sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział II

"Są takie chwile w Twoim życiu, gdy dokonują się wielkie zmiany. Czasem nie zachodzą one stopniowo, ale wszystkie naraz."



                       Jej ciało ogarnęło przerażenie, jakiego jeszcze nie znała. Nawet gdy musiała dać tacie do podpisu informację o dwóch zagrożeniach, nie bała się aż tak bardzo, jak teraz. Poukładała w głowie scenariusz, co im wszystkim powiedzieć. Potrafiła świetnie kręcić, wymigiwać się od odpowiedzi na trudne pytania, precyzyjnie zmieniać temat. Teraz również chciała użyć swojego daru, zdając sobie sprawę, że to podłe zagranie.
- Iiii...? Nie masz nam nic do powiedzenia? - zapytał w końcu ojciec.
Opanowała strach, popatrzyła prosto w błękitne oczy ojca i jedyne co jej przyszło do głowy to kłamstwa.
- Powiedział, że wszystko jest dobrze, tylko nie mogę się denerwować. To wszystko przez stres.
Becky zrobiła wielkie oczy, ale nic nie powiedziała. Zrobiła krok do tyłu, ciągle patrząc Gabrielli w oczy. Jej wzrok był smutny.
- Tylko tyle? I żadnych badań, ani nic? - ojciec oburzył się, ale Nina zaraz zrobiła złą minę, która oznaczała mniej więcej "zamknij się, i chociaż raz w życiu jej zaufaj!".
- Dobrze, a może potrzebujesz witamin? - zapytała Marina - Mogą się przydać...
Gabriella nic nie odpowiedziała, jedynie pokiwała głową.
                      Gdy Nina poszła do apteki, wszyscy czekali na nią w samochodzie Adama. Becky, która przybiegła postanowiła się z nimi zabrać, zważywszy na to, że mieszka niecały kilometr od domu Gabi. Ciągle spoglądała na nią, złym a zarazem smutnym i zatroskanym wzrokiem. Znała sytuację Gabi, i domyślała się co teraz może czuć. Siedziała obok niej, ale wydawało jej się, że Gabi jest daleko. Była nie obecna, pogubiona. I wcale się nie dziwiła dlaczego. Jej i Gabi zamyślenia przerwała Nina, która właśnie zamykała drzwi auta.
                      Gabi słyszała, że rozmowa w aucie toczy się o niej, ale nie zważała na to. Przepełniał ją okropny strach i złość za to, że nie powiedziała prawdy. Chciała chociaż raz przestać kłamać. Choć to wychodziło jej najlepiej... Jej myśli zboczyły na inny tor. Dziecko. A gdyby go nie było? Nie było by problemu, pomyślała. I cała drogę myślała o jednym ze zdań lekarza, w którym była mowa o aborcji.
- A ty nie wysiadasz? - zapytał ojciec.
Gabi rozejrzała się dookoła, nikogo już nie było. Siedziała sama w aucie z ojcem, który czekał aż wysiądzie, aby zaparkować auto w garażu.
- Wejdźcie wszyscy! - zawołała głośniej, co zaraz zwabiło Ninę, Becky i ciekawskie spojrzenie ojca.
- Coś się dzieje? - zapytała roześmiana Nina - Odbędziemy autową rozmowę?
- Nina.. to chyba coś poważnego. - powiedziała Becky i po tych słowach Gabriella wybuchła płaczem.
Wszyscy patrzyli na nią z osłupieniem.
- Kochanie? Coś z Alexem? - zapytała Nina.
- Przepraszam... - wydukała połykając łzy i próbując rozluzować gardło, aby móc więcej powiedzieć -Ja.. jestem perfidną kłamczuchą - zatrzymała się aby popatrzeć ojcu w oczy - Nie dziwne, że nie masz do mnie zaufania.
- Ale jak to, co się dzieje? - cichym, nienachalnym głosem odezwała się Nina.
- Powiesz w końcu? - zapytał twardym głosem ojciec.
- Wiem, że teraz będziecie mnie mieć za nieodpowiedzialną i puszczalską... - Adam złapał się za głowę i zamknął oczy.
- Nie, nie! Nie kończ... po prostu nie chcę tego słyszeć.
- Tato... Proszę cię, wysłuchaj mnie... dla mnie to też nie jest łatwe.
- Jesteś w ciąży tak? Jeśli tak jest, to nie zaprzeczaj.
Gabriella schyliła głowę, a jej łzy pociekły strumieniem po policzkach. Becky odruchowo przysunęła się do niej i przytuliła ją najmocniej jak potrafiła.
- Więc, tak, jesteś nieodpowiedzialna i puszczalska! - powiedział i wyszedł z auta.
Nina wybiegła za nim, aby zrobić to co najlepiej potrafi, czyli pocieszyć i uspokoić.

~*~


              Wszedł do piwnicy, i po prostu zaczął płakać. Był głęboko wierzącym chrześcijaninem, i wiedział jakiej wagi grzech popełniła. Zaczął zastanawiać się, w czym zrobił błąd i dlaczego tak straszne słowa padły z jego ust na jego kochaną córkę. Zaczął żałować, że cokolwiek powiedział, mógł to przemilczeć, jak robił to zwykle, gdy musiał coś powiedzieć. Sprawa była ciężka, a on stchórzył.
- Adam? Jesteś tu? - w drzwiach stanęła Nina.
- Lepiej daj mi spokój. Nie chcę słuchać twoich kazań, bo wiem co źle zrobiłem. Poniosło mnie!
- Nic teraz nie zrobimy, trzeba się nią zaopiekować.
- Ale, ja? Ja nic nie potrafię, nie dam rady. Ty też nie masz wprawy w dbaniu o noworodka, a Alex już na pewno.
- Moglibyśmy spróbować... - mówiła błagalnym tonem.
- Muszę to wszystko przemyśleć. Tego nie da się od tak załatwić. Pamiętasz, co ci mówiłem?
- O jej wakacjach? - zrobiła zaskoczoną minę. Nie spodziewała się tego.
- Tak. Tylko, że na dłużej niż tylko wakacje. Załatwiłbym papiery i szkołę, chociaż na kilka miesięcy.
- Chyba nie mówisz poważnie...

~*~


- Gabi, będę przy tobie! Zawsze! Pamiętaj o tym... - przytuliła przyjaciółkę.
- Zostaniesz na noc? Muszę podjąć ważną decyzję.
Gabi już nie płakała. Jej brązowe oczy miały dość ciągłego płakania, i postanowiły odpocząć.
- Jasne, ale o co chodzi? - wstała z łóżka i ściągnęła spodnie.
- No dziecko, co z nim zrobić... nie chcę go, nie teraz. Co będzie jak się ... O matko! Jak mogłam! Alex nic nie wie... Co będzie jak się dowie? Przecież, to oczywiste, że to jego dziecko. - oczy przypomniały sobie, jak płakać.
- Spotkaj się z nim - popatrzyła na nią z ukosa - Myślisz o aborcji? Mam cię pobić?
- Tak wiem, że to jest życie, mały człowieczek, moje dziecko! Ale nie chcę go... A gdyby tak oddać?
- To już lepszy pomysł, ale pomyśl, ono jest twoje. Czy twoja matka cię oddała, albo myślała żeby cię poćwiartować? Raczej nie! - zaczęła krzyczeć.
- Słyszałaś co ojciec powiedział... nienawidzi mnie. W jednej chwili potrafił znienawidzić... Znam jego spojrzenie.
Becky nie wiedziała co odpowiedzieć, bo Gabriella miała rację. Mina Adama była jednoznaczna. Już nie patrzył jak na swoją córeczkę, tylko na dziwkę.
Położyły się na łóżku przytulone. Gdy ostatni raz Gabi spojrzała na zegarek było przed trzecią, i właśnie wtedy prawdopodobnie usnęła, gdyż nie pamięta aby widziała późniejszą godzinę.

Z samego rana, Becky usłyszała pukanie do drzwi. Popatrzyła na Gabi, która jeszcze spała i cicho pozwoliła wejść. To był Adam.
- Chcę z nią porozmawiać. Przepraszam, że to zabrzmiało jakbyś miała się wynosić, ale chcę być z nią sam. Dziękuję, że zostałaś i się nią zajęłaś.
- Powiedział pan wczoraj za dużo... To wcale nie było ok, a wręcz tchórzostwo. - ubrała spodnie pod kocem i wyszła, bez żadnych przeprosin za to co powiedziała.
Adam stanął jak wryty, mając świadomość tego, że dziewczyna ma świętą rację. Nie mógł dłużej czekać i obudził Gabriellę. Jej oczy były całe spuchnięte, a usta sine.
- Wiem, jestem świnia i debil.  - takimi słowami przywitał córkę.
- Tata? - zapytała z niedowierzaniem.
- Chcę naprawić swój grzech. Dasz mi szansę? - usiadł na brzegu łóżka.
- U mnie zawsze masz szanse...
- St. Mawes to piękna osada... jak wiesz tam się wychowałem. Miałem wspaniałych przybranych rodziców. Ty potrzebujesz matki i lepszego ojca...
- Tato, wcale nie potrzebuję lepszego ojca, ty jesteś dobrym tatą.
- Przemyśl to. Tam nie będzie znajomych śmiejących się z ciebie, a otaczaliby cię sami dobrzy ludzie...
- Nie będzie Becky, ciebie, Niny, Alexa... - zaczęła wymieniać na palcach.
- A co z Alexem? - zapytał.
- Dziś pójdę do bistra i wtedy mu powiem.




__________________
Cześć :D
Życzę Wszystkim miłego dnia, bo u mnie rozpoczął się akurat świetnie! :*
Oby opowiadanie również przypadło do gustu :D 

2 komentarze:

  1. Zaczęłam czytać Twoje opowiadanie dziś rano, ale nie mogłam przestać więc doszłam tutaj. :D Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do zobaczenia mojego bloga: bestsellerowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! ;)