poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział VII

"Nigdy nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo kogoś lubisz, dopóki nie widzisz go, lubiącego kogoś innego."

~ Sierpień ~

                         Cały lipiec zleciał bardzo szybko. Pogoda była wyśmienita na zabawę na plaży oraz na późne spacery. Słońce było przyjemne, a dotyk zimnej trawy bardzo orzeźwiający. Przez cały ten czas, Gabriella uważnie stosowała się do zaleceń doktora, którego odwiedzała dwa razy na miesiąc. Lekarz okazał się być bardzo miły i pomocny. Dawał jej wskazówki czym powinna się odżywiać, a czego unikać. Teraz, gdy jest już w 9 tygodniu ciąży, postanowiła całkowicie się nie stresować, by nie zaszkodzić jej maluszkowi.
                        Przez ten cały czas, Damon dawał jej popalić, ciągle wymyślając głupie rzeczy, aby jak najszybciej opuściła to miejsce. Jeszcze nie wiedział o tym, że ona zostanie tu na dłużej ani o tym, że jest w ciąży. Brzuszka jeszcze nie było widać, także ona sama będzie musiała mu to powiedzieć. Jeszcze nigdy nie rozmawiali ze sobą w normalny sposób. Zawsze ich teksty były skąpane w morzu nienawiści. Gabriella, osobiście nie chciała się z nim kłócić, a nawet sama Juli mówiła jej, że Damon wziął sobie ją za cel i nie odpuści. Ale jednocześnie przyrzekła, że zrobi wszystko co w jej mocy, aby przekonać go, że nie jest żadnym zagrożeniem. Gabi nie wiedziała o co tak naprawdę chodzi Damonowi, domyślała się że to chodzi o zazdrość, bo przecież zabrała jego miejsce w domu. To on był jedynym ich podopiecznym, a teraz musi dzielić się tą przestrzenią razem z nią, całkowicie obcą osobą. To nawet całkiem zrozumiałe, pomyślała.
                        W jej życiu dużo się zmieniło. Cele które sobie obrała, powoli wtapiała w życie i żyła według swoich nowych zasad, a pierwszą z ich była przebaczyć tym co zrobili jej krzywdę. Alex nie dawał jej spokoju, więc powiedziała mu, że już dawno o tym zapomniała. Jak się okazało, Alex nie chodzi z Eleną, ona była jedynie chwilową rozrywką, jak ją określił. Gabriella nie wiedziała na ile może mu ufać i dlatego postanowiła mieć do niego dystans. Co prawda jej uczucia do Alexa nie wygasły całkowicie, trudno zapomnieć o kimś kogo się kochało przez ponad rok.
- O czym tak rozmyślasz, kochaniutka? - zapytała się pani Herondale.
- O wszystkim.. a raczej o jednym. - powiedziała, opierając się o framugę drzwi do kuchni.
- Przecież wiesz, że mi o wszystkim możesz mówić... - zaprosiła ją gestem do stołu.
- Chodzi o Damona. Jak on się tu zjawił?
Pani Herondale zauważyła, że Gabriella ostatnio bardzo interesuje się Damonem, ale postanowiła nic nie mówić na temat jej dostrzeżeń i rozmawiać z nią tak, jak robiła to wcześniej.
- Pewnego dnia, do zakładu poprawczego trafił chłopak, który był w żaden sposób niereformowalny. John, który wcześniej tam pracował bardzo się z nim polubił i nie mógł uwierzyć w to co mówili inni o nim. Gdy John przychodził z pracy, ciągle o nim opowiadał. Przejmowałam się tym, bo widać było, że zaczęło mu zależeć na chłopaku. Aż w końcu, mój ukochany małżonek, złożył im propozycję, że zaadoptuje chłopaka gdy tylko wyjdzie z poprawczaka.
- Nie miał rodziców? - zrobiła duże oczy.
- Był z sierocińca, a tam każdy musi walczyć. Dlatego ma taki bojowy charakter. Już rozumiesz... - po jej policzku spłynęła łza.
- Długo już tutaj jest? - zapytała ściszonym głosem.
Nagle Gabriella zobaczyła, że wzrok Juli podążył za jej głowę. Odwróciła się.
- Jeśli chcesz wiedzieć o mnie więcej rzeczy, zapraszam do mojego gabinetu - Damon parsknął śmiechem, widząc zdenerwowany i przestraszony wzrok Gabi. Za Damonem stał Chris, który lekko uśmiechał się do Gabi, która to zauważyła.
- Nie dzięki - odparła z uniesioną głową.
- Ładnie to tak mnie obgadywać? - zapytał, ale raczej nie oczekiwał odpowiedzi, bo odwrócił się i znikł na schodach.

~*~


- Ej, no gościu wyluzuj. Laska fajna jest. - powiedział Chris całkiem poważnie.
Damon nalał koniaku do szklanek i podał jedną przyjacielowi.
- Ona to zło - uśmiechnął się zawadiacko - Chciała mnie zabić.
- Nie zabić, ale walnąć. Nic by ci nie było. Zresztą należało ci się - uniósł w górę ramiona.
- Nie zauważyłeś czegoś? Ona jest taka sama jak Miriam. Milutka, przyjazna - mówił aroganckim głosem - Taka księżniczka. Kocha cały świat, szczęśliwa... kto normalny taki jest?
- Damon, to z tobą chyba coś nie tak. Może i pod tym względem jest dziwna, ale człowieku? Może nie ma powodów do płakania? Nie każdy musi być taki posępny jak ty.
Damon popatrzył na niego ze złością w oczach. Doskonale sobie zdawał z tego sprawę, że Chris ma rację.
- Taki już jestem.
- Kiedyś taki nie byłeś. Masz dwadzieścia jeden lat, a zachowujesz się jak trzynastolatek. Znam cię od dzieciństwa, i wiem jaki byłeś, a że ta pieprzona Miriam zmieszała ci życie z błotem to powinieneś sobie z tym jakoś poradzić. To tylko dziewczyna...
- Kochałem ją, a ona mnie zostawiła, dobrze o tym wiesz.
- I twoja zraniona duma będzie się mścić na Gabrielli? - zapytał zasadniczo.
Damon nie odpowiedział. 2:0 dla Chrisa.
- Słyszałeś o tej potańcówce? Idziemy, no nie? To tradycja - przerwał ciszę Chris.
- Nie idę.
- Zaproś kogoś i już. Ja też kogoś znajdę.
- Kogo chcesz zaprosić? - zapytał z zaciekawieniem Damon.
- Myślałem nad Gabi - znowu Damon popatrzył na niego oschłym wzrokiem - No co? Skoro ty nie chcesz z nią iść, to ja chyba mogę? - wytłumaczył.
- Nie powiedziałem, że jej nie zaproszę - głęboko w sercu poczuł lekką zazdrość.
- A zaprosisz? - podpuszczał go Chris.
- Nie wiem - nie chciał się złamać - Zobaczę, ale wątpię - z duma podniósł głowę.
- Jeśli wątpisz, to ja idę ją zaprosić. - powiedział i wstał z kanapy.
- Słuchaj, to ja za nią odpowiadam. Juli kazała mi się nią opiekować, i wiesz nie chciałbym cię odklejać od niej. Może to zabrzmi, jakbym był twoim ojcem, ale co jak co, Juli nie chcę zawieść.
- Ooo, od jak dawna się nią opiekujesz? - wybuchł śmiechem.
- Wczoraj rozmawiałem z Juli, nie chciałem się zgodzić, ale też za dużo jej zawdzięczam, żeby tak zostawić to.
                 Chris przejrzał Damona. Na początku myślał, że on jej naprawdę nienawidzi, ale szybko stwierdził, że to była wielka pomyłka. Teraz wyprostował się, przeczesał palcami swoje krótkie, blond włosy i ruszył do drzwi. Miał nadzieję, że Damon pobiegnie za nim, ale tak się nie stało. Zapukał do drzwi Gabrielli i zapytał czy może wejść.
- Cześć - uśmiechnął się do niej.
- Hej.. - przeciągnęła się - Pomyliłeś chyba pokoje - stwierdziła.
- Nie, nie. Wiesz, nie jestem dobry w przemówieniach i tym podobnych ale wiem, że jak mi odmówisz będę smutny - powiedział udawanym, smutnym głosem.
- Ooo - zrobiła smutną minkę, wykrzywiając usta w dół - Więc mów co mam zrobić, abyś nie był smutny? - powiedziała teatralnym głosem.
- Pójdź ze mną na piątkową zabawę - wyciągnął do niej rękę - Która odbędzie się o 19. Bądź moją towarzyszką...
- Chyba się zgodzę - podała mu rękę.
Chris złapał ją w talii i zaczęli tańczyć. Co prawda muzyki nie było, ale i bez tego dobrze im szło. Gdy skończyli, uśmiechnęli się do siebie. Nagle do pokoju wszedł Damon.
- No, gołąbku - zwrócił się do przyjaciela - Mamy robotę.
- A, no tak. - popatrzył na Gabriellę - Trzymaj się, cześć. Przyjadę po ciebie.
                   Wyszli zostawiając ją samą w pokoju. Cała ta sytuacja wydawała się być jej śmieszna, ale gdy dłużej się nad tym zastanowiła, coś zaczęło jej nie pasować. Damon musiał znać zamiary Chrisa i może to kolejna zasadzka, w którą ma wpaść? - zadawała sobie miliony takich pytań. Miała ochotę pójść na imprezę, w końcu w trzecim miesiącu ciąży nie widać brzucha, a ona tak bardzo tęskniła za tańcem. Kiedyś to było jej marzeniem i miłością, ale po śmierci mamy przestała i od tamtego czasu nie tańczyła ani razu. Lekarz mówił, że taniec jest nawet wskazany, ponieważ pobudza krążenie a poród może być znacznie łatwiejszy. Tylko problemem jak zwykle był Damon.
                     Dzwoniła do Becky dziś już trzy razy i ani razu nie odebrała i nie oddzwoniła. Zaczęła się bać, czy po prostu nie miała czasu, czy coś się złego stało. Wyszukała jej numer w telefonie i jeszcze raz zaryzykowała odrzuceniem.
- Halo? - usłyszała w słuchawce.
- Becky? Hej! Jeju ale się martwiłam, czemu nie odbierałaś?
- Przepraszam, ale nie mogłam. Co powiesz na spacer? - zapytała.
- Co ty gadasz, Becky?
 Nagle usłyszała dzwonek do głównych drzwi i aż podskoczyła na łóżku. Wyleciała z pokoju jak armata. Nie patrząc pod nogi, biegła po schodach, aż zatrzymał ją Damon, w którego wpadła i odruchowo zatrzymała ręce na jego barkach. Była zszokowana, od razu pomyślała o tym co by było gdyby Damon nie szedł i jej nie złapał. Chłopak zrobił ucieszoną minę.
- Księżniczko, nie mam dziś ochoty na przytulanki. Spróbuj jutro - wziął jej ręce z jego ramion.
- Szczęściarz z ciebie! Powinieneś się tym cieszyć, bo już nigdy się to nie powtórzy - ucięła szybko.
- Zobaczymy - powiedział wymijając ją.
Juli właśnie otworzyła drzwi, a jej oczom pokazała się rozpromieniona Becky.



Hej! ;)
Jak zwykle, gdy piszę opowiadanie nastaje okres w którym brak mi weny do dalszego pisania. I teraz mam właśnie takie "bezwenowe" dni ;/ Także przepraszam z góry za słaby rozdział.
Trzymajcie się! ;)

5 komentarzy:

  1. Co ty gadasz? Jaki 'słaby rozdział' ? Genialny! A ta końcowa scena była najlepsza :)
    Czekam na następny :) Mam nadzieję, że niedługo się pojawi <3

    i-am-not-your.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuję! ;*
      +Na Twojego bloga wchodzę regularnie :)

      Usuń
    2. Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach, bo czasami nie nadążam ;) Pisz mi w komentarzach,że już jest nowy rozdział :)
      Tak btw. To zapraszam na nowy - czwarty już :o - rozdział :D

      Usuń
  2. Rozdział wcale nie jest słaby! No co ty! ja bym powiedziała, że jest świetny i chyba nawet jeden z najlepszych w tym opowiadaniu :) Jak ja lubię, jak w książkach są takie docinki pomiędzy dziewczyną a chłopakiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Ja tak samo lubię takie docinki :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz! ;)