środa, 17 czerwca 2015

Rozdział III


"Nie zawsze smutek poznasz na twarzy, gdy z oczu łzy się poleją, bo czasem z sercu łamie się życie, a jednak usta się śmieją."



                       Tego ranka jak każdego innego, ogarnęły ją mdłości. Teraz przynajmniej wiedziała z jakiego powodu. Myśl o rozmowie z Alexem przyprawia ją o dreszcze i kolejne fale strasu. W głowie już powstawały scenariusze, ale znając samą siebie, nie użyje ani jednego. Zeszła do kuchni, gdzie czekała na nią kanapka i sok pomidorowy. Obok leżała kartka, której wzory po bokach znała doskonale. To liścik od taty.
" Wrócę o 16. Masz być gotowa do lekarza. Zjedz wszystko"
Z niechęcią zjadła kanapkę. Spojrzała na zegar na ścianie, który wybijał godzinę 10. I nagle ogarnął ją strach, gorszy niż wtedy gdy miała powiedzieć tacie, że jest w ciąży. Za dwadzieścia minut Alex ma przerwę w pracy, i wtedy mogłaby z nim porozmawiać. Wybrała numer Becky i zadzwoniła.
- Hej.. czemu wyszłaś tak wcześnie? - rzuciła od razu gdy usłyszała, że odebrała.
- Twój tata chciał z tobą porozmawiać. Jak się czujesz? Zadzwonisz do lekarza dziś?
- Tak, teraz idę do "Bistra". Muszę z nim porozmawiać.
- On musi się dowiedzieć, przecież jest ojcem. Nie bój się. I nie kłam - powiedziała z naciskiem na ostatnie słowa.
- Powiedziałam sobie, że już więcej nie będę kłamać. Dobra jestem już niedaleko..
- Trzymaj się! I później masz mi zdać relację. - rzekła z uśmieszkiem.
- Życz mi szczęścia. - posłała jej buziaka przez telefon i rozłączyła się.
                   Stała przed drzwiami pubu i już miała wejść, kiedy jej ręka zawahała się. Nie otworzyła drzwi, a ludzie przechodzący obok patrzyli na nią jak na idiotkę. Podjęła się zadania jeszcze raz i nacisnęła klamkę. Ukazał jej się dziwny widok. Stała w osłupieniu i patrzyła raz na Alexa, a raz na Elenę. Starała się nie wybuchnąć złością ani płaczem.
Alex stał za barem czyszcząc szklanki, namiętnie rozmawiając i oczywiście przypadkowo patrząc się z cycki Elenie. Ona zaś, wyuzdanie ubrana, stałą nachylona nad barem, jedną ręką trzymając puszkę piwa, a drugą dotykając bicepsa Alexa. Gdy zobaczyli ją, Elena nie wzięła ręki tylko przesunęła ją na klatę chłopaka. Alex zmieszał się i już miał coś powiedzieć, kiedy to Gabi go prześcignęła.
- Baw się dobrze - popatrzyła się na niego i odwróciła się na pięcie. W głowie huczały jej słowa "nie płacz, bądź silna"
- Gaba, poczekaj! Musimy pogadać. Złapał ją za rękaw i poprowadził kawałek od drzwi.
- O.. nie chcesz aby przypadkiem twoja koleżanka nie słyszała naszej rozmowy? - zapytała z kamienną twarzą, nie wyrażającą żadnej emocji, choć jej dusza była w rozsypce i głośno płakała.
- Chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale nie chciałem teraz, kiedy twoja mama umarła...
- Tak? Ojej! Ale ty się o mnie martwisz! Powinieneś zostać misterem opiekunki roku!- teraz z jej oczu trzaskały dosłownie pioruny.
- Nie czujesz, że między nami się coś spaliło? - zapytał patrząc jej prosto w oczy.
- Chyba ty się spaliłeś i te twoje obietnice! Zresztą nie mające pokrycia w rzeczywistości.
- Dla nas to już koniec. Przykro mi. Kocham Elenę... i nie zmienisz tego.
- I niby ja chciałabym zmieniać to? Jesteś nie poważny. Nara.
I odeszła.
                     Szybko pomknęła ulicami do domu, aby nikt nie widział jej łez. Teraz wszystko do niej dotarło, że jej związek to była jedna wielka pomyłka, a jej całe życie to jakiś niesmaczny żart. Chciałaby aby to był tylko zły koszmar, który zdarza się każdemu... ale każdy kolejny napotkany problem dobijał ją coraz bardziej. Leżąc na łóżku stwierdziła, że nie może być już taką samą osobą jak wcześniej. Gdy jest miła, dobra i wrażliwa, inni ludzie ją po prostu wykorzystywali. Chciała zakończyć ten rozdział i zacząć całkiem nowe życie, w którym ma nadzieję, że nie będzie cierpieć jak dotąd. Usłyszała dzwonek do drzwi i szybko poleciała na dół sprawdzić kto przyszedł. Przez wizjer zobaczyła Becky, która miała bardzo złą i napiętą minę.
- Becky? - zapytała zdziwiona Gabriella.
- Dzwoniłam do ciebie wiele razy! Czemu nie odbierałaś?
- Pewnie mam telefon gdzieś w kuchni.Zadzwoń jeszcze raz.
Stały w ciszy czekając na dźwięk telefonu Gabrielli. Cisza.
- Może masz go w pokoju? - podała pomysł.
- Nie możliwe... nie to nie może być prawda! - chwyciła się za głowę.
- Ale co? - zapytała z zaciekawioną miną Gabriellę.
- Pewnie zgubiłam jak biegłam z pubu...
- Czemu biegłaś? Coś się stało? A właśnie, co z Alexem?
Zapadła kolejna cisza. Gabriella zawsze wiedziała, co powiedzieć, ale tym razem jakby zapomniała jak się mówi.
- Zdenerwował się? - zgadywała Becky.
- Nie... nawet o tym nie wie.
- Że co?! Miałaś mu powiedzieć! Gabi! Sama komplikujesz sobie życie takim zachowaniem.
- Był zajęty Eleną. - odpowiedziała krótko, a Becky zareagowała na to imię jakby była oparzona.
- Eleną? Ta podła żmija!
- Są razem, jak miałam mu to powiedzieć? Hej Alex, wiem, że jesteś z nią, ale ja mam z tobą dziecko? - zainscenizowała.
- No w tym przypadku to nie dziwię się. - zrobiła pokorną minę.
- To wszystko boli, każdy oddech. Nawet to, że tu jestem. Straciłam mamę, Alexa, ciekawe kto następny...
- Obiecuję, że będę zawsze... - przytuliła ją i pocałowała w ramię.
- Nie obiecuj... bo nikt nie jest pewien czy dotrzyma obietnicy.
- Ja dotrzymam. - uśmiechnęła się do niej.
- Wiesz, postanowiłam choć trochę się zmienić. Już nie chcę udawać szczęśliwej, chcę być sobą. Nie chce być wrażliwa... to jest przekleństwo.
- Nie zmienisz tego, możesz jedynie ściszyć to w sobie. Ale zmiana charakteru, nie zawsze może wyjść na dobre.
- Nie chcę się całkowicie zmienić - roześmiała się - Chcę być twardsza, albo przynajmniej bardzo dobrze taka udawać.
- No dobrze... a myślałaś o dziecku? Co będzie jak urodzisz?
- Dziś mam wizytę u ginekologa, także dowiem się więcej rzeczy niż te co wyczytałam na Internecie.
- Zachowasz je, prawda? - to pytanie obudziło lęk z Gabrielli.
- Zobaczę, innym rozwiązaniem jest oddać je rodzinie, która ją pokocha. - ciągnęła.
- Zrobisz jak uważasz ale znasz moje zdanie. Na mnie już czas, muszę pomóc mamie.
Gabriella odprowadziła ją do drzwi i pożegnała przyjaciółkę.

~*~

                 Gdy wsiadła do auta, była już spokojna i odprężona, myśląc, że wizyta już za nią. Dziecko jest zdrowe i nie ma żadnych wrodzonych wad, co wzbudziło u niej bardzo miłe uczucie. Nigdy jakoś szczególnie nie przepadała za małymi dziećmi, uznawała, że one tylko krzyczą i płaczą, a opieka nad nimi jest strasznie męcząca. I wtedy doszła do wniosku, że ona sama z ojcem nie poradzą sobie z małym dzieckiem. Adam był dobrym tatą, ale jeżeli chodzi o wychowanie to tutaj matka stanowiła przewagę. A teraz jej nie ma, a ona nie ma pojęcia czy da radę wychować je sama.
- Tato, dużo myślałam nad wyprowadzką. Do St. Mawes.
- Julie i John przyjęli by cię z otwartymi ramionami... a Alex?
- Nie dowiedział się, obecnie jest z Eleną, więc ta wiedza jest mu nie potrzebna.
- Co za nie odpowiedzialny gówniarz. Idiota!
- Tato, to nic nie da. Nie chcę aby o tym wiedział, a jeżeli będę tu, on się dowie.
- Zadzwonię tam i spokojnie porozmawiam z nimi. Jesteś tego pewna? - spojrzał na nią z ukosa.
- Tak, jestem. - stwierdziła twardym głosem.


Cześć :)
Dziś troszkę krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam to :)
Miłego dnia! ;*


4 komentarze:

  1. Ooo... Ten gość to dupek :( Jestem ciekawa co będzie dalej, bo po zwiastunie mogę wywnioskować, że Gabriella pozna chłopaka i sadzę, że to będzie właśnie w S. Mawes, więc tam się akcja nieźle rozkręci :P Ja i moje domysły ;) Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tylko nadzieję, że Cię nie rozczaruję :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz! ;)