piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział VI


"Problemy są nieuniknioną częścią naszego życia, więc gdy nadejdą, trzymaj podniesioną głowę i nie daj się pokonać."


                       Gdy szła w stronę domu państwa Herondale, miała czas na to aby przemyśleć pewne aspekty swojego życia. Teraz, gdy można powiedzieć, że jest matką, powinna zacząć zachowywać się jak osoba w pełni dorosła. Koniec z kapryszeniem, humorkami nastolatek i głupimi zabawami. Musi być odpowiedzialna, aby pokazać, że da radę tak wspaniale wychować swoje dziecko, jak ją jej rodzice. To ona zawaliła ich lekcje zachodząc w ciążę z Alexem, ale teraz już tego nie zmieni. 
Weszła do domu, cichutko zamykając drzwi. 
- Gdy byłaś tyle czasu? - bez żadnych wstępów zapytała Juli - Ja i John martwiliśmy się! 
- Przepraszam, ale to miasto dosłownie mnie pochłonęło... - powiedziała spuszczając wzrok. Było jej wstyd.
- Tak, wiem że jesteś tu pierwszy dzień, chcesz wszystko zobaczyć ale powinnaś na siebie uważać ze zdwojoną siłą! - podniosła na nią głos pierwszy raz.
- Przepraszam, następnym razem będę wracać wcześniej.
- Musiałam się twojemu tacie tłumaczyć, dlaczego nie zadzwoniłaś kiedy przyjechałaś do nas. Był zły, ale uspokoiłam go. Teraz lepiej idź do pokoju i pogadaj z nim... - powiedziała już miarowo opanowanym głosem.
- Dziękuję i jeszcze raz bardzo przepraszam. - podeszła do Juli i przytuliła ją. 
- Widzę, że przeszły ci smutki. - uśmiechnęła się do niej. 
- Tak, ta przechadzka dużo zmieniła. 

~*~


- Siema brachu! - Damon przywitał się ze swoim kumplem, klepiąc go w ramię. 
- Dzięki, że przyszedłeś. - wpuścił Chrisa i skierował go do swojej sypialni. 
                  Damon miał ogromny pokój. Jedna ze ścian była cała ze szkła, a pomimo tego, w pokoju było nadal ciemno. Na środku stało ogromne drewniane łóżko dwuosobowe, nieopodal niego stała meblościanka z ciemnego drewna z dużym stołem i krzesłami. To był prawdziwy męski pokój, urządzony na staroświecki sposób. 
- Masz to, o co cię prosiłem? 
- Noo tak, tylko nie wiem po co ci myszy, i to jeszcze takie ohydne. 
- Napijesz się? - Damon zaproponował Chrisowi szklaneczkę dobrego whisky. 
- A co tam masz? - zapytał podśmiewając się z kolegi - Co się stało, że znowu pijesz?
- Szkockiego Grants'a. Lepiej nie pytaj. Samo pewnie zobaczysz. - zakręcił oczami.
- Co Miriam znów wróciła? - zaśmiał się na wspomnienie o ostatnim pobycie byłej dziewczyny Damona - Jeśli tak, to znowu wymyślimy coś żeby pojechała. 
- Teraz sprawa jest gorsza. Chodzi o miastową. 
- Nowa podopieczna i to jeszcze miastowa? No to chłopie, masz pecha. - Chris aż ze zdziwienia wypił łyka szkockiej whisky.
- Podobno to są tylko wakacje, ale oni coś knują. Na pewno. Nie jestem głupi. 
- No... to dowiemy się. - roześmiali się oboje i wypili do dna.
Po długich obradach, jak wykurzyć Gabriellę z domu Herondal'ów, Chris stwierdził, że musi wracać do domu. Stali przy drzwiach jego pokoju, kiedy Gabriella właśnie szła po schodach na piętro. Damon uśmiechnął się złośliwie, a Chris patrzył na nią jak na księżniczkę. 
- Witamy naszą zagubioną panią. - powiedział sarkastycznie Damon.
- Daj mi spokój, okej? Ciągle się czepiasz mnie... - odpowiedziała.
- Ja? Nie no coś ty, tylko się z tobą droczę. - zaśmiał się do Chrisa - Dobranoc księżniczko! - kiedy weszła do pokoju posłał jej oczko. 
Ze schodów schodzili bardzo powoli, gdyż wysokoprocentowa whisky o dziwo weszła im do głowy. Usiedli na chwilę na ławce obok altanki. 
- E ty, ale ona nie wydaje się być taka zła... - zaczął Chris 
- Tak jak myślałem, pijany jesteś i nie myślisz trzeźwo. Co z tego, że może jest ładna, jak jej zachowanie mnie mega wkurza? Już pierwszego dnia wyszła na pół dnia, a Juli i John zamartwiali się gdzie jest ta głupia księżniczka, której można wszystko. Przeszedłem całe miasto, żeby ją odnaleźć a jej nigdzie nie było. 
- Może trochę nie odpowiedzialna jest... ale - urwał widząc zły wzrok Damona.
- Dobra, idź już do domu. Jutro ci opowiem coś. 
Patrzył przez chwilę jak Chris odchodzi chwiejnym krokiem i wszedł do domu, gdzie pomimo późnej godziny, czekała na niego Juli.
- Masz się pogodzić z Gabriellą! I mnie to nie obchodzi jak ani twoja ogromna męska duma. 
- A co ja jej takiego zrobiłem? - zapytał, broniąc się.
- Jeszcze się pytasz? Słyszałam jak się śmiałeś z niej. Masz i zanieś jej to - dała mu tacę z pomidorami, malinami, bananami, ciemnym chlebem i szklanką soku pomidorowego. 
- Ok. - uśmiechnął się do przybranej matki. W jego głowie już narodził się pewien pomysł. 
                  Wszedł na piętro, gdzie on i Gabriella mieli pokoje. Skierował się do swojego pokoju, zamiast do dziewczyny. Upił trochę jej soku, a następnie dolał szkockiej. Ruszył do jej pokoju. 
Przed jej drzwiami zatrzymał się słysząc kawałki jej rozmowy. 
"Wszytko jest dobrze, naprawdę" - ciągle zapewniała kogoś. 
- Cześć - wszedł do jej pokoju, wyczuwając słodkie, kobiece perfumy. 
Miała rozpuszczone włosy, jeszcze mokre po prysznicu. Ubrana była w cienki szlafrok, który dostawał jej po połowy ud, i grube, długie skarpety. Widok młodej, ładnej dziewczyny siedzącej na łóżku, ubranej do połowy, przykuł jego wzrok. Jednak szybko ogarnął się.
- Muszę kończyć Becky. Trzymaj się. - rozłączyła się i odłożyła telefon na bok.
- Sory za tamto. - powiedział szybko - Smacznego - podał jej tacę, a ona po chwili, bez słowa odebrała ją.
Damon widział mieszane uczucia w jej oczach. Miał przeczucie, że nawet wahała się czy przyjąć od niego tacę. Zresztą to go wcale nie dziwiło...
- Nic się nie stało - popatrzyła na niego jej brązowymi, dużymi oczami i spuściła wzrok - Dziękuję. 
Mimowolnie uśmiechnęła się. Miała bardzo dobry humor i nie chciała sobie zepsuć go, jego wizytą. 
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, mów. Mam pokój obok, jak już wiesz - Damon również się uśmiechnął ale w swój nonszalancki sposób i wyszedł z jej pokoju. 

~*~

                     Gabriella nie mogła się nadziwić własnym oczom patrząc na tacę, którą przyniósł Damon. Od razu się domyśliła, że to nie było z jego inicjatywy lecz prawdopodobnie Juli. Ale nie myślała o tym, ważne, że przyszedł i przeprosił. Miała tylko nadzieję, że to było szczere. Zaświeciła dwie lampki nocne, a zgasiła ogromny żyrandol, który wisiał nad jej łóżkiem. Wzięła w ręce książkę, którą spakowała jej Becky i zaczęła czytać, jedząc banany pokrojone w plasterki. Po pół godzinie intensywnego czytania, postanowiła położyć się spać. Zjadła wszystko co dostała, a teraz sięgnęła po kubek z sokiem. Nie czując alkoholu, przełknęła kilka łyków. Dopiero po około czwartym łyku, poczuła że jej krtań rozpala się, jakby połykała ogień. Od razu domyśliła się czyja to sprawka. 
Nie zastanawiając się dłużej pomknęła do pokoju Damona otwierając drzwi na oścież. W rękach trzymała kubek z wybuchową mieszanką. Zaskoczony, a zarazem rozbawiony wzrok Damona rozzłościł ją na dobre. Stał ubrany jedynie w jeansy, które trzymały się dzięki firmowemu, skórzanemu paskowi. Napiął mięśnie brzucha a placów na jej widok.
- Dobrze się bawisz? - powiedziała cichym ale złym tonem.
- Znakomicie... przyszłaś po więcej? - zaśmiał się i podszedł bliżej. 
Gabriella zamachnęła się, a cała zawartość kubka znalazła się na klatce piersiowej Damona. Chłopak stał z zaskoczoną miną i spojrzał na dół. 
- Chciałaś mnie poczęstować? To nie trafiłaś do buzi. - powiedział i nagle musiał się schylić, bo inaczej dostałby porcelanowym kubkiem w głowę.
- A proszę bardzo. Częstuj się - popatrzyła z satysfakcją.
- Mądra jesteś? - spojrzał zszokowany na nią, a następnie na dziurę w ścianie i roztrzaskaną białą porcelanę - To był ulubiony kubek Juli - zaśmiał się. 
Nagle obydwoje usłyszeli, że ktoś idzie po schodach. Oczy Damona były wyraźnie przestraszone.
- Uciekaj do pokoju! - wypchał ją za drzwi, a ona bez chwili chwili do zastanowienia się co robi, wykonała jego rozkaz. 
Cichutko przymknęła drzwi, ale ich nie zamknęła. Widziała jak Juli właśnie weszła na piętro i kieruje się do pokoju Damona. 
- Co tu się dzieje? - zapytała półgłosem. - Słyszałam hałasy...
- Przepraszam, znowu się zdenerwowałem. Nie chciałem cię budzić. 
- Będziesz to naprawiał. - Juli jednak zauważyła dziurę. 
- Pojutrze już tego nie będzie. Zobaczysz. 
- No, mam nadzieję. 
                          Gabriella zaczęła zastanawiać się dlaczego Damon ją krył. Może nie chciał aby opowiedziała Juli o tym co zrobił. O tak, to na pewno to, pomyślała. Położyła się na łóżku i tak bardzo chciała zasnąć, ale nie mogła. Rozmyślała o tym, czy kilka tych łyków nie zaszkodziło jej małemu dzidziusiowi. On nie wie o tym, że jest w ciąży, i dlatego robi jej głupie żarty. A co gdyby mu powiedzieć? pytała się w duchu. Od razu odepchnęła od siebie tę myśl tłumacząc sobie, że wtedy na pewno jeszcze bardziej by jej dowalał. 



2 komentarze:

  1. Ooo ciekawie c:
    Zapraszam do siebie c:
    http://putyourhandsupgrx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Ja na miejscu Gabi powiedziałabym temu... temu... a no nie będę się brzydko wyrażać :D że jestem w ciąży. Może by się odczepił, a jeśli nie, wolałabym żeby się śmiała, ale przestał np. dolewać wódkę :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! ;)