją za rękę.
- Czyli coś do mnie czułeś? - zapytała pełna nadziei. Noemi zaczęła piszczeć.
Gabriella dobrze wiedziała, że zmusić Damona do wyznania uczuć jest bardzo ciężko. Zauważyła to już na samym początku ich znajomości, kiedy Chris podśmiewał, że Damon się w niej podkochuje, ale za żadne skarby świata nie przyzna się nawet przed nim. Już zaczynała wątpić w to, że odpowie, ale to co zrobił zatkało ją i to dosłownie.
Powoli się przybliżył do niej, chwycił Noemi za głowę dla bezpieczeństwa i pocałował Gabriellę z ogromną czułością.
- Tak czułem i nadal czuję.
Gabrielli zbierały się łzy w oczach.
- Płacz - powiedział Damon i przytulił ją delikatnie.
                      Gabriella nie spodziewała się tego, myślała, że jak każdy inny będzie ją na siłę pocieszał i przekonywał, że będzie dobrze. Ale Damon po prostu dał jej się wypłakać na swoim ramieniu. Wziął Noemi na ręce i poszli całą trójką usiąść na ławkę.
- Wiesz, ja nawet nie miałam czasu mieć żałoby po kimkolwiek. Nawet po swojej matce...
- Teraz masz czas. Potrzebujesz tego i to bardzo, więc płacz ile możesz, żeby później być silniejsza.
Gabriella odruchowo chciała zabrać od niego Noemi ale on ją przytrzymał mocniej. Dała za wygraną i siedziała w ciszy rozmyślając o tym wszystkim.
- Wiesz, teraz po części jestem nawet szczęśliwsza - powiedziała patrząc na córeczkę.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
Gabriella podała mu rękę, a on ją złapał.
- Bo mam Noemi... a teraz jeszcze ciebie. Juli odeszła, moja mama odeszła, ale dostałam dwie nowe osoby w zamian. A to już jest powód do szczęścia.
Damon tylko uśmiechnął się, ale w jego ciele wszystko szalało. Lata praktyki w ukrywaniu swoich uczuć, przynajmniej teraz się przydały, bo już myślał, że będzie skakał ze szczęścia jak małe dziecko.
- Gdzie się zatrzymałeś?
- U Chrisa... ale myślałem wrócić do domu, jeśli tylko chcesz - popatrzył na nią a później na małą - Pomógłbym ci.
- Nie przeszkadza ci to, że mam dziecko? - zapytała w końcu o to, co nie dawało jej spać przez wiele dni.
- Coś ty! - Zrobił duże oczy - Jest najpiękniejszym dzieckiem jakie widziałem, jak mogłaby mi przeszkadzać taka kruszynka? To nie dorzeczne.
Gabriella uśmiechnęła się i dała mu buziaka w policzek.
                          Kiedy weszli do domu był już wieczór. Gabriella szybko przygotowała mleko dla Noemi, która o dziwo nie była głodna przez tak długi czas. Co było widoczne, bardzo polubiła Damona, bo ciągle na niego patrzyła i łapała za jego czarne włosy. Damon zaniósł swoje walizki do pokoju i przyszedł do kuchni. John siedział przy stole, nieświadomy przybycia Damona. Rozpłakał się na jego widok. Stali przytuleni przez dłuższy czas. Damon zaczął przepraszać go, lecz John nie miał mu nic za złe.



2 komentarze:

  1. Popłakałam się przez ciebie! Twoje opowiadanie tak silnie na mnie wpływa... O boże, co ty ze mną robisz kobieto? :P Wiedziałam, ja wiedziałam! Wiedziałam że ją uśmiercisz... Szkoda, bo bardzo ją lubiłam :( Dobra, ale przynajmniej jest Damon :D A to już jakiś plus :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, przepraszam cię, że dopiero teraz komentuje, ale nadrabiałam zaległości u ciebie i jeszcze na dwóch innych blogaskach :) Prawie się popłakałam :( Bardzo się cieszę, że Damon wrócił! Całuski na pogrzebie, takie yolo, nieprawdaż? Damon to taka pozytywna postać, choć na początku go nie lubiłam.
    Cóż, czekam na następny i zapraszam do siebie :)

    i-am-not-your.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! ;)